Rozdział 40

108 6 0
                                    

Chłód był okropny, tak samo jak zapach. Przypominał ten, który zawsze towarzyszy zimnym i opuszczonym piwnicom, jednak tym razem był tu dodatek czegoś, co pachniało jak śmierć. Shedo znał zapach śmierci. Wiedział, jak nieprzyjema woń to jest. Szczególnie, że stary wampir śmierdział jeszcze krwią. Mimo że białowłosy mężczyzna stał daleko, czuł odór krwi bardzo dobrze. Był on świeży, co oznaczało, że wampir musiał się niedawno pożywić.

Na samą myśl, że był w tej samej rezydencji co wampir liczący parę set lat, przeszła go zgroza. Tym bardziej, że tenże wampir miał się pożywiać w tym samym domu, co on. Brzmiało to okropnie, mimo iż Rayon pił jego krew tego samego ranka. Ale Rayon to Rayon, a to był jego ojciec - najbardziej przerażający mężczyzna jakiego Shedo widział w swoim życiu, a takowych w swoim życiu już widział.

Jego twarz nie imała się do tej Fang'a czy też jego ojca. Miał ostre rysy twarzy, bez cienia zarostu, jakby ten nigdy na jego idealnej twarzy się nie pojawił. Wyglądał jakby miał z dwadzieścia lat, a nie z parę wieków na koncie. Ostre, przenikliwie spojrzenie zielonych oczu zmierzyło Rayon'a, a kły niczym sztylety lśniły w świetle żyrandola, który nadal się lekko kołysał przez wejście starodawnego mężczyzny.

Na twarzy Rayon'a malowało się przerażenie zmieszane z stresem oraz wyczekiwaniem. Najprawdopodobniej zżerała go ciekawość, dlaczego jego ojciec tak bardzo się chciał z nim zobaczyć.

— Ojcze — wstał z krzesła, aby podejść następnie do ojca. Pochylił się lekko. — Miło cię widzieć, ojcze.

Głodny śmiech zabrzmiał w wielkiej jadalni, a żyrandol na nowo zaczął się kołysać. Declan zacisnął usta, czując coraz większy stres. Nie chciał tu być.

— Oj, Rayon'ie. Nie musisz być taki oficjalny. Jestem w końcu twoim ojcem, a nie przełożonym — powiedział wielce rozbawiony wampir, kładąc dłoń na ramieniu syna, który naprawdę nie był zadowolony z tego dotyku. — Naprawdę, nie sądziłem, że zechcesz się zjawić. Jednak kiedy dowiedziałem się, że masz zamiar przylecieć, nie mogłem się doczekać.

Shedo nie wierzył, że mężczyzna mówił prawdę. Nie wyglądał na takiego, który by tak bardzo tęsknił za synem, szczególnie że nie kontaktował się z nim z własnej woli w czasie, kiedy syn był poza granicami domu. Z tego co widział, tylko inni członkowie rodziny się z nim kontaktowali, a ojciec tylko i wyłącznie kiwał na to głową. Dlatego nie wierzył, że wampir mówił prawdę.

Tym bardziej, że z tego co mówiła Flora i z tego do sam wyedukował, Francis nie był zbyt przyjazny. Dlatego też bał się jego reakcji na jego osobę. Jak na razie reszta rodziny była naprawdę przyjazna oraz nie zwracała uwagi na fakt, że jest chłopakiem, a nie przyjacielem Rayon'a.

Stary wampir sprawiał wrażenie osoby, która wydrapie sobie prędzej oczy, niż zaakceptuje fakt, że jego syn jest gejem, ma chłopaka i planuje z nim wspólne życie.

Był tak pogrążony w myślach, że nawet nie zauważył, kiedy Rayon wrócił na miejsce, a krzesło u szczytu stołu zajął jego ojciec. Na razie miał pogodny wyraz twarzy, co szokowało również innych członków rodziny.

Z bocznych drzwi wyszli kelnerzy, niosący tacę z jedzeniem i położyli je na stole. Nikt jednak nie ruszył jedzenia, dopóki wszystko nie zostało na nim położone. Shedo na samym początku, zanim Rayon powiedział mu więcej, myślał, że wampiry nie mogą jeść ludzkiego jedzenia. Był w szoku, kiedy dowiedział się, że te mogą je jeść bez problemowo, chociaż te nie zaspokajało ich głodu, bo ten mogła zaspokoić tylko krew.

Popatrzył po wampirach zebranych dookoła stołu, przełykając cicho ślinę. Na myśl, że każdy z nim kiedykolwiek pił krew z żywego człowieka, robiło mu się słabo. Był otoczony przez niebezpieczne stworzenia i tylko jedno z nich było po jego stronie. Więc gdyby coś się działo, mógłby liczyć tylko i wyłącznie na Rayon'a.

ULTORES [bxb] Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz