Ostrzeżenie: w tym rozdziale występuje scena 18+. Jeśli nie lubisz czytać takich scen, początek i koniec zostaną zaznaczone w przypiętym komentarzu. Będzie ona trwała tak nieco po połowie, ale bliżej końca.
_________
— Wiesz kiedy będą? — Zapytał Rayon, nalewając sobie wody do szklanki. Shedo nawet nie zauważył, kiedy w ich pokoju pojawił się dzbanek z wodą i cytryną.
— Za parę dni. Są w trasie — odpowiedział, patrząc na niego.
Zajmował miejsce na materacu, siedząc w siadzie skrzyżnym. Obok niego leżał telefon, którego ekran co jakiś czas się włączał, pokazując mało ważne powiadomienia. Na razie nie miał czasu sprawdzić nowych przecen lub odczytać wiadomości z mediów społecznościowych. Jego uwaga skupiała się na mężczyźnie oraz na informacjach, jakimi się wymieniali. Nic innego nie było dla niego w tej chwili ważniejsze.
Rozmowa na temat śmierci Hugh'a nie była łatwa, jednak nie aż tak ciężka, jak spodziewał się Shedo. Myślał, że nie obędzie się bez płaczu i kolejnego ogólnego załamania. Był z siebie dumny, że dał radę przekazać to bezproblemowo. Może jego głos w pewnej chwili się załamał, ale na szczęście był to jedyny problem podczas mówienia.
Rayon przyjął to zaskakująco normalnie. On i Hugh nie byli może w najlepszych relacjach, jednak należał on do grona przyjaciół Shedo i chciał mu okazać wsparcie. Było mu trochę smutno, lecz nie tak bardzo jak jemu. Całkowicie to rozumiał oraz nie miał mu za złe, że wieść o śmierci jakoś go nie przejęła. Przecież to nie on wychowywał się z Hugh'iem, nie spędzał z nim większości młodości oraz nie był jego najlepszym przyjacielem. Najważniejsze było to, że Rayon obiecał wspierać Shedo w okresie kolejnej żałoby, mimo swojej dość wymagającej pracy.
— Pomogę Emmie ogarnąć jakiś pokój i wszystko przygotować na czas ich odwiedzin — powiedział Declan, obserwując jak jego chłopak pije wodę z szklanki. — Nie robię wielu pożytecznych rzeczy i praktycznie cały czas się obijam, więc praca dobrze mi zrobi. A Emma nie może robić wszystkiego sama. Ma przecież jeszcze dzieci.
— Ja mogę się dołożyć — zaproponował Rayon, odkładając naczynie na blat stołu. Usiadł obok niego, podpierając się rękoma za plecami. Jego kąciki ust uniosły się lekko. — Sporo zarabiam, a nasza część rachunków nie jest tak wielka. Dorzucenie paru groszy nic mnie w tym wypadku nie kosztuje.
Odwzajemnił delikatnie uśmiech, kładąc dłoń na jego udzie.
— Dzięki. Jesteś wielki — podziękował mu, a następnie zabrał dłoń i wstał z łóżka. — A mówiąc o pieniądzach, chyba znalazłem całkiem dobrą ofertę pracy. Więcej takich raczej nie znajdę, więc od razu wysłałem CV.
Szukanie pracy było dla niego walenie najgorszym, co może być. Nigdy nie musiał zawracać sobie tym głowy, mając zapewnione stanowisko w firmie ojca. Nie musiał martwić się o rachunki i o to, czy przeżyje do następnej wypłaty. Miał wszystko pod nosem, co strasznie go rozpieściło. Nie wstydził się tego, jednak obecne życie było dla niego wyzwaniem. Musiał myśleć do przodu, przyzwyczajać się do nowego środowiska.
Tu nie mógł otwarcie odnosić się z Rayon'em ich związkiem, nie tak jak w Nowym Jorku, gdzie widok pary jednopłciowej nie budził żadnych pobudek. Tutaj nie raz słyszał, że kogoś znowu pobili, albo stało się coś gorszego. Szczególnie wstrząsnęła nim informacja o dziewczynie, która jest prześladowana w szkole właśnie przez swoją orientację. Słyszał o tym od Olivii, która nie szczędziła obelg w stronę koleżanki, kiedy to opowiadała.
Brwi mężczyzny powędrowały do góry, słysząc jego słowa. Sama wieść, że chce iść do jakiejś pracy, była czymś niezwykłym.
— Naprawdę? A gdzie zamierzasz iść?
CZYTASZ
ULTORES [bxb] Zakończone
VampireRomans syna głowy mafi i wampira, co może pójść nie tak? Drugi syn głowy nowojorskiej mafi; Shedo Declan jest człowiekiem z dość trudnym charakterem. Właśnie przez jego podejście do życia i ludzi, nie ma łatwego życia. Jednak mimo tego, zawsze idzi...