Rozdział 19

237 26 8
                                    

Ojciec od niepamiętnych czasów opowiadał mu, jak niebezpieczne istoty kryją się w ciemnościach. Jakie to sekrety skrywa mrok i co chowa się między drzewami w bezksiężycową noc. Ostrzegał go, żeby nigdy w życiu nie dał się im zwieść, gdyż potem nie ma drogi powrotnej. Zguba dotknie każdego, kto chociażby spróbuje zgłębić się w mroczne sekrety.
Opowiadał mu o zimnokrwistych nieśmiertelnych istotach o ostrych kłach i ich wielkim pragnieniu ludzkiej krwii. Jego słowom zawsze towarzyszył chłód oraz strach, jaki u jego ojca był wielką rzadkością. Oczy robiły mu się wtedy głębokie, nieodgadnione. Jakby jego opowieść wynurzała wspomnienia, o jakich chciał już wieki temu zapomnieć.

Shedo nigdy mu nie wierzył, w żadne jego słowo. Traktował to jak zwykłe bajki dla dzieci, którymi straszono jego ojca za młodu. Wychowywał się przecież na wsi, gdzieś w Europie, a tam zawsze jest pełno głupich legend i bajek. Wampiry czy upiory były obecne w tamtejszej kulturze, więc logiczne było, że ojciec będzie w to wierzyć. Myślał, że mu przejdzie, ale nawet jak stał się pełnoletni, słyszał pomruki ojca o jakiś wynaturzeniach, czarach czy potworach.
Wielu się z tego naśmiewało, uważając ojca za głupca. Ten jednak przestrzegał ich o zapłacie, jaki każdy z nich będzie musiał zapłacić przy śmierci. Bywał starszy, szczególnie kiedy ktoś zwyzywał go do pomyleńców lub idiotów. Każdy z nich kończył w ten sam sposób, czyli martwy.

Mimo jego sceptycznego podejścia, opowieści ojca wróciły do niego, kiedy przyglądał się nagiemu ciału Rayon'a. Wydawało się one niemożliwe piękne, niczym stworzone przez same anioły i zniesione na Ziemię. Każda wypukłość, kąt czy wybrzuszenie, było jak utkane z boskiej nici. Włosy opadające na czoło, wydawały się być z prawdziwego srebra.
Wyciągnął powoli dłoń, aby ich dotknąć. Tak jak zapamiętał, były delikatnie i miękkie. Wziął jeden kosmyk w dłoń, przejeżdżając opuszkiem po całej długości. Podziwiał ich puszystość, czując to na skórze. Jakby cały Rayon był czymś niemożliwym.
Jakby był czymś na wzór Boga.

Nadal był obolały po minionej nocy. Czuł jak znajome uczucie rozchodzi się po jego kręgosłupie, kiedy wstawał z łóżka. Zacisnął zęby, przeciągając się. Uważał, aby nie obudzić tamtego. Nie chciał, by wyszedł bez pożegnania.
Był to jeden z nielicznych poranków, kiedy się przy kimś obudził. Jego kochankowie lub kochanki zostawiali go w środku nocy, każąc obudzić się mu w samotności. Nienawidził tego chłodu, zostawionego po każdym z nich. Kiedy dotykał zimnej pościeli, na której parę godzin wcześniej ktoś leżał. Zawsze przepełniała to gorycz oraz złość, ale nigdy nic z tym nie zrobił. Był przyzwyczajony do takiego życia, mimo że go nienawidził.

Ruszył powolnym krokiem do łazienki, ignorując swoją nagość. Nikt o tej porze nie będzie się do niego dobijać, a Rayon już go widział. Nie było więc niczego, co by go powstrzymało. Nawet wewnętrzna kultura, która go zazwyczaj powstrzymywała. Był jednak w zbyt dobrym stanie, aby się czymś takim przejmować.
Zapalił światło w łazience, od razu podchodząc do kabiny prysznicowej. Musiał się umyć, choć nie chciał zmywać z siebie wspomnień poprzedniej nocy. Ciągle czuł je na skórze, a ich oddechy muskały mu kark. Mimo to, włączył letnią wodę i od razu pod nią wszedł.

Nagłe pieczenie przebudziło go z tej sennej aury, każąc odsunąć się od promienia wody. Syknął cicho, łapiąc się za szyję, gdzie owe szczypanie się pojawiło. Pod palcami poczuł dwa małe wybrzuszenia, powodujące, że serce zabiło mu szybciej, a żołądek zawiązał się w ciasny supeł.
Szybko wyszedł spod prysznica, podchodząc do lustra. Zabrał niepewnie dłoń, obawiając się tego, co może zaraz ujrzeć.

— Ja pierdolę — wyszeptał, widząc co ma na szyi.

Było to ugryzienie, przypominające te od węża. Jednak każden wąż w ostatnim czasie go nie ugryzł, szczególnie w szyję. Wyglądało świeżo, a jak mocniej się nacisnęło, pojawiały się dwie małe czerwone kropelki.
Przełknął ślinę, czując jak lód pożera go od środka. Zaczynał panikować, gdyż nie znał odpowiedzi na te wszystkie pytania, jakie pojawiły się mu w głowie. Żadne logiczne wytłumaczenie, które tłumaczyłoby to ugryzienie. Czuł rosnącą panikę, wpatrując się w ślad na szyi.

ULTORES [bxb] Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz