Rozdział 28

224 14 3
                                    

Ostrzeżenie: w tym rozdziale występuje scena 18+. Jeśli nie lubisz czytać takich scen, początek i koniec zostaną zaznaczone w przypiętym komentarzu. Będzie ona trwała tak od początku do połowy, a potem będzie już zwykła akcja.

_________________

Mieszkanie Rayon'a było skromne i bez nadmiernego przepychu. Nie miało niepotrzebnej przestrzeni, gdyż wszystko było sludnie zagospodarowane. Stylowi daleko było do nowoczesnych białych płyt i zimnej atmosfery, czyli stylu apartamentu Shedo. Wszędzie było pełno kolorów oraz wzorzystych dekoracji. Panowała ciepła, nieco tajemnicza atmosfera, idealnie pasująca do stylu noszenia się Rayon'a.

W małym salonie leżał wzorzysty dywan, a obok niego stała kremowa puszysta pufa. Na ciemnozielonej kanapie leżała masa kolorowych poduszek, zabierających więcej miejsca niż osoba siedząca. Naprzeciwko jej stał jasny dębowy stolik kawowy, na którym stał szklany wazon z zeschniętym bukietem kwiatów. Okna zasłaniały długie bordowe zasłony, blisko nich stała doniczka z wielką paprocią. Salon był połączony z elegancką kuchnią, która była urządzona w podobnym stylu co salon.

Rozglądał się po wnętrzu, przyglądając się kolorowym obrazom i wszystkim roślinom, które zdobiły te kolorowe mieszkanie. Rozpoznał parę z nich, ale nie potrafił przypomnieć sobie ich tytułów oraz autorów, gdyż nie pozwalały mu na to dłonie i usta Rayon'a, błądzące po jego ciele. Wargi wampira sunęły po jego karku, składając delikatne pocałunki. Dłonie pieściły czule biodra, powodując u niego falę dreszczy.
Ledwo weszli do mieszkania, a tamten już do niego przywarł, jakby zaraz miał rozpłynąć się w powietrzu. Było to na pewien sposób urocze.

Zaśmiał się cicho, kiedy tamten połaskotał go w szyję. Odwrócił się na pięcie, stając do niego przodem. Ujął jego twarz w dłonie i pocałował jego usta, robiąc kolejne kroki w tył. Przeszywały go dreszcze, kiedy dłonie Rayon'a wysunęły się pod jego koszulę i muskały jego nagą skórę.

— Ładnie tu masz — uśmiechnął się, przerywając pocałunek. Spojrzał mu prosto w oczy. — Aż dziwne, że nigdy mnie nie zaprosiłeś.

— Niemal wcale nie zapraszam gości — odwzajemnił uśmiech, składając delikatny pocałunek na jego ustach. — Wolę zapraszać kogoś naprawdę ważnego.

Zarumienił się, słysząc jego słowa. Już dawno przestał wstydzić się swoich rumieńców, szczególnie przy Rayon'ie. Tylko on zasługiwał, aby widzieć jego twarz w takim stanie, nikt inny.
Zarzucił mu ręce na szyję, poraz kolejny go całując. Przysunął się do niego bliżej, a Rayon prowadził go jak w tańcu przez swoje mieszkanie. Minęli kuchnię, wchodząc do salonu. Gdzieś po drodze zgubili swoje buty, ale nic ich to nie obchodziło.

Serce łomotało mu w piersi, jakby zaraz miało z niej wyskoczyć. W brzuchu miał wściekle stado motyli, podniecające go z każdą sekundą coraz bardziej. Nogi zaczęły mu się plątać, przez co nie zauważył stolika i runął do tyłu. Otworzył zamknięte oczy, patrząc spanikowany na Rayon'a. Był już centymetry od upadku, ale dłoń Rayon'a złapała go w idealnym momencie. Uśmiechnął się do niego w podzięce za uratowanie, poraz kolejny życia.

— Wszystko w porządku? — zapytał Rayon, podnosząc go do pionu i zmieniając kierunek ich nóg.

Pokiwał głową, zbliżając się do niego bardziej. Chciał czuć jego zapach jak najmocniej mógł. Zapach wanilii płynący od jego strony był przepiękny i uzależniający jak narkotyk. Zastanawiał się, dlaczego wcześniej nie zrozumiał, że go kocha i nie potrafił tego przed sobą przyznać.

— Może weźmiemy najpierw prysznic? — zaproponował, odchylając głowę do tyłu, kiedy Rayon zaczął całować jego szyję. — Jesteśmy przepoceni i brudni, więc prysznic przyda się nam obu.

ULTORES [bxb] Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz