Rozdział 22

179 21 0
                                    

Głośna muzyka. Kolorowe światła, latające po mieszkaniu jak dzikie. Litry alkoholu oraz dziesiątki nastolatków, którzy nie powinni go pić. Jednak ci wszyscy młodzi uczniowie zebrali się, aby świętować urodziny jednego z swoich. Każdy chciał się zabawić, albo coś przeżyć. Od dobrej zabawy przecież jeszcze nikt nie umarł, prawda?

W takim przekonaniu żył Shedo. Miał pełne siedemnaście lat i chciał zabawić się przed dorosłością. Nie chciał dorastać, więc nigdy nie odmawiał sobie dobrej zabawy. Poza tym, nie chciał odstawać od reszty i wyjść na jakiegoś dziwaka. Przecież każdy w jego wieku się bawi, co nie? Więc on nie może być gorszy, nie może na to sobie pozwolić.
Zaprosili go znajomi, z którymi zaczął się zadawać dość niedawno. Może nie poznał ich za dobrze, ale wydawali się lepsi od jego poprzednich znajomych. Uważał, że tamtym zależało tylko na jego pieniądzach, a nie na nim samym. Dlatego, kiedy tylko mu się udało, zerwał z nimi przyjaźń i poszedł do kogoś innego. Nie zwracał uwagi na ich słowa, uważając je za kłamstwo. Ci nowi byli lepsi, starsi oraz bardziej wyluzowani. Mógł się z nimi dobrze zabawić, więc to robił. Korzystał.

Przesiadywał akurat na krześle przy barku, bawiąc się trunkiem w plastikowym kubku. Było mu niedobrze, bo zdecydowanie za dużo wypił. Kręciło mu się w głowie, a żołądek się buntował. Nie było opcji, że pójdzie do łazienki rzygać, bo wyjdzie na słabego zawodnika. Pił już wiele razy, ale tym razem przesadził. Okrzyki i muzyka zlewały się w jedno, nie dając złapać mu konkretnej myśli. Siedział tak, mając nadzieję, że ból głowy zmniejszy się o tyle, aby mógł pójść do domu.
Matka na pewno już na niego czeka, bo na ten tydzień wzięła urlop. Było to tak rzadkie, że nawet żałował zostawienia jej.

Ej, Shedo! — poczuł jak ktoś otacza go ramieniem. Spojrzał w bok i zauważył starszego o rok chłopaka. Był to wysoki blondyn o ciemnych oczach. Uśmiechał się do niego, popijając wódkę z kubeczka. — Czemu tak siedzisz i się nie bawisz? Jest jeszcze długo do drugiej, a ty już odpadasz?

Westchnął ciężko, ale pokręcił głową. Nie mógł dać złego wrażenia.

— Nie, tak tylko sobie odpoczywałem — mruknął i strząsnął jego ramię. Wstał powoli, trzymając się blatu barku. — Już do was idę.

Blondyn odpowiedział mu uśmiechem i zaciągnął go w tłum ludzi. Nie zwracał uwagi na Shedo, który ledwo stoi, a ciągnął go dalej. Ludzie dookoła nie stanowili przeszkody, usuwając się z drogi ich dwójce, dając im dostęp do centrum roztańczonego tłumu.
Wszystko było rozmazane kolorowym światłem, przez co jego wzrok się zagubił. Nie dawał tego po sobie poznać, poruszając się niezdarnie w rytm muzyki. Od tego hałasu bolała go głowa, w uszach mu piszczało, a ludzkie sylwetki poruszały się w zwolnionym tempie. Wszystko było jak pod wodą.

Nagle, poczuł jak ktoś się o niego ociera. Odwrócił głowę w bok i zauważył niską brunetkę, tańczącą przy jego boku. Uśmiechała się szeroko, kręcąc biodrami. Brokatowy cień do powiek i usta błyszczały w świetle kolorowego światła. Srebrny top odsłaniał jej płaski brzuch, a różowa spódniczka okręcała się w rytm jej bioder.
Patrzył na nią, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Wydawała się znajoma, ale jego wzrok nadal był zmącony alkoholem. Nie mógł sobie przypomnieć, skąd ją kojarzy, więc zaczął z nią tańczyć. Ignorował głos rozsądku w głowie, mówiący, że to jest głupie i niebezpieczne. Jednak kto by odmówił takiej ładniej brunetce?

— Jak się nazywasz?! — Próbował przekrzyczeć hałas, aby poznać jej imię.

— Ruth! — odpowiedziała głośno, kładąc jego ręce na swoich biodrach.

ULTORES [bxb] Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz