Shedo wiedział, że wszystko poszło nie tak jak powinno. Czuł w kościach, jak bardzo źle jest. Czyli jego przypuszczenia były słuszne. Oczywiście, że coś poszło nie tak, a ich przyjazd tutaj miał jakieś naprawdę poważne konsekwencje. Mógł jednak zaufać swojemu instynktowi i nie nakłaniać Rayon'a do tego, aby faktycznie odpowiedzieli na zaproszenie jego rodziny, które okazało się tylko i wyłącznie pułapką, jaka zmuszała Rayon'a do ślubu.
Ślubu, na który żaden z nich nie miał zamiaru się zgodzić. Przede wszystkim Ray. Mężczyzna już chodził poddenerwowany po całym pokoju w kółko, mamrocząc coś pod nosem. Na jego twarzy było niezadowolenie zmieszane z niepokojem. W końcu jego życie miało ulec zmianie, i to z winy jego ojca, który postanowił się wtrącić w nie tylko dlatego, że nie mógł uznać innych swoich potomków, a Rayon'a zmusić do ślubu z kobietą i kazać mu płodzić wnuki.
Dla Shedo było to okropne. Dobrze wiedział, jakie to uczucie, kiedy to stara się kontrolować twoje życie i naprawdę nie chciał, żeby jego ukochany musiał też się z tym mierzyć. Chciał mu jakoś pomóc, jednak za każdym razem, kiedy tylko proponował swoją bliskość czy wsparcie wampirowi, ten kręcił głową i mówił, że da sobie radę sam.
Jednak wyraźnie nie dawał sobie rady sam. Mężczyzna widział, jak jego ręce się trzęsą, oczy są rozbiegane, a klatka piersiowa unosi się w przez przyspieszony oddech. Bał się, jakie skutki przyniosą słowa ojca Rayon'a, które tak bardzo wpłynęły właśnie na życie ich dwójki.
— Ray, widzę, że jesteś zdenerwowany. Chodź do mnie — powiedział spokojnie Shedo, wyciągając do niego ręce, kiedy mężczyzna go mijał. Rzecz jasna, ten nawet na niego nie spojrzał. W tej chwili jednak nie mógł go winić. Był zdenerwowany, spięty i przejęty.
— Nie, dam sobie radę — mruknął w odpowiedzi, ciągle krążąc po pokoju.
Jednocześnie rozumiał jego zachowanie, ale jednocześnie nie umiał zdać sobie sprawy, jak poważną decyzję podjął za niego ojciec. Sam w końcu nigdy nie był w takiej sytuacji, bo jego ojciec nie miał aż takiej obsesji na punkcie rodziny, choć tej nie można było mu odmówić. Szczególnie, że był skłonny do życia z więcej niż jedną kobietą, aby mieć pewność, że będzie miał wystarczająco dużo dzieci, w razie czego, jakby jakieś okazało się "wadliwe".
No i oczywiście, dwójka z najstarszych taka była, czyli Shedo i Kirse. Tomhed nie umiał znieść faktu, że pierwszy syn to ćpun tylko i wyłącznie z jego winy, a drugi lubi też mężczyzn oraz zdecydował się ułożyć życie właśnie z takowym. Zdaniem Shedo, gdyby staruszek miał znacznie lepsze podejście choćby do Kirse, blondyn nie leżałby teraz sześć metrów pod ziemią, zjadany przez robaki. Gdyby tylko wszystko potoczyło się inaczej, Shedo nadal mieszkał by w Nowym Jorku, Kirse i Hugh by żyli, a on z Rayon'em nie byliby teraz w Francji, na innym kontynencie, nie mając pojęcia co zrobić.
Mógł sobie tak gdybać, jednak nic to nie dawało. Nie pomagało, tylko pogarszało sytuację, bo Declan żałował, że w ogóle namówił ukochanego do przylotu do rodzinnego domu i angażowania się na powrót w sprawy rodzinne.
— Ray — powiedział poraz kolejny, chcąc, aby wamipr choć na niego popatrzył. — Usiądź. Porozmawiajmy.
Rayon zatrzymał się i popatrzył na niego, mając na twarzy przerażenie. Chyba chęć bliskości i pomocy wygrała, bo ostatecznie podszedł do ciemnowłosego i usiadł obok niego, a następnie oparł się o jego ramię z cichym westchnieniem.
— Nie mam pojęcia co mam robić. Nie wypuszczą nas stąd tak o. Nie są tacy. Skoro już tu jestem, na pewno teraz coś myślą, w jaki sposób zmusić mnie do tego cholernego ślubu — wymamrotał Rayon, zamykając oczy i chowając twarz w ciele Shedo.
CZYTASZ
ULTORES [bxb] Zakończone
VampireRomans syna głowy mafi i wampira, co może pójść nie tak? Drugi syn głowy nowojorskiej mafi; Shedo Declan jest człowiekiem z dość trudnym charakterem. Właśnie przez jego podejście do życia i ludzi, nie ma łatwego życia. Jednak mimo tego, zawsze idzi...