55.

22 4 0
                                    

ETHAN

Siedzę nad tymi oknami już z dobrą godzinę. Udało mi się zabezpieczyć 6 z nich, zostały mi 2. A teraz czas na szybką matematykę. Na jedno okno zakładam cztery deski, do tych mniejszych trzy. Zużywam więc szesnaście bądź dwanaście gwoździ na jedno okno. Boli mnie już ręka a gwoździ zostało mi tylko pięć. Nie starczy.
Idę zajrzeć do Chrisa, nadal nie wyszedł z pokoju, a jest jakoś po dwunastej. Jeszcze ani razu nie widziałem aby tak długo spał.
Ray wstał mniej więcej godzinę temu, aktualnie bawi się z Ally w swoim pokoju, o co poprosiłem go jakiś czas temu bo chciałem zająć się oknami w pokoju Graysona, który od godziny siedzi już na dole. Rozmawia o czymś z Veronicą. Słyszę ich co jakiś czas, kiedy powie im się coś nieco głośniej. Zbytnio się jednak nie wsłuchuję. Nie mam pojęcia o czym gadają, nie obchodzi mnie to. Zdążyłem jednak zauważyć, że dziewczyna jest zanadto ciekawska. Chciałaby wiedzieć o nas wszystko. Moje życie do jakichś ciekawych sprzed apokalipsy nie należało, nie ważne zresztą jakie by było, nie mam ochoty zwierzać się ani jej ani nikomu innemu. Myślę, że Christian i Grayson myślą podobnie. Zakładam, że ta cała ich rozmowa to Veronica próbująca coś z tego drugiego wyciągnąć, acz wątpię żeby miało jej się to udać. W końcu nawet mi czy Chrisowi nic o sobie nie powiedział, a znamy się przecież dłużej. No i jesteśmy kumplami.
Otwieram drzwi do pokoju, w którym drzemie bądź nadzwyczajnie cicho egzystuje Christian, najciszej jak się da. Jeżeli serio jeszcze śpi to nie mam zamiaru go budzić. I tak nie ma nic do roboty a z tego co Grayson powiedział mi dzisiaj rano, ma zwichniętą kostkę.
Mało pamiętam ze wczoraj. Jedynie to, że obudził mnie strzał z pistoletu. Serio się przeraziłem, w głowie miałem przeróżne scenariusze; że atakują nas wojskowi czy że ktoś włamał się do środka z bronią. Zastanawiało mnie kto strzelił i do kogo. Byłem pewien, że oberwał ktoś z nas. Na dole zastałem więc kompletnie nie to czego się spodziewałem. Nie przynależący tu mężczyzna, co wkradł się z celem 'odzyskania swojej własności', siedział oparty o drzwi do garażu z mocno krwawiącą raną. Zakładam, że to Grayson do niego strzelił, a zrobił to bo nieznajomy typ nie chciał wyjść mimo iż został o to poproszony. Był zmuszony oddać strzał, a trafił podajże brzuch. Nie wiem co z nim zrobili, ale rano już go tu nie było. Z tego właśnie powodu, przez jakiś czas zastanawiałem się czy może nie był to przypadkiem sen, ale gdy tylko spytałem o to dzisiaj rano Graysona (mając lekką nadzieję, że odpowie coś w stylu ''Jaki włamywacz? O czym Ty gadasz?''), powiedział że włamywacz nie przeżył i z Ray'em pochowali go. Według niego byłem wczoraj oschły, nie miły i nie raczyłem pomóc. Z tego co ja pamiętam byłem wtedy raczej zmęczony i nie miałem z tym nic wspólnego także wróciłem spać.
Nie wydaje mi się aby Veronica wiedziała o wczorajszej sytuacji. Gdyby było inaczej, pierwsze co by zrobiła po zejściu na dół to poruszyła ten a nie inny temat. Trudno jednak uwierzyć, że strzał z pistoletu jej nie obudził. Musiała mieć naprawdę twardy sen. Chris usłyszał podobno włamywacza jako pierwszy, gdy zszedł na dół skonfrontować go, ten zamknął go w garażu czy coś. To wtedy podobno skręcił kostkę, nie znam szczegółów.
Christian leży na plecach z rękoma wzdłuż oraz otwartymi oczami i gapi się w sufit. Wchodzę do środka i przymykam za sobą drzwi. Podchodzę do łóżka, chłopak nie podnosi jednak na mnie wzroku nawet jak staję tuż nad nim. Wygląda na zahipnotyzowanego.
-Dzieńdoberek- witam się. Chris nie reaguje- Żyjesz?- dodaję ironicznie, dotykając go w ramię. W końcu mruga, a po chwili ciężko wzdycha. Bardzo powoli i ostrożnie podnosi się do pozycji siedzącej, jak jakiś stary dziadek.
-Wszyscy już nie śpicie?- pyta. Ktoś kto go nie zna, słysząc i widząc go teraz, mógłby powiedzieć że jest czymś bardzo przygnębiony, chory, w depresji, że coś jest z nim ewidentnie nie tak. U Chrisa jednak, śmiech czy entuzjazm w głosie to rzadkość. Bardziej byłbym skłonny zapytać go czy coś się stało widząc uśmiech na jego twarzy niż teraz.
-Stary, jest grubo po dwunastej- oznajmiam mu. Brunet siada na brzegu łóżka i ociera oczy. W końcu postanawia się podnieść. Pierwsze co to udaje się w stronę komody, z której wyciąga sobie jakieś ubrania na przebranie- W ogóle to Grayson zrobił dzisiaj rano pranie.
Zostaję zignorowany, powtarzam więc;
-Powiedziałem, że Gray-
-Słyszałem. Super.- I zamyka się w łazience.
Przewracam oczami. Nie lubię jak ktoś mnie ignoruje a on robi to non stop. Podchodzę do drzwi. Słyszę, że postanowił się wykąpać.
-Jak skończysz to dołącz do mnie. Będę czekał na dworze.- Chwilowo wyłącza wodę, zapewne aby lepiej mnie słyszeć- Potrzebuję Twojej pomocy- dodaję. Nie wiem czemu wypowiedzenie tych słów sprawia mi aż taką trudność.
-Jasne- odpowiada głośno, po czym kontynuuje marnowanie wody.
Opuszczam pomieszczenie i zaglądam do pokoju Graysona. Drzwi udaje mi się otworzyć na tyle cicho, że Ray i Ally nie zauważają nawet że wszedłem do środka. Dziewczynka z bananem na twarzy ucieka przed udającym groźne zwierzę i goniącym ją chłopakiem. Z dźwięków, które wydaje domyślam się, że próbuje być lwem, jedyne co ja jestem w nim jednak zobaczyć jest zombie. Śmieję się z nich pod nosem. Ray łapie w końcu dziewczynkę, obraca się z nią na rękach nadal rycząc po czym zaczyna łaskotać. Mała przez cały czas się śmieje. Decyduję się zostawić ich samych. Aby sprawić uśmiech na twarzach małych dzieci jesteśmy w stanie zrobić z siebie czasami takich debili, ft. Ray.
Veronica i Grayson cały czas siedzą na dole. Wyglądają na dziwnie podekscytowanych. Patrzą na mnie w taki sposób, że mam ochotę się wrócić. Trochę tak jakby chcieli mi ogłosić coś typu ''Jesteśmy razem'' czy od razu ''Vera jest w ciąży" albo bardziej ''Jesteśmy w ciąży'' (serio nie wierzę, że niektórzy uważają to drugie za słodkie, jak dla mnie brzmi to żałośnie. Po prostu powiedzcie ''będziemy mieli dziecko'' jeżeli typ mówiąc to pierwsze czuje się aż tak pominięty. A najlepiej to niech zrobi coś ze swoim ego i po prostu zostawi ten zacny tytuł, na który nie zasługuje, żonie), bo w ich przypadku tak by to pewnie brzmiało; gdyby parą byli to chyba jakąś odklejoną.
-Ethan, masz chwilkę?- odzywa się Grayson. Przewracam oczami. Próbuję pozostać spokojny. Odkładam resztę gwoździ na drewnianą komodę znajdującą się przy drzwiach wejściowych, już nie używanych, po czym odwracam się na pięcie przodem do niego. Opieram się o drzwi plecami i łapię za ramiona. Staram się wyglądać na niewzruszonego.
-Zależy czego chcesz.
-Nasz lider ma świetny pomysł i chce Ci go przedstawić- oznajmia rozentuzjazmowana Vera, z dużym uśmiechem na twarzy, nie spuszczając oczu z szatyna. Przez to jeszcze bardziej mam ochotę się wrócić. Na słowo lider, Grayson niezręcznie się śmieje.
-Jaki pomysł?- dopytuję.
-Nazwałbym to raczej planem działania- precyzuje. Zajmuję miejsce między nim a Verą.
-Słucham. Mów.
Grayson przedstawia mi swój plan. Chce zmienić kryjówkę, ale przed tym chce udać się do punktu C, między innymi po broń i amunicję. Mówi też, że miejsce na nową kryjówkę powinniśmy znaleść z dala od punktów i przed tym jak przeniesiemy się z tej starej. Zaniesiemy tam połowę zapasów i zabezpieczymy ją, aby po wyprawie do punktu C, móc już spakować resztę rzeczy i od razu tam jechać. Wszystko zależne też będzie rzecz jasna od tego jak bardzo poszukiwani będziemy. W końcu mamy w planach to miejsce okraść.
Do punktu C udamy się jeepem i nim też z tamtąd uciekniemy. Zostawimy go tutaj, razem z resztą śladów po sobie, dając wojskowym do myślenia że to tu jesteśmy. Spoiler alert, nas już tu nie będzie. Udamy się przez las na drugą stronę. Tam będzie już na nas czekał wcześniej zaparkowany nowy samochód, który no musimy najpierw znaleść. To nim pojedziemy do nowej kryjówki.
Nowe auto bez dwóch zdań będzie najtrudniejszą rzeczą do znalezienia. Kanistry z paliwem do niego mamy nadzieję znaleźć w punkcie C. Teraz musimy zadbać aby starczyło nam paliwa w jeepie na drogę do punktu i z powrotem.
Plan mi się podoba. Jedynym problemem jest tak naprawdę Ally (no i moim osobistym zdaniem, Ray), samej jej przecież nie zostawimy a zabranie jej z nami też nie brzmi jak dobry pomysł. Z pewnością by nas spowalniała, nie wspominając już o tym że byłoby to niebezpieczne. Ktoś ciągle musiałby mieć na nią oko, no chyba że byśmy ją w tym punkcie zostawili- nikomu poza mną ten pomysł, mój pomysł, nie przypadł do gustu.
Z niby to lepszym, przychodzi Christian. Po tym jak schodzi na dół i przedstawiamy mu plan oraz nasze obawy, wyskakuje z propozycją- zostanie z Ally w starej kryjówce i poczeka aż wrócimy. Powodem, dla którego zgłasza się na ochotnika jest przede wszystkim jego noga i samopoczucie, tak mówi. Nie mógłby prowadzić samochodu, uważa że podobnie jak Ally tylko by nas spowalniał. Z początku, jego pomysł nie koniecznie mi się podoba, jego towarzystwo napewno by się przydało. On jednak nalega, trudno jest się wiec nie zgodzić.
Może wreszcie przydadzą nam się walkie-talkie, które znalazłem jeszcze zanim poznaliśmy Veronicę i jej brata i które do tej pory jedynie zbierały kurz. Mamy cztery sztuki, przez pewien moment w ogóle o nich zapomniałem. Raczej nie pomogą nam w komunikacji z Chrisem iż działają w zasięgu nie większym jak 3km, a dzielić nas będzie z pewnością więcej, być może przydadzą się jednak kiedy nieumyślne rozłączymy się podczas ucieczki lub kiedy będziemy już wracać i będziemy chcieli dać mu o tym znać- wtedy kiedy dystans będzie już nie większy jak wskazane kilometry. Nigdy nic nie wiadomo. Co jak taka głupia krótkofalówka ocali komuś z nas życie? Na wszelki wypadek zostawię mu jedną, a ze sobą weźmiemy pozostałe trzy.

𝐙𝐀𝐑𝐀𝐙𝐀Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz