5.

154 7 0
                                    

RAY

Za oknami jest zupełnie czarno już od dłuższego czasu. Nie mam pojęcia jaka mogłaby być godzina, napewno daleko po północy.
Szwendamy się z Verą po długim szkolnym korytarzu. Dotychczas niczego ciekawego nie znaleźliśmy. Prawie wszystkie szafki i sale lekcyjne są pozamykane, a jak coś już było otwarte, to puste. Jedyne pomieszczenia, do których tak naprawdę możemy zajrzeć to łazienki. Tak też postanawiam zrobić.
-Potrzebujesz iść?- pyta Vera, bacznie mnie obserwując.
-Chce się tylko rozejrzeć- odpowiadam szybko.
-Pewnie jest tam strasznie ciemno a my nie mamy latarek.- Patrzymy się na siebie- W sumie przydałoby się takową znaleźć.
-Co ciekawego może być w łazience- rzucam, oddalając się od drzwi.
-To znaczy jak bardzo chcesz iść to idź. Jak chcesz to mogę pójść z tobą.- Vera uśmiecha się i łapie mnie za rękę. W tym momencie odczuwam takie zażenowanie, że po moim ciele przechodzi dreszcz. Odsuwam się od niej- Okej, okej! Mam rozumieć, że to znaczy nie.
-Jasne, że nie!
-Miałam przecież na myśli tylko wspólne rozejrzenie się... Sprawdzenie czy czegoś tam nie ma i takie tam.
Przestaję jej słuchać. Oddalam się i kieruję w głąb korytarza.
Veronica zawsze była tego typu siostrą. Mam wrażenie, że czasami zapomina iż mam już prawie 15 lat i nie jestem małym, wiecznie potrzebującym jej pomocy, naiwnym dzieckiem. Odkąd pamiętam robiła mi wstyd na podwórku i nawet nie zdawała sobie z tego sprawy, często bywała też nadopiekuńcza.
-Ray, uważaj! Ktoś może tam być- ostrzega. Jestem w tym momencie tak zażenowany i zirytowany, że jedynie przewracam oczami (mimo iż nie jest w stanie tego zobaczyć), nie zatrzymując się- Poczekaj na mnie, proszę!
Na palcach podbiega w moją stronę, starając się być najciszej jak się da. Odbiegam od niej na tyle daleko, że tuż przede mną znajdują się teraz schody prowadzące na piętro. Możliwe, że tam będzie coś ciekawszego. Idę na górę. Zamieram w bezruchu, kiedy tylko stawiam stopę na korytarzu na piętrze. Kilka metrów dalej, na samym środku korytarza, dostrzegam niepokojącą sylwetkę. Jest tak ciemno, że jedyne co jestem w stanie zobaczyć to jej kształt. Zgarbiony i wychudzony mężczyzna, tak mi się wydaje. Pytanie brzmi, żywy, martwy czy zarażony?
Proszę bądź człowiekiem. Proszę bądź człowiekiem. Proszę...
Zawsze lepiej chyba znaleść człowieka niż jego potworną wersję, która od razu bez zbędnego gadania się na Ciebie rzuci.
Trzęsę się ze strachu. Zaczynam się cofać, powoli i jak najciszej potrafię, błagając aby Vera tylko mnie teraz nie zawołała. Dziwna postać zaczyna powoli odwracać się w moją stronę, wydając przy tym niepokojące dźwięki, tak jakby przeskakiwały jej kości. Gdy tylko dostrzegam jej świecące oczy wpatrujące się we mnie, nie mam wątpliwości że jest to umarlak. Tak je z Verą nazywamy, umarlakami bądź zarażonymi. Czasem zdarza się, że wymsknie mi się słowo „zombie". Znowu stoję jak wryty, nie wiedząc co powinienem teraz zrobić. Jak zareagować. Wiem, że najlepszym wyjściem byłoby zacząć uciekać ale nie jestem w stanie się ruszyć, moje ciało mi na to nie pozwala. Na szczęście moje znieruchomienie nie trwa bardzo długo. Dokładnie to do momentu gdy zombie zaczyna dziwnie się drząc, biec w moją stronę, nienaturalnie wymachując przy tym kończynami. Widok ten od razu sprawia, że odzyskuję swoje nogi i zaczynam zwiewać, niestety wywalając się przy tym na schodach. No oczywiście, moja niezdarność musi dać teraz o sobie znak. Gdy przed oczami widzę już jak potwór wbija we mnie swoje paznokcie i odgryza mi głowę, udaje mi się podnieść, odczuwam jednak ból w lewej kostce. Kulejąc, dalej niezdarnie schodzę po schodach. Słyszę za sobą dyszenie, czuję smród nie do opisania. Zbiera mi się na wymioty. Zdaję sobie sprawę, że nie zdążę zejść na czas i że to pewnie mój czas. Dziwnym trafem wpadam na staro wyglądającą drewnianą szafę, do której na spokojnie bym się zmieścił. Stoi ona na zakręcie na schodach, nie wiem jak wcześniej jej nie zauważyłem. Jak najszybciej wchodzę do środka i zamykam się w niej. Nerwowo trzymam za klamkę spoconą dłonią. W środku jest zupełnie pusto, owszem nie licząc mnie samego. Nie dużo czasu mija kiedy jestem w stanie usłyszeć znajome charczenie z zewnątrz. Ponownie widzę swój koniec, zastanawia mnie gdzie jest teraz Vera i czemu mi nie pomaga. Nie powinna być już wcale tak daleko. Nie słyszy go? Samolubne rozmyślanie przerywa mi najgorsze co mogłoby się teraz w moim przypadku stać. Atak paniki. Z całego tego stresu, jakby to powiedzieć, zapominam jak się oddycha. Nie wiem czy to przez astmę czy klaustrofobię. Robi mi się duszno. Tlen mi się kończy, takie przynajmniej odczuwam wrażenie. Czuję jakbym się topił albo jakby ktoś mnie dusił. To znaczy tak sobie wyobrażam, że czułbym się gdybym się topił czy dusił, bo oczywiście nigdy mi się to nie przytrafiło. Dyszę. Jestem zdecydowanie za głośno. Nadal czuję i słyszę zombiaka na zewnątrz, jest tuż obok szafy.
Robię wszystko aby się wyciszyć. Myślę o czymś miłym, liczę w głowie i powtarzam sobie, że wszystko będzie dobrze. Nic z tego nie działa. Nie mam ze sobą inhalatora, wiem że jego posiadanie napewno nieco by mnie uspokoiło. No ale nie ma go więc jedyne co mogę teraz zrobić to czekać na swoją śmierć. Albo się dusząc albo zostając zjedzonym przez zombie. Albo samemu zostając zombie! Nie, Vera napewno mi zaraz pomoże. Napewno coś wymyśli.
Wydaje mi się, że stojący na przeciwko szafy w której się ukrywam potwór, patrzy prosto na mnie. Nie jest wcale taki wolny jak te, które widziałem wcześniej.
Nagle dobiega mnie czyiś krzyk. To kobiecy głos. To Vera. Domyślam się, że w ten sposób chce odstraszyć umarlaka od szafy, abym mógł się z niej wydostać. Zarażony posłusznie zbiega po schodach na parter, prawdopodobnie w stronę mojej siostry. Jest tam tylko jedna sala, w której dziewczyna mogłaby się schować. No i są też łazienki, ale w końcu ich nie sprawdzaliśmy i kto wie czy na kiblu nie siedzi sobie jeszcze większy i straszniejszy zombiak. Nie jest bezpieczna, co oznacza że teraz to ja muszę jej pomóc.
Pierwsze co robię to oczywiście opuszczam stary mebel. Niespokojnie nabieram powietrze. Muszę się uspokoić jeżeli mam zamiar jej pomóc.
Wdech i wydech, wdech i wydech.
Kostka nadal makabrycznie mnie boli. Dopiero teraz decyduję się na nią spojrzeć. Jest spuchnięta, pewnie ją skręciłem. Mimo bólu staram się jak najszybciej zejść po schodach. Zaciskam zęby gdy tylko kładę lewą stopę na podłodze. Tak jak podejrzewałem, ból jest tak silny że z trudem powstrzymuję jęk. Starając się go ignorować, biegnę w stronę Very i zombiaka. Po drodze szukam czegoś czym mógłbym mu przywalić. Decyduję się wstąpić do łazienki. Pośpiesznie się rozglądam. Duża ilość okien na korytarzu sprawia, że do środka wpada chociaż światło księżyca jak i niektórych działających jeszcze lamp na drogach. Tutaj jest jednak totalnie ciemno. Jedyne co udaje mi się znaleść to metalowe wiadro i mop. Chwilę przypatruję się obu tym rzeczom, zastanawiając się czy któraś z nich się nada. Chwytam za wiadro i wybiegam z łazienki, wydając dziwne niekontrolowane dźwięki z bólu.
Na korytarzu odnajduję Verę.
-Vera!- krzyczę uradowany na widok jej żywej.
Kuleję w jej stronę. Dziewczyna zerka najpierw na mnie, potem za siebie. Dopiero teraz zauważam potwora, Vera ukrywa się przed nim za ścianą. Nie mam pojęcia w jaki sposób go wcześniej zgubiła, ale nie muszę wiedzieć aby być pod wrażeniem.
Siostra puszcza mi pytający wzrok. Zapewne myślała, że zostanę w ukryciu dopóki ona sama nie pozbędzie się zagrożenia. Otóż myliła się bo to byłoby ostatnie co bym zrobił. Zombie wyłania się w końcu zza ściany. Szybko wymieniamy się z Verą spojrzeniami. W jej oczach dostrzegam strach. Daje mi jakieś znaki rękoma, chyba chce abym rzucił jej to wiadro które trzymam. Prosi też żebym nie ruszał się z miejsca. Nie mam innego planu, potwór za chwilę spojrzy w moją stronę a wtedy zapewne się na mnie rzuci. Jestem na widoku, bo w końcu na samym środku korytarza. Bez namysłu rzucam dziewczynie wiadro a ona umiejętnie je łapie.
Tak jak myślałem, gdy zombiak tylko spogląda w moim kierunku, od razu zaczyna biec w moją stronę. Głośno przełykam ślinę, zaciskam dłonie i zamykam oczy. Czekam.

𝐙𝐀𝐑𝐀𝐙𝐀Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz