59.

29 3 0
                                    

ETHAN

Po historii Very robimy sobie przerwę na przekąski, a następnie postanawiamy kontynuować. W międzyczasie Grayson zagląda do Ally, dziewczynka obudziła się i bawi już od jakiegoś czasu sama ze sobą, co na całe szczęście nie jest dla niej problemem. Gdy z powrotem zajmujemy swoje miejsca i siadamy w kółku na przeciwko kanapy, Veronica rozpoczyna grę i znowu jako pierwsza kręci butelką. Zatrzymuje się pomiędzy mną a Graysonem, ale że ja już byłem to wybieramy go.
-Twoje pytanie to... wszystko gra?- Veronica widzi to co ja. Bardzo zauważalne, nerwowe tupanie nogą szatyna. Oprócz tego ma też skrzyżowane ramiona, które pociera tak jakby próbował się ogrzać. Albo więc zrobiło mu się nagle bardzo zimno albo czymś się stresuje.
-Tak- odpowiada szybko. Trochę za szybko...
-Tylko nie popuść ze strachu- śmieję się pod nosem. Spodziewam się dostać z łokcia, nic takiego się jednak nie dzieje. Grayson nie komentuje mojego głupiego komentarza, nie obrzuca mnie też oburzonym wzrokiem.
-No dobra, zadaj w końcu to pytanie- mówi tylko, cały czas wpatrzony w butelkę.
-Patrzcie jak nie może się doczekać. Aż mu noga drży z podekscytowania...
-Jakie miałeś relacje z rodzicam?- zadaje w końcu wyczekiwane przez Graysona pytanie, Vera.
Chłopakowi trochę schodzi na myśleniu nad odpowiedzią- pewnie tak zgodną z prawdą jak to, że strusie chowają głowę w piasek czy że wielbłądy noszą wodę w garbach, bo obie te rzeczy to bujda.
-Dzień przed tym jak w dzielnicy, w której mieszkałem pojawiły się zarażeni, uciekłem z domu. Pokłóciłem się z tatą.
-O co?- dopytuje dziewczyna. Grayson wzrusza ramionami.
-Nie pamiętam już... Tak jak wy zastałem swój dom w błahym stanie. Po rodzicach nie było śladu. Nie mam pojęcia czy przeżyli...
Sięga po butelkę, co oznaczałoby że skończył. Trochę mnie to śmieszy, bo nawet nie odpowiedział na zadane mu pytanie. Zdaje się jednak, że tylko ja zauważyłem jak ominął je szerokim łukiem, no chyba że reszta tak samo jak ja postanawia odpuścić mu i tego nie komentować. Nie chce mi się jednak wierzyć, że Veronica właśnie tak by postąpiła. Musi być zwyczajnie głupia albo tak w nim zapatrzona, że jedyne co widziała gdy ''odpowiadał na jej pytanie'' to czarujące oczy, nieskazitelnie gładką skórę bądź dziwnie dobrze ułożone włosy mimo braku chociażby grzebienia...
Wiem, że Grayson coś ukrywa. Musiałbym być głupi by tego nie widzieć. Pomija coś ważnego, coś istotnego, zapewne dla własnego dobra. W końcu dowiem się co takiego. Spytam go o to jak będziemy sami we dwójkę i nie pozwolę mu odejść bez sensownego wytłumaczenia.
Zakręcona przez niebieskookiego butelka zatrzymuje się bez dwóch zdań na Ray'u. Uśmiecham się pod nosem, niezupełnie w przyjazny sposób, prostuję i pstrykam palcami.
-Idealnie- rzucam, na co młody marszczy brwi. Powstrzymuję śmiech. Wygląda jak wkurzony chomiczek. Już chcę zadać mu pytanie, ale wtedy przypomina mi się że to nie moja kolej więc tego nie robię. Uśmieszek nie schodzi mi jednak z twarzy.
-Akurat jako jedyny się jeszcze nie wylosowałeś- zauważa Grayson.- Więc można powiedzieć, że serio idealnie.
-Po tym pytaniu kończymy bo chce mi się spać- mówię, chwilę później ziewając.
-Ja tak samo- komentuje Chris.
-Widać chłopie- śmieję się, klepiąc go przyjaźnie po plecach. Był dzisiaj bardziej małomówny niż zwykle, czego się nie spodziewałem. Jutro odjeżdżamy i zostawiamy go samego z dzieckiem, założyłem więc że będzie rozgadany jak nigdy przedtem.
-Zadaj już to pytanie, bo chcę mieć to z głowy.
-Spokojnie, to będzie luźne pytanie.
-Luźne pytanie? Ty tak serio? Chcesz zmarnować taką piękną szansę?- Zostaję zignorowany.
-Jakie było Twoje pierwsze wrażenie gdy zobaczyłeś mnie, Christiana i Ethana i czy zmieniło się na przestrzeni czasu?
-Serio Grayson?- Znowu mnie ignoruje. Odwracam więc głowę w stronę Ray'a. Niby tak proste pytanie, a wcale nie dostajemy szybkiej i pewnej odpowiedzi. Zerka to raz na mnie, raz na Chrisa, Graysona i tylko to 'Umm'. Szybko mi się to nudzi. Serio chcę się już położyć, ale jednocześnie jestem ciekaw co szczeniak ma do powiedzenia. Nie podoba mi się, że każe mi tak długo czekać na odpowiedź którą będzie pewnie brzmiała ''Nie wiem''. Ciężko wzdycham- Zastanawiasz się jeszcze nad odpowiedzią? Ojoj, a może nie zrozumiałeś pytania, mamy powtórzyć? Jak nie umiesz na nie odpowiedzieć to zawsze możesz wybrać wyzwanie. Tak się składa, że mam kilka ciekawych pomysłów...
-Ethan, wyjdź.
Przez chwilę myślę, że to Ray ma czelność się tak do mnie zwracać. Ale nie, to Grayson. Mrugam, zaskoczony jego słowami ale jeszcze bardziej jego tonem. Przyglądam mu się z niedowierzaniem.
-Przepraszam bardzo... coś Ty powiedział?- Wstaje i patrzy na mnie z góry. Na dodatek kompletnie niewzruszony. Nie podoba mi się to więc także się podnoszę- Brzmiało to trochę jak rozkaz, a nie wiem z jakiej racji myślisz że możesz mi-
-Idź do pokoju i wróć jak się uspokoisz.
Sprawia wrażenie takiego spokojnego i wyluzowanego. Nie jestem fanem, być może dlatego że też chciałbym być w tej chwili bardziej opanowany a nie potrafię. Czemu nie potrafię? Kontrolowanie własnych emocji, w tym gniewu, nigdy nie sprawiało mi większego problemu. Cały czas patrząc mi głęboko w oczy, kładzie rękę na moim lewym ramieniu i lekko się uśmiecha. Z jakiegoś powodu sprawia to, że czuję się nieswojo. Uchyla usta w celu odezwania się. Nie chcę tego słyszeć. Powie coś mądrego i będzie mieć całkowitą rację. Znowu. Nie wytrzymuję i zanim jest w stanie się odezwać odpycham go od siebie, mocniej niż bym chciał. Veronica krzyczy, co bardziej brzmi jak pisk. Razem z Ray'em, nadal siedząc, odsuwają się też. Christian gwałtownie podnosi się i staje między mną a Graysonem, który szybko odzyskuje równowagę i łapie bruneta za rękę.
-Spokojnie, jestem cały- mówi, ciągnąc go w swoją stronę i jednocześnie oddalając go ode mnie.
Co ja w ogóle robię..? Ja... Czy ja jestem agresywny? Nigdy nie byłem agresywny. Zaczynam tracić rozum. Zaczynam tracić tą lepszą wersję siebie... bo kto już wie, która jest prawdziwa.
-Grayson, ja...- zaczynam ale nie kończę. Zamiast tego decyduję się powiedzieć tylko- Idę się położyć- i nikt tego nie kwestionuje. Jak już to pewnie cieszy ich ta informacja.
Ray odpowiada na pytanie dopiero gdy jestem już na górze i znikam im z punktu widzenia. Otwieram drzwi po czym trzaskam nimi, aby myśleli że zamknąłem się w pokoju. Tak naprawdę siadam przy schodach i podsłuchuję wypowiedzi chłopaka.
-Na początku wydawałeś mi się... no taki dość miły i przyjazny. W sumie to jako jedyny z waszej trójki. Jak poznałem Cię bliżej okazało się, że jesteś też zabawny i znacznie mądrzejszy oraz domyślniejszy ode mnie. Natomiast jeżeli o Ciebie chodzi- domyślam się, że zwraca się teraz do Chrisa.- Oprócz tego, że byłeś bardzo cichy i wyglądałeś jakbyś wszystko miał gdzieś, wydawałeś się też trochę oschły i wiesz, taki ponury.
Tutaj, Ray robi przerywa. Zapewne układa w głowie swoje myśli, bo nie chce palnąć nic głupiego, jak to ja mam w zwyczaju robić. Muszę zacząć więcej myśleć zanim coś powiem, bo ostatnio ciągle tylko wszystkiego żałuję
-Dzięki?
-Z czasem okazało się jednak, że potrafisz też być pomocny i wyrozumiały. Masz też pewnie wiele innych pozytywnych cech, których jeszcze nie udało mi się zwyczajnie poznać. Ty tak samo.
-Boże Ray, zaraz się wzruszę a to nawet nie do mnie!- komentuje Veronica, a następnie w czwórkę się śmieją. Albo w trójkę, nie jestem pewien czy słyszę Chrisa.
-Dzięki.- O wilku mowa. Uśmiecham się pod nosem słysząc głos bruneta w tak szczerze wesołej barwie. Nie jest to częste.
-Co do Ethana...- Uśmiech schodzi mi z twarzy jak tylko słyszę swoje imię. Nie przepadam za nim, tak samo jak nie przepadała za nim moja mama. Kilka dni przed tym jak się urodziłem zmarł jednak dziadek mojego taty, z którym ten był podobno bardzo blisko. Uparł się aby nazwać mnie na jego cześć. Nie wiem czy pradziadek byłby ze mnie dumny- Jeżeli tak w ogóle się nazywa, możliwe że to też zmyślił...
-Ray, nie rób drugiemu co tobie nie miłe- poucza brata Vera.
-Na początku zachowywał się jak najgorszy dupek, samolub i ogółem idiota, a teraz... Ta, nic się nie zmieniło. Nadal najgorszy dupek, samolub i idiota.- No tak, w sumie nie wiem czego się spodziewałem. Od samego początku zachowywałem się do tej dwójki jak śmieć- Nie lubię go tak samo jak na początku.
Słyszę, że wstają. Wydaje mi się, że Ray dodał coś jeszcze ale znacznie ciszej i nic nie zrozumiałem. Żegnają się, życzą sobie nawzajem dobrej nocy i takie tam. Powoli otwieram drzwi do swojego pokoju i zamykam je za sobą jak najciszej potrafię. Kładę się do łóżka i opatulam kocem po samą szyję z powodu zimnej temperatury. Zastanawiam się nad swoim zachowaniem i tym co chciałbym zmienić. Potem myślę czy potrafiłabym, czy nie uznali by mnie za debila? Czemu w ogóle tak o tym myślę? Długo nie mogę zasnąć, ale w końcu udaje mi się to. Budzi mnie rażące w oczy słońce, dostające się do pokoju przez szparę w oknie. Nie budzę się rzecz jasna innym człowiekiem. Nie jest to takie proste. Mam wrażenie, że wprowadziłem w sobie zmiany które nie będą wcale takie proste do odwrócenia. Ale czy niemożliwe? Najważniejsze chyba, że chcę się zmienić, prawda?

𝐙𝐀𝐑𝐀𝐙𝐀Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz