1

2K 132 18
                                    

Blondyn miał bardzo dziwny sen. Jedyne co z niego pamiętał to to, że był on o jakiejś szkole bohaterów. Uczył się w niej, brał udział w akcjach z bohaterami. Nigdy nie zdarzało mu się tak śnić, to było zbyt nierealne. Ich świat nie był gotowy na coś takiego jak technologicznie doskonała szkoła. Patrzył w sufit, widząc że powoli wschodzi słońce. Podniósł się, by ubrać ubranie robocze. Słyszał cichy stukot garnków, więc matka szykowała śniadanie. Praca w polu nie była łatwa ani przyjemna. Musieli mieć siłę. Dzień jak co dzień, powstarzające się nudne czynności, które mają zapobiec biedzie. Po obiedzie razem z ojcem zapakowali na wóz ziarno, które miał zawieźć do młynarza. Stamtąd miał przejąć worki z mąką i pierwszy raz w życiu sam zawieść je na królewski dwór. Podekscytowany nawet nie zauważył jak szybko minęła mu droga, mimo że jechał całą noc. Tylko przed wjazdem i po wyjeździe z lasu zrobił postój, by zwierzę mogło odetchnąć, bo nie był to łatwy teren. Gdy zobaczył mury otaczające miasto mocniej zacisnął ręce na lejcach z podekscytowania. Obiecał, że będzie zachowywał się w porządku, dlatego, gdy przejechał przez miasto, bezpośrednio na dziedziniec królewskiego pałacu grzecznie się przywitał z piekarzem.

- Dziesięć worków mąki, jak w zamówieniu - oznajmił patrząc na niego. Ten policzył je i pokiwał głową.

- Wypakuj je i weź do magazynu - oznajmił.

- Miałem je tylko przywieść, nie znowu targać - warknął cicho, pokazując swoją rangę. Był Alfą. To nic nie znaczyło jak byłeś wieśniakiem. Nie dawało ci dodatkowych możliwości. Omegi z wiosek przynajmniej mogły przyjść na zamek i albo zacząć się kurwić za dobre pieniądze, albo znaleźć sobie bogatego męża. Na Omegi było w końcu zapotrzebowanie. Gdy warczałeś, od razu wiedziano kim jesteś. Alfy mają w sobie coś takiego, co potrafi powalić na kolana. Głos Alfy. Tak był nazywany, Bakugo go nie użył, ale było widać że to Alfa.

- Twój ojciec ostrzegał o ostrym charakterku dzieciaku. Dostaniesz dodatkową opłatę i świeży chleb, ale zanieś je, zanim przyczepią się straże - oznajmił, bo zobaczył poruszenie w okolicach głównego wejścia.

- Niech się cmoknął w dupę - mruknął do siebie i zaczął nosić worki. Gdy okładał już trzeci na magazynie, przystanął. Otarł pot z czoła, bo musiał wdrapywać się po schodach, a to przyjemne nie było.

- Piekarzu, masz może świeży chleb? - usłyszał głos. Natychmiast przeszły go ciarki podekscytowania. Odwrócił się na pięcie i ruszył do wyjścia, by zobaczyć do kogo należy. Przy stole z wypiekami stal niewątpliwie jakiś szlachcic. Na nogach miał eleganckie półbuty, do tego białe przylegające spodnie. Miał też tunikę, w kolorze zielonym. Katsuki zachłysnął się powietrzem jak zobaczył jak ta pięknie mu pasuje do oczu i włosów. Chłopak był piękny. Zamrugał kilkukrotnie i schował się za winklem, by podziwiać młodego chłopaka z wypiekami na twarzy.

- Oczywiście, najświeższy, dopiero wyjęty z pieca, jeszcze ciepły - oznajmił piekarz w pośpiechu. Ta osoba musiała być ważna.

- Idealnie, dziękuję ci bardzo. Ukroisz? - zapytał swoim delikatnym i spokojnym głosem, a Katsukiego znowu przeszedł dreszcz. Gdy ten się odwrócił do osoby za nim, jego serce załomotało. Nie! Niech patrzy na piekarza, chce go podziwiać. - Mogłabyś przynieść masło? - zapytał spokojnie kobiety obok, po czym wsunął jej w dłoń kilka monet, a ona ukłoniła się i odeszła kawałek, by po chwili wrócić... Mężczyzna przejął wytwór, po czym posmarował pajdę, a masełko zaczęło się topić. Zielonowłosy gdy ugryzł roztopił się z tego dobrego uczucia. Kromka była mała, gdyż z piętki, więc zjadł ją w trzech kęsach rozanielony, po czym kciukiem starł resztki masła z warg. Kobieta wyciągnęła dłoń z drobnymi, resztą, a ten pokręcił głową uśmiechając się do niej, a ta jeszcze niżej niż poprzednio się ukłoniła i schowała pieniądze do malutkiej sakiewki przy kluczach. - Jeszcze jedną proszę - oznajmił, a piekarz zabrał się od razu do roboty.

- Tak jest królowo. Natychmiast - oznajmił, a blondyn zachłysnął się kolejny raz. Królowa... Słyszał o tym, że jest mężczyzną, ale nie podejrzewał, że tak pięknym... Omega najwyższej klasy. Każdy chciał go mieć, ale ten nadal nie wyszedł za mąż, wiedząc, że jego kraj dobrze się trzyma i jak na razie nie trzeba tego psuć nowym królem. Był młodziutki. Miał chyba z osiemnaście lat, tak jak Katsuki. Wydawał się czerwonookiemu dziwnie znajomy, więc wyszedł jeszcze trochę by mu się przyjrzeć. Nie spodziewał się nagłego odwrócenia w jego stronę głowy przez zielonowłosego. Straże zaalarmowane nagłym ruchem stanęły w pozycji obronnej królowej, patrząc na blondyna z chęcią wbicia w niego metalowych szabel.
Chciał coś powiedzieć, ale zaniemówił przez wszystkich w pobliżu obserwatorów.

- Wybacz królowo, to tylko pomocnik, przywozi mąkę na wypieki. Miał nosić worki - oznajmił chlebowy, a młody arystokrata zamrugał gwałtownie.

- Alfa - szepnął słowo z po czym zszokowany kiwnął na straż, przez co czerwonooki został pochwycony.

- Ej, kurwa co jest!? Puszczajta! Nic nie zrobiłem, przestańcie! - zaczął się wyrywać, gdy ci podnieśli go do góry. I ruszyli z nim do królowej. Postawili go przed nim a zielonooki ułożył delikatnie dłonie na klatce mężczyzny i przybliżył się do jego szyi. Chwilę wdychał ten zapach, a gdy się odsunął to westchnął rozanielony.

- Zabierzcie go do zamku - oznajmił, a Bakugo tak jak jeszcze chwilę temu stał w bezruchu bo bał się spłoszyć Omegę, tak teraz zaczął się wyrywać i wierzgać, krzycząc by go puścili. Piekarz zastanawiał się co ten przeskrobał ... I jak powie o tym jego rodzicom.

Królowa (Bakudeku)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz