Rozdział 2

2.8K 64 4
                                    

Georgia

Ścisnęłam mocniej kierownicę gdy tylko poczułam wkurzający wzrok Liama na sobie.

Okropnie mnie zdenerwował, już od nie pamiętnych czasów jako jedyny z bliźniaków pakował się w cholerne problemy które potem odbijały swoje piętno w dość mocny sposób. Każdy z rodziny wiedział, że uwielbiał toczyć różne walki, ale pozwalano ma na te jedynie w klatce, nie z publiką bez wyznaczonego miejsca. 

-Dlaczego to ty przyjechałaś po mnie? Przecież Fabiano jeszcze tam został. 

Wzięłam głęboki wdech i włączyłam kierunkowskaz by skręcić w uliczkę. 

-Ojciec kazał mi po ciebie jechać, wuj dał mu znać co zrobiłeś. Jako jedyna w domu byłam w pełni trzeźwa więc...

-Rozumiem, rozumiem - pokręcił głową i wyjął z mojego schowka wyjął lusterko. 

Zerknęłam z ukosa na to co robił, jakby nigdy nic przeczesał swoje włosy i wyjął szczotkę która znajdowała się tuż obok. 

Arogancki, zafajdany gnój!

-Żartujesz sobie teraz, czy coś? - zapytałam i wróciłam wzrokiem na ulicę by nie spowodować wypadku którego raczej nie chciał nikt. 

-Nie rozumiem o co ci chodzi, chciałem po prostu poprawić swoją fryzurę, to karalne? 

Westchnęłam jedynie i docisnęłam mocniej pedał gazu by jak najszybciej dotrzeć do domu rodzinnego gdzie ojciec czekał już na Liama, z wujem i jak się okazało resztą. 

Po całej akcji mężczyźni wrócili do rezydencji zostawiając go tak naprawdę samego. W domu aż wrzało od negatywnych emocji, i próbowano załagodzić nagły, wybuchły konflikt który powstał dzięki osobie siedzącej obok mnie, i jedynym rozwiązaniem było zaproszenie ojca poszkodowanego na spotkanie. 

-Wypad - warknęłam gdy wjechaliśmy na posesję. 

Zaśmiał się i odpiął pas, leniwie otworzył drzwi auta i wysiadł, ja zaraz za nim lecz nie poszłam w kierunku budynku tylko w stronę wejścia do ogrodu, tam ostatki śniegu dobijały się niczym diamenty w świetle lamp. 

Potarłam coraz zimniejsze barki okryte kurtką i wypuściłam dym z ust. 

Z okien domostwa nagle mogłam zlokalizować, że w salonie trwa dyskusja, a po minie Liama wiedziałam, że nie było nic na jego rękę. 

Ostre rysy twarzy były mocno zaciśnięte, ciemne, gęste brwi zmarszczone a mięśnie okryte białą koszulą z plamą krwi napięte. 

Otrzepałam buty i weszłam schodami na taras, zapukałam w szybę, a cała uwaga skierowana została na mnie. Pokazałam by otworzyli mi. 

Mama powoli podeszła z Paolą na ręku i zrobiła to. 

-Dziecko nie masz drzwi by wejść? - ojciec nie pominął sobie uwagi w moją stronę. 

Potarłam zmarznięte  dłonie i zdjęłam z siebie materiał cienkiej kurtki. Poszłam do holu zostawić swoje rzeczy i wróciłam do nich, Pene od razu podbiegła do mnie i pokazała swoją nową zabawkę. 

Śmiało mogłam stwierdzić, że w naszym domu dało się przedszkole, i to dosłownie. 

-Co teraz? - głos brata dość donośnie rozbrzmiał w pomieszczeniu. 

-Jeśli coś stanie się Troyowi, Liam będzie na celowniku, a co za tym idzie i my wszyscy będziemy w niebezpieczeństwie - wuj potarł skronie i zamknął powieki. 

Zmroziło mnie, zerknęłam spanikowana na szwagierkę i siostrę które trzymały na kolanach dzieci Holdy. One także przełknęły głośno ślinę. 

-Nie przesadzajcie, dobra? Mogę się z tym starym łachmanem zmierzyć w klatce, od razu zejdzie i będzie po problemie - brunet otrzepał ręce i gwałtownie wstał z miejsca które wcześniej zajmował. 

Stryj z politowaniem skarcił jego bohaterską postawę. Lecz jego syn nie robił sobie z tego nic i podwinął rękawy koszuli.

-Jak na razie jedynie możesz zamknąć swoją paszczę synu? Robisz za dużo problemów - jęknął przeciągle - Carlos musimy zwołać wszystkich, zobaczymy co dalej. Oby Nilson nie wybrał drogi wojny, i polubownie dał rozwiązać sytuację. 

-Tak kuzynie, oby - ojciec polał z kryształowej karafki alkohol do kieliszków. 

Każdy z zebranych facetów by okazać zjednoczenie wychylili zawartość do gardeł, a mnie aż przeszły ciarki przypominając sobie o okropnym pieczeniu jakie towarzyszyły przy tym każdemu kto wypił przeźroczystą ciecz. 

-Musimy wracać już - ciocia Lauren wzięła na ręce Paolę i wycałowała pulchne policzki. 

Uroczy Octavio podszedł i także cmoknął ją, na co posłała mu piękny uśmiech. Już wiedziałam, że ta dwójka będzie miała się ku sobie w przyszłości. 

Rodzina Garcia, wraz z Holdy opuściła nasz dom. 

Zrezygnowana Angela pokazała mi machnięciem głowy by iść na górę. 

Obydwie zostawiłyśmy naszych domowników na dole i zamknęłyśmy się w pokoju. Zaciekawiona założyłam ręce na biodrach i czekałam na to co szwagierka chciała mi powiedzieć. 

-Co się stało? 

-Bo ostatnio Vincent zaczął coś ukrywać przede mną. Martwię się, myślałam, że coś wiesz - podrapała się zakłopotana po karku. 

-Och, nie mam pojęcia Angel, ale spróbuję się dowiedzieć - zapewniłam. 

-Dziękuję - przytuliła się do mnie, z tyłu głowy miałam jakieś dziwne przeczucie, że brat mógł coś przeskrobać. On i brunetka mówili sobie wszystko, zawsze! 

Postanowiłam pobawić się w tak zwanego detektywa. 

Zakochani w sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz