2. Rozdział 9

1.8K 79 8
                                    

Georgia

- Ej, patrzcie! Młoda nam się wzruszyła! - Michael zaczął się śmiać z resztą. Rozejrzałam się upewniając, że w pobliżu nie było dzieci i pokazałam mu środkowy palec.

Mój wzrok mimowolnie poleciał na bok. Zdołałam zauważyć jak blondynka pochylała się nad Liamem i szeptała mu coś na ucho mając przy tym dłoń położoną na jego dużym, umięśnionym udzie.

Krew we mnie zawrzała. Zacisnęłam mocniej dłonie i fuknęłam pod nosem, widok ten był dość bolesny, a oliwy do ognia ponownie dodał złożony pocałunek na policzku bruneta.

Tak szybko znalazł sobie inną?

Ta myśl łamała mnie jeszcze bardziej, a sprawy bardziej się skomplikowały. Z moim wniosków wynikało, że on nie miał nic przeciwko, wręcz przeciwnie.

Moje dziecko nigdy nie pozna swojego ojca! Nigdy!

Wzięłam głęboki oddech i oderwałam od nich spojrzenie jak tylko kobieta się wyprostowała, a Liam uniósł na mnie spojrzenie. Nie chciałam by zobaczył to jak mnie zniszczył.

- Otwórzmy prezenty! - moje jakże depresyjne myśli przerwała ciotka - Juliett niestety dla ciebie nie ma nic prócz tego - podała jej jakieś małe pudełeczko. Gdy zadowolona dziewczyna je otworzyła wyjęła małą zawieszkę.

- Och, to jest cudowne Pani Garcia! Nigdy nie dostałam nic piękniejszego! - ten jad można było usłyszeć z odległości mili. Zacisnęłam mocno dłonie na materiale sukienki i już chciałam obrócić się by sobie pójść, ale przede mną nagle,  znikąd pojawiła się postać Mosculio.

Zacisnął swoje duże dłonie na moich barkach i obrócił mnie bym obserwowała dalej całe zajście. Skarciłam go wściekłym wzrokiem.

- Nie ma za co - ciotka wykrzywiła wargi - Żmijo - to słowo wypowiedziała ciszej tak by nie udało się go usłyszeć, ale jednak...

Nastała niezręczna cisza którą przerwał Octavio lecący z zabawką do ojca, gdyż nie mógł jej otworzyć. Nie wiedziałam jednak dlaczego Mosculio tak bardzo chciał mnie tam zatrzymać.

- Musisz odpakować prezenty, przy wszystkich. Taka jest tradycja, nie pamiętasz? - nachylił się nade mną i szepnął.

Zagryzłam zdenerwowana wnętrze policzka i pośpiesznie podeszłam do choinki wziąć cztery pudełka owinięte w papier prezentowy. Moscuilio nie spuszczał ze mnie wzroku, ciągle stał przy fotelu na którym siedziała zadowolona Mary mając wsadzone ręce w kieszenie spodni od garnituru. Gdy schylałam się delikatnie ułożyłam rękę na dole pleców.

- Wszystko dobrze truskaweczko? - mama odezwała się mając barwę głosu delikatnie zmartwioną.

- Tak, w jak najlepszym - odparłam uśmiechając się przy tym cierpko.

Przecież wszystko było idealnie czyż nie? We mnie rosło małe stworzenie, tak bardzo chciałam im powiedzieć, ale nie mogłam. Nie wtedy.

- No pokazuj co tam masz, sama jestem ciekawa - Mary wzięła trzy pudełka na swoje kolana, a jedno zostawiła mi. Pośpiesznie rozerwałam papier, a moim oczom ukazało się piękne opakowanie, a gdy otworzyłam je zilustrowałam sukienkę w kolorze czystej czerwieni. Miała bufiaste rękawy i gorset pod piersiami. Sięgała aż do połowy łydek.

- Cudna - przyłożyłam ją do siebie i wykonałam obrót.

- Ha! Mówiłem, że będzie zajebista! - Mosculio wręcz krzyknął, ale gdy każdy obrócił się do niego posyłając litościwe spojrzenia - No sorry, ale wybierałem. Oni upierali się, że za bardzo wyzywająca.

Prychnęłam na tę głupią odpowiedź. W pewnym momencie poczułam delikatny ból w podbrzuszu. Syknęłam cicho by tylko przyjaciółka usłyszała. Wiedząc, że nie było dobrze przeprosiłam resztę mówiąc, że padam z nóg. Chodź taka była prawda jednak też nie chciałam by coś się stało złego dziecku.

Gdy dotarłyśmy do pokoju rzuciłam się na łóżko i zaczęłam głośno oddychać.

- Za dużo na dziś, nie? - zapytała kładąc się tuż obok mnie.

- Za mało powiedziane - wydyszałam - Myślisz, że oni są razem?

- Chyba śnisz, mój brat poza tobą świata nie widzi, a to coś pewnie przykleiło się do niego i nie chce odejść - prychnęła i uniosła wysoko rękę oglądając swoje zadbane, bordowe paznokcie.

- Może masz rację, ale dlaczego ja się tym przejmuje?

- Bo go dalej kochasz, mimo wszystko i nosisz jego dziecko, proste - westchnęła i uniosła się lekko do siadu, w tamtym momencie nie wiedziałam jednego, że za drzwiami ktoś stał i słyszał wszystko.

- Juliett? Co ty tu robisz? - zapytałam zaskoczona tym, że blondynka mając bojową minę zjawiła się w moim pokoju.

Wyglądała niczym osoba chora psychicznie gotowa do zadania ciosu.

- Jeśli sądzisz, że Liam jest jeszcze twój...- wskazała na mnie palcem - Jesteś w grubym błędzie.

- Słucham? Kobieto wypierdalaj, widzimy cię pierwszy raz na oczy! - brunetka obok wkroczyła do akcji.

- Jesteście żałosne, pewnie ten bachor nawet nie jest jego. W jego sercu już nie ma miejsca na ciebie dziwko, rozumiesz? On kocha teraz tylko mnie!

Nim cokolwiek odpowiedziałam Mary dopadła do niej i zaczęła szamotać za blond włosy. Nie wiedziałam co się działo, cały świat zaczął wirować, a ponownie czarna dziura pochłonęła mnie w całości. 

Zakochani w sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz