Liam
W życiu nie sądziłem, że nastąpi taki czas, że będę stał pomiędzy dwoma przepaściami, jedna za mną druga tuż przed. Przetarłem zdruzgotany twarz, a widok zegara stojącego przede mną który wskazywał dokładnie osiemnastą wzbudził we mnie wręcz wstręt. Przez decyzję jaką miałem podjąć Georgia mogła wrócić do normalności, albo stracić siebie do końca życia.
Nigdy nie wybaczyłbym sobie tego gdyby przez moje idiotyczne wybory, to ona mogłaby ponieść ogromną karę. Musiałem wybrnąć z tego w dość sprytny sposób, lecz nic prócz tego by zgodzić się na ten pieprzony ślub nie przychodziło do głowy.
- Myśl, Liam, myśl!
Opadłem na łóżko i zacząłem wpuszczać stado myśli w sam środek mózgu, by je przekalkować i znaleźć jakiekolwiek dobre wyjście. Jedyną opcją jaka była wręcz nadzieją to było zaślepienie Hurgona, i tę pustą dziwkę Anastazję którą od razu jak zobaczyłem w rezydencji Giovanii wiedziałem, że będą z nią ogromne problemy, i jak zwykle nie dane mi było mylić się.
Po tym pieprzonym pocałunku na pożegnanie, dziwnej reakcji na śmierć Troya, oraz to jak dokuczała Grorgrii, już po tych sytuacjach mogłem zrozumieć jeszcze więcej i od razu pilnować brunetki. Mogłem ją ochronić!
Moje rozmyślenia przerwał Malcolm, wszedł niczym jak do siebie i stanął przede mną, założył ręce na klatce piersiowej i skupił na mnie zielone spojrzenie.
- Co się zdarzyło, w tej jebanej drużce? - zapytał mając znudzony ton w głowie..
- Nic, a co miało? Zajebali mi kilka kulek w samochód, i nic poza tym - wzruszyłem ramionami i przeciągnąłem się na materacu udając całkiem normalne zachowanie - Co tu robisz?
- Przyszedłem zobaczyć jak mój przyrodni brat próbuje mnie okłamać. Możesz mnie oszukiwać ile tylko dasz radę, lecz pamiętaj. Liam ja zawsze wykryje to czy ktoś robi mnie w konia czy nie, choćbyś nie wiem jak się trudził, z oczu ludzi wyczytam wszystko.
Poczułem się lekko zdemaskowany, warknąłem pod nosem i uniosłem się na łóżku. Zatrzymałem dłużej wzrok na rodzinnej fotografii która stała tuż obok zegara.
- Co się stało? Wiesz, że i tak prędzej czy później dowiem się o tym ja, oraz ojciec. Założyć mogę, że ten drugi może wyciągnąć z tego konsekwencje. Ukrywanie przed...
Zirytowany przerwałem mu.
- Hurgon zagroził, że jeśli nie zgodzę się na ślub z Anastazją on odda ją do burdelu. Czas na podjęcie decyzji mam do północy, jeśli nie pojawię się na magazynach ona... Boże nawet nie chcę o tym myśleć.
Po wypowiedzeniu tego co leżało mi na sercu nastąpiła cholernie przygnębiająca cisza.
Nie mogłem na niego spojrzeć, wręcz nie chciałem by ktoś widział w jakim stanie znajdowałem się, byłem wręcz na skraju wytrzymałości.
- Młody do chuja! - krzyknął - Mogłeś powiedzieć to już wczoraj gdy tylko znaleźliśmy się w domu, przez ten czas wymyślilibyśmy coś, a nie teraz kiedy mamy tylko sześć godzin!
- Chyba zgodzę się na ten pieprzony ślub. Nie mam innego wyjścia - odważyłem się i skierowałem oczy prosto w jego. Zielone tęczówki nagle zabłysnęły.
***
Wraz z Malcolmem udaliśmy się w kierunku miejsca które wyznaczył jeden z Hurgonów. Delikatnie trzęsły mi się ręce na kierownicy gdyż wiedziałem, że od tego co się tam zadzieje zależy życie Georgii.
- Młody jeśli nasz plan pójdzie dobrze ty jak i ona jeszcze dziś będziecie po ślubie.
Przełknąłem gulę goryczy, nie mogłem znieść tego okropnego żalu sam do siebie. Byłem tak cholernym głupcem zaczynając tamtą bójkę. Pragnąłem cofnąć czas, nigdy nie podejść tam oraz nie zaatakować Troya co do którego śmierci miałem mnóstwo obaw.
W szpitalu wykonano sekcję zwłok, którą zlecił jego ojciec. W raportach które zdobył Fabiano okazało się, że zmarł przez krwotok wewnętrzny, zaś w dokumentacji którą wypełnił lekarz tuż po zdarzeniu określono, że to przez nagłe zatrzymanie serca.
Musiałem dowieść swojej niewinności, byłem wręcz pewny, że jedyne co mogłem mu zrobić wtedy to złamać rękę, poobijać delikatnie żebra i rozciąć głowę jak i skroń.
Zajechałem na teren, zatrzymałem gwałtownie samochód i wziąłem od mężczyzny siedzącego obok załadowaną w pełni broń. Skinął głową po czym obydwaj wyszliśmy z auta. Było cholernie zimno, a wiatr wiał z prędkością większą niż nie jedno auto na drodze.
Przed nami znajdowały się dwa magazyny, zaś tylko w budynku po lewo świeciło się delikatne światło.
Wchodząc tam poczułem tak okropny odór, że ledwo co powstrzymałem się przed tym by zwymiotować.
- O proszę, proszę! Dwóch Garcia? No kto by się spodziewał? - pełen sarkazmu głos rozległ za mną. Obróciłem się i natrafiłem na samo spojrzenie znajomego już blondyna.
- Gdzie Georgia? - wysyczałem.
Zaczął się chorobliwie śmiać, spojrzałem na brata który gestem ręki kazał bym się uspokoił, starałem się z całych sił to zrobić.
- Chcesz zobaczyć swoją ślicznotkę? - zapytał - Najpierw oczekuję od ciebie odpowiedzi na zadane wcześniej pytanie, jeśli się nie zgodziłeś na postawiony warunek moi ludzie już podstawiają samochód by zabrać tę dziwkę do burdelu, a tam będą pieprzyć ją do utraty sił.
- Milcz! - wymierzyłem w niego bronią - Jeśli cokolwiek jej zrobiłeś własnoręcznie zabiję cię!
- Strzelaj, śmiało. Wtedy przez ciebie zginie cała twoja rodzina, kartel. Chcesz tego? - zapytał pewny siebie.
Nie mogłem pozwolić by kolejne osoby cierpiały przeze mnie.
- Wezmę za żonę Anastazję, mogę zrobić to jeszcze tej nocy, ale musisz oddać mi Georgię!
Nagle jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech, wyglądał niczym psychopata.
- Nie można było tak od razu? - zapytał - Chłopaki dawajcie tę małą tu!
Do środka weszło kilku mężczyzn, jeden z nich trzymał wiotkie ciało Georgii która wyglądała jak siedem nieszczęść, miała rozcięte, odkryte ramie z którego płynęła jeszcze świeża drużka krwi. Okryta była białą, satynową pościelą.
- Co ty jej chuju zrobiłeś? Nie ona ci zawiniła, to ja powinienem cierpieć, nie ona!
Rzucili mi ją wręcz pod nogi, jednego byłem pewien: Nigdy w życiu nie zapomnę tego widoku.
- Zemsta najbardziej boli na kimś kogo się kocha, nie przyznasz mi racji, Liamie?
CZYTASZ
Zakochani w sobie |18+
RomanceLiam Garcia, oraz Giorgia Giovanii. Obydwoje zagubieni, zaś Liam nie próbujący nawet dotrzeć na właściwą drogę, Giorgia, dziewczyna pragnąca szczęśliwej rodziny. Trzecie część z serii: Uwikłani.