Georgia
Słońce jak nigdy wcześniej dość mocno dawało o sobie znać. Mimo założonych okularów przeciwsłonecznych odczuwałam potworny dyskomfort. Przede mną widniała czarna plama która z każdym krokiem wykonanym w przód powiększała się. Stanęłam nad krawędzią granicy jej oraz betonu. Ze środka poczułam znajomy zapach.
- Liam? - zapytałam szeptem.
Niestety nie dostałam odpowiedzi, jedynie ogromna ręka wystawała z głębiny. Byłam ciekawa jakim cudem wyłoniła się z płaskiej powierzchni więc weszłam, zaś nagle coś pociągnęło mnie w otchłań. Przestrzeń tam była oświetlona przez pochodnie, a wśród nich zdołałam zauważyć uśmiechniętą twarz Liama, obok niego stała drobna kobieta, bez twarzy. Miała ją zakrytą czerwoną plamą. Trzymała kurczowo za skrawek jego śnieżnobiałej koszuli. Zaś jego ręka oplatała ją w pasie. Ucałował czerwień. Przywołał dłonią jakiś ludzi, złapali mnie mocno w pasie i zaczęli ciągnąć, do...
- Aaa! - przebudziłam się z ciężko bijącym sercem. Przełknęłam głośno ślinę i otarłam lecący pot z czoła - Georgia to tylko sen, nie ma żadnej czerwieni, nie ma jego!
Zdenerwowana złapałam za poduszkę i rzuciłam ją przed siebie, chciałam zdemolować cały pokój na myśl, że przy nim wtedy mogła być inna kobieta, i to jej mógł mówić, że ją kocha! Krew się we mnie gotowała gdy wyobrażałam sobie jakiegoś "szczupaka" siedzącego na jego udach.
- Dlaczego ja go dalej kocham? - wyszeptałam i opadłam plecami z powrotem na materac łóżka.
Gdyby miał inną kobietę zapierałabym się rękoma, nogami by tylko nie dowiedział się o ciąży. Nie pozwoliłabym wychowywać innej szmacie mojego szczęścia, po moim trupie.
Odczuwałam działanie tych hormonów z dnia na dzień coraz bardziej. Obawiałam się sama, że jak go zobaczę moje usta się otworzą a przez nie wyjdzie słowo jakiego nie planowałam powiedzieć.
Musiałam trzymać w razie czego nerwy na wodzy, nie chciałam paść tam z powodu niewydolność, bądź naprawdę stracić maluszka.
Spojrzałam na zegarek, było pięć minut po trzeciej w nocy. Usiadłam na łóżku i wsunęłam klapki na stopy, podeszłam w koszuli nocnej do okna, z którego miałam widok na resztę oświetlonych domów, oraz morza uśmiechnęłam się do siebie i położyłam ręce na brzuchu. Pogłaskałam go kciukiem satynowy materiał koszuli nocnej, do głowy wpadł mi jakże cudowny pomysł.
Postanowiłam ubrać się zwyczajny dres, i spięłam włosy w wysokiego, luźnego koka. Cichymi krokami by nie obudzić Mary udałam się do wyjścia z naszego mieszkania. Gdy znalazłam się na korytarzu delikatnie się pochyliłam i zapięłam swoje buty.
Wyprostowałam się i powoli udałam do wyjścia z kamienicy. Miejsce w jakim mieszkaliśmy było bajeczne. W każdej z alejek można było zauważyć stoiska, restauracje, sklepiki. Nie było tu tego niebezpieczeństwa jakie zaznałam w Nowym Jorku. Tam tak naprawdę w każdej chwili mógł wyskoczyć jakiś człowiek od Hurgona i zrobić ze mną co mu się żywnie podobało. Nie chciałam tam wracać, wiedziałam, że to było bardzo egoistyczne ale niestety taka była prawda. Nie chciałam oszukiwać przede wszystkim siebie.
Potarłam ramiona i poszłam w kierunku bardzo dobrze oświetlonego placu gdzie zawsze odbywały się wielkie Włoskie imprezy, można było tam o każdej porze posłuchać typowych dla tego miasta piosenek, które grała kapela. Trafiłam na moment gdy opalony, starszy facet wirował z butelką wody wkoło starszych par, które o tej porze przychodzili posłuchać spokojnego typu muzyki.
Usiadłam na ostatniej ławce i podparłam się na łokciu. Obok mnie zjawił się młody chłopak który roznosił na zmiany z innymi smakołyki. Wzięłam orzeszki i podziękowałam, a w zamian dostałam szeroki uśmiech młodzieńca.
Rozejrzałam się wkoło czując ogromny spokój który zaznać mogłam tylko tam.
- Co taka piękność robi tu sama?
O mały włos nie padłam na zawał. Obróciłam głowę w bok natrafiając na brązowe spojrzenie nieznajomego. Blondyn przysiadł obok mnie trzymając w ręku kubek z piwem.
- Do mnie to pytanie było?
- A widzisz tu inne kobiety? - zapytał unosząc brew. Wskazałam ręką mu całe zgromadzenie siedzące przed nami - One są jakby to grzecznie ująć trochę starsze dla mnie.
Uśmiechnęłam się krzywo i włożyłam do buzi kilka orzeszków, pogryzłam je w drobny maczek i przełknęłam. Przejechałam językiem wzdłuż linii zębów i położyłam dłoń na brzuchu, chciałam odciągnąć od siebie niepotrzebną uwagę mężczyzny.
- Boli cię coś?
- Jestem w ciąży - odparłam jakby nigdy nic.
Nie myliłam się, chłopak nagle przypomniał sobie, że w domu czeka na niego narzeczona która była w podobnej do mnie sytuacji. Przeklinałam takich na całe życie.
Minęła aż godzina, robiło się coraz jaśniej więc postanowiłam wrócić przed momentem gdy Mary postanowiłaby się obudzić. Nie chciałam sprzeczek. Były one zbędne.
Wolnym krokiem wróciłam do naszego mieszkania, lecz niestety. Nadzieja matką głupich. Zastałam wściekłą brunetkę w satynowym szlafroku, trzymała mój telefon jak i swój w dłoni.
- Gdzieś ty na litość Boską była?! - krzyknęła w moją stronę.
Zgięłam się by zdjąć buty i jak wyprostowałam się postanowiłam ją uspokoić.
- Mary, spokojnie. Nic mi nie jest. Wdech, wydech...
- Ty mnie rodzić uczysz, czy co - warknęła i usiadła na wysokim krześle przy wyspie kuchennej - Martwiłam się. Wstałam napić się wody, chciałam do ciebie zajrzeć, a tam co? Puste łóżko. Wiesz która godzina? Dziś mamy lot.
- Dziś? Mary, oszalałaś?
- Ge jak wylecimy idealnie trafimy na Wigilię. Jest o dziewiętnastej, przecież ci mówiłam.
Przez tę całą zmianę czasową lekko postradałam zmysły. Może to było tylko sześć godzin, ale już robiło swoje, a w tym stanie jeszcze bardziej. Jak przylecieliśmy tu miałam okropne problemy żołądkowe. Ciągle ślęczałam pod toaletą i wyrzucałam z siebie całe jedzenie.
- Pojedziemy od razu do moich rodziców, tam mamy spędzić wszyscy razem całe święta, będzie cudownie!
Oj gdybym tylko wiedziała, jak bardzo...
Zagłada nadchodziła szybciej niż się spodziewałam.
CZYTASZ
Zakochani w sobie |18+
Roman d'amourLiam Garcia, oraz Giorgia Giovanii. Obydwoje zagubieni, zaś Liam nie próbujący nawet dotrzeć na właściwą drogę, Giorgia, dziewczyna pragnąca szczęśliwej rodziny. Trzecie część z serii: Uwikłani.