2. Rozdział 14

1.9K 81 15
                                    

Liam

Stukałem palcami o blat stołu, czekałem to odpowiedź Georgii, której wzrok uciekał w każdą, możliwą stronę świata ale mnie pomijała.

- Bo ja...- zaczęła cichym głosem ale w pewnym momencie w domu zrobił się gwar, a żołnierze ojca weszli mając białe jak ściany twarze.

- Szefie - głos dowodzącego lekko drgał - Można na słowo?

Mój ojciec wytarł chusteczką usta i opuścił jadalnię wraz z resztą, sam ciekawy sięgnąłem za kule i jak pieprzony karaczan udałem się za nimi. Gdy znalazłem się pod gabinetem już dało się usłyszeć podniesiony głos Mosculio.

Wszedłem do środka i przymknąłem drzwi.

- Co jest?

- Jebany, stary dziad Hurgon wyprowadził nas w pole. Przez ten cały, pierdolony czas miał przykrywkę w postaci swojego brata, który wszędzie podawał się za niego. Schwytali...- przerwał na moment, a we mnie krew zaczęła buzować. Zacisnąłem mocno dłonie na rączkach i przechyliłem lekko głowę - Schwytali jego brata, nie jego.

- Skurwysyn! - syknąłem i skierowałem kule prosto na dowodzącego - Do chuja naprawdę nie zauważyliście jebanej różnicy?!

- Minęło przecież tyle czasu odkąd spierdolił, nie obwiniaj Drake. Teraz najważniejsze jest to by znowu znaleźć jego trop. Tak naprawdę jesteśmy w samym centrum jego gry i może być wszędzie. Musimy sprawdzić szeregi, między nimi może znajdować się jakiś kret.

- Mary i Georgia tym bardziej teraz muszą zostać - odparł wuj Carlos.

Z całą pewnością mu przytaknąłem, nie mógłbym znieść tego jakby znowu coś mogło się jej stać.

- Ale najgorsze jest to, że wzniecił wojnę z Rosjanami, Szewczenko ma zjawić się u nas jak najszybciej i połączyć siły.

Maksim Szewczenko był jednym z potężniejszych bossów chodzących po jebanej ziemi. Przejął stanowisko po swoim zmarłym niedawno ojcu, i chodź minęło jedynie cztery lata władał Europą. Nasz kartel jednak chciał utrzymywać z nim dobre stosunki.

- Nie możemy powiedzieć tego kobietom, dostaną zawału- Fabiano słusznie zauważył.

- Jak tylko Maksim zawita w naszych progach będziemy musieli trzymać najbliżej Georgię. Każdy wie, że głównie chodzi tu o nią, o jej życie i bezpieczeństwo. Stary poluje tylko na nią kosztem innych.

- Niech trzyma się od niej z daleka stary, sflaczały fiut - splunąłem na podłogę.

- Co teraz robimy? - zapytał Drake.

- Macie tego chuja, jego brata w piwnicy? - zapytał Michael.

- Tak jest, zapewniliśmy go już, że żywy stamtąd nie wyjdzie - skinął głową posłusznie bratu.

- Idziemy się z nim zabawić? - zapytałem pełen pragnienia by wsadzić temu chujowi nóż prosto do gardła.

- Ty zostajesz. Nie pomożesz nam, a jedynie wprowadzisz zamieszanie, wracaj do Georgii, miała coś do powiedzenia - słusznie zauważył ojciec.

- Macie zatłuc go na śmierć jak tylko dowiecie się czegokolwiek - syknąłem i udałem się w stronę wyjścia.

- Młody czy ty słuchałeś Drake'a? Jasno już mu dał do zrozumienia, że żywy nie opuści naszych terenów. Teraz zmykaj do swojej księżniczki - Mosculio cmoknął w powietrzu.

Wywróciłem oczami i w delikatnej panice wróciłem do jadalni gdzie panowała grobowa cisza. Korzystając z tego, że nie było Vincenta który siedział obok Ge, usiadłem na jego miejscu i złapałem ciepłą dłoń brunetki. Potarłem delikatne knykcie i złożyłem czuły pocałunek.

- Synku, o co chodzi? - zapytała przerażona rodzicielka siedząca naprzeciwko mnie.

- Nic, nie musisz się martwić - odparłem delikatnie rozszerzając nogi.

- Widzę w twoich oczach lekką niepewność i udrękę.

- Mary możemy porozmawiać obydwie na osobności? - cichy głos należący do mojej ukochanej rozległ się obok.

Gdy zniknęły w korytarzu zamknąłem lekko powieki by uspokoić kołatanie serca.

Musiałem ją chronić, przecież nie mogłem stać i czekać jak cipa na to by ten jebany staruch dotarł do niej, i wziął to czego chciał. Jej całej. Obawiałem się jednego, skoro ten jebany cwel nas wykiwał to mógł ukrywać się nawet w jebanych Włoszech i tam mógł ją obserwować.

Na samą myśl, że mógł widzieć ją w ukryciu, aż coś we mnie pękało.

- Mary i Georgia nie mogą opuścić murów tego domu, zrozumiano?! - stanowczy tembr ojca dotarł z mojej lewej strony.

Nikt nie pytał, ale wiedziałem, że kobiety chciały wiedzieć więcej. Niestety wtedy nie mogłem powiedzieć im nic. Chodziło o być albo nie być Georgii.

Postanowiłem pójść do niej i Mary.

Stojąc przed drzwiami pokoju brunetki zmroziło mnie, nie wiedziałem co mam powiedzieć, po tym co tam usłyszałem.

- Nie chce by to dziecko wychowywało się bez ojca ale...nie mam wyjścia.

Otworzyłem szeroko oczy, w pewnym momencie zabrakło mi tchu.

- Georgia nosisz w sobie dziecko innego faceta? - z trudem przeszło mi to przez gardło.

Spanikowana obróciła się w moim kierunku, a Mary szybko się ulotniła. Zostałem ja i ona...

Zakochani w sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz