Liam
Moja matka zwariowała na punkcie ozdób świątecznych. Sama pod pretekstem wyjazdu do kosmetyczki zostawiła mnie siedzącego na wózku, przed oknem z którego widać było ozdobiony ogród tylko dlatego bym pilnował, czy dekoratorzy czegoś nie spierdolili.
Chciałem wstać z tego jebanego ustrojstwa i jej coś zrobić. Przeżyłem wpychanie kaszek które i tak zjadała Paola, ale nie mogłem darować sobie tego, że wykorzystuje mnie w tak absurdalny sposób. Równie dobrze mogła zlecić to jakiemuś żołnierzowi!
Ostatni raz zerknąłem na wysokie drzewo ubrane w żółte światełka i wywróciłem oczami w którym i tak gdy mrugałem widziałem plamki światła.
- Już jest, kurwa idealnie - jęknąłem i sięgnąłem po szklankę soku. Niestety facet nie słyszał mnie i dalej zmieniał położenie lampek. Upiłem odrobinę soku ze świeżo wyciskanych pomarańczy i odchyliłem głowę do tyłu.
- Biedak - z tyłu usłyszałem głos Malcolma. Dobrze wiedziałem, że miał na ustach błąkający się uśmiech - Za trzy dni zjawi się Georgia.
Zacisnąłem mocno powieki by nie wybuchnąć.
- Co w związku z tym? - wysyczałem.
- Nie denerwuj się już tak, bo ci żyłka pęknie. Nic. Chcę jedynie wiedzieć czy naprawdę popierdolony jesteś do tego stopnia, że chcesz przed nią uciekać. Owszem mogę załatwić ci mieszkanie na ten czas, ale...
- Jeśli znowu wyjedziesz mi z samotnością w tej jebane święta. Uwierz mi, nie widzi mi się siedzenie przy jednym stole, kurwa na wózku inwalidzkim!
- Przesadzasz gorzej niż baba, powiem ci tyle. Teraz mam cię stąd zabrać czy kurwa będziesz dalej siedział i użalał się nad sobą?
- Niedługo ma zjawić się Juliett - przetarłem twarz dłońmi, i spojrzałem na niego.
- Leci na ciebie ta małolata, widać z mili. Uważaj na nią - zaznaczył i złapał za uchwyty w oparciu wózka. Ruszyliśmy w stronę sali do rehabilitacji.
Co do dziewczyny to brat nie oświecił mnie. Już od pierwszego spotkania dało się to wyczuć, ale sądziłem, że jasno dałem jej do zrozumienia, iż nie jestem zainteresowany.
Moje serce dalej należało tylko do jednej kobiety...
- Nie musisz się martwić co do niej, jak tylko moja noga wróci do sprawności pożegnamy się już na dobre - prychnąłem i swoimi siłami przemieściłem się na materac.
- No mam nadzieję...- mruknął, ale nagle drzwi się otworzyły a przez nie weszła wcześniej wspomniana blondynka. Miała na sobie jak zawsze krótkie spodenki i obcisłą bluzkę. Jak zapytałem się jej czy nie lepiej zakładać czegoś luźniejszego dała jasno do zrozumienia, że jest jedynie kobietą która ma się czym pochwalić więc w jej szafie nie ma miejsca na luźne ciuchy.
Czy miała większy biust od Ge?
Jasne, że nie. Zapewne jej z łatwością zmieściłby mi się w dłoni, lecz brunetki piersi były jędrne i duże. O tyłku nie chciałem wspominać, Ge miała piękną, wypukłą gruszkę, a ona?
- Możemy zaczynać? - zapytała gdy Mosculio z zaciśniętą szczęką opuścił miejsce. Zerknąłem na siebie i zaprzeczyłem.
- Zjawiłaś się za wcześnie, nie jestem jeszcze przebrany - odchrząknąłem.
- W takim razie pomogę ci.
Nie dała mi momentu na odpowiedź bo dopadła do moich guzików koszuli jak jakaś zwierzyna. Całe szczęście, że z moimi rękoma było o dużo lepiej więc unieruchomiłem ją. Pozwalała sobie na za dużo, ale nie mogła odejść, gdyż dzięki jej rehabilitacji widziałem jakiekolwiek rezultaty.
- Nie prosiłem o pomoc - zaznaczyłem i sam rozpiąłem koszulę, założyłem czarny bezrękawnik, gorzej jednak było ze spodniami. Z powodu na nogę musiała już mi pomóc.
Mogłem zauważyć ten jebany błysk w jej oczach. Zdenerwowany zarzuciłem ręce do tyłu i podparłem się na łokciach.
- Zaczynajmy, nie mam czasu.
- Oczywiście - oblizała usta i położyła swoje ręce na moim kolanie - Boli? - zapytała gdy kciukiem zaczęła ugniatać.
- Boli, ale nie w złym tego słowa znaczeniu. Wydaje się to być normalne a nie spowodowane przez uraz.
- Idziemy coraz lepiej Liamie - posłała mi uśmiech i zaczęła rehabilitację.
Ja przez ten czas jednak nie mogłem się skupić na wykonywanych przez nią ruchach, ciągle zastanawiałem się jednak czy wyjazd na święta jednak miał sens. Jednak nie chciałem narażać się na zadręczające spojrzenie brązowych oczu.
- Liam - dłoń Juliett nagle znalazła się na moim policzku, zostałem wybudzony z pieprzonego transu - Teraz ty, sam .
Spiąłem każdy mięsień i zgiąłem nogę, czułem okropny dyskomfort, ale wiedziałem, że później odpłaci mi się to dość porządnie.
- Synku! - głos matki dobiegł zza drzwi.
Jeszcze jej brakowało! Życie nie ma dla mnie litości!
- Tu! - krzyknąłem by zdołała mnie usłyszeć. Weszła do środka o mały włos nie wyrywając drzwi z zawiasów. Zmierzyła wzrokiem blondynkę która trzymała dłonie na moich udach.
Nie spuszczając z niej wzroku odparła:
- Mosculio powiedział mi o twoim popieprzonym planie, nie ma opcji. To są święta, masz je spędzić z nami i kuzynostwem!
Jebany Mosculio! W tamtym momencie naprawdę bliski byłem wybuchu.
- Mamo będą same problemy, na tym wózku mnie tam jeszcze nie było - jęknęłam i przymknąłem powieki.
- Co ty wygadujesz?!
- Przepraszam, że się wtrącę ale te święta spędzam sama, mogę pomóc.
Myślałem, że się przesłyszałem. Jeszcze jej brakowało tam, mogłem wiedzieć z czym się to liczyło. Dobieranie się do mnie na oczach reszty. Nie mogłem na to pozwolić.
Uniosłem spojrzenie na matkę która przechyliła głowę w bok i zmrużyła powieki.
- W takim razie zapraszamy na Wigilię za trzy dni, o dziewiętnastej.
- To będzie dla mnie naprawdę zaszczyt towarzyszyć państwu podczas tak ważnej kolacji.
O mały włos nie ukłoniła się przed moją rodzicielką.
Musiałem stamtąd zniknąć, już mało brakowało a powiedziałbym i wiele słów za dużo.
TO SIĘ KURWA NIE DZIAŁO!
CZYTASZ
Zakochani w sobie |18+
RomanceLiam Garcia, oraz Giorgia Giovanii. Obydwoje zagubieni, zaś Liam nie próbujący nawet dotrzeć na właściwą drogę, Giorgia, dziewczyna pragnąca szczęśliwej rodziny. Trzecie część z serii: Uwikłani.