2. Rozdział 16

1.9K 73 8
                                    

Georgia

Pociągnęłam nosem i kciukiem zaprzestałam głaskania brzucha. Byłam zrujnowana, słowa Liama na dobre złamały mi serce, nie potrafiłam spojrzeć na niego inaczej niż na kogoś kto nazwał mnie dziwką. Chodź nie miałam z nią nic wspólnego. Musiałam ratować się przed nim, przed tym zanim ojciec kazał by mi stanąć na kobiercu ślubnym razem z tym...

- Ej, co się stało? - Mary zamknęła drzwi za sobą i usiadła obok mnie. Przytuliła od boku i posłała smutny wyraz twarzy.

- Powiedziałam mu, a on...a on nazwał mnie dziwką - płacz znowu dopadł mnie, a ciało zaczęło się trząść.

Znieruchomiała, a potem gwałtownie wstała i wyjęła ze swojej podwiązki na kolanie którą ukrywała pod sukienką swój scyzoryk.

- Idę mu fiuta odciąć! - ruszyła w kierunku drzwi. Pognałam za nią, lecz była jak pieprzony kangur, w kilku sekundach już usłyszałam hałasy dochodzące z salonu - Chuju jebany ty! - wycelowała w zmarnowanego Liama ostrzem, złapałam za jej łokieć ale była jak dziki zwierz, nie do powstrzymania,

- Mary, dziecko odłóż to, co ci do głowy strzeliło?! - ciocia Lauren próbowała załagodzić sytuację.

- Ten jebany cep wyzywał Ge od dziwek, sam jesteś dziwkarzem ty! Jak możesz? Kurwa w jebany sposób wykorzystałeś ją, zrobiłeś dziecko, a teraz? Robisz z niej Anastazję?!

Atmosfera zdawała się być napięta do tego stopnia, że mogłam wziąć od brunetki scyzoryk i pociąć ją.

- Słucham? Jaka ciąża? Jaka dziwka? O co tu chodzi? - z roześmianej i zarumienione rodzicielki nie zostało nic. Stała blada jak ściana, ojciec złapał ją w pasie i posadził ją na kanapie, złapała się za klatkę piersiową i zaczęła łapczywie brać powietrze do płuc.

- Mamo - podeszłam do niej i położyłam dłonie na jej zimnych - Jestem w ciąży - odparłam przymykając powieki, czekałam na reakcję reszty.

- A ten chuj, który śmie nazywać się moim bratem jak się dowiedział zaczął ją wyzywać, mogę odciąć mu klejnoty?

- Mary na litość Boską, zamknij się już! - Mosculio wyrwał jej z dłoni scyzoryk, i skierował na nią wściekłe spojrzenie - Siad!

- Nie jestem psem, psie - warknęła i uniosła dumnie brodę - A wracając, Liam! Zadarłeś z nami, jest nas teraz trójka - pokazała na mnie, i na siebie - W nocy dopadnę cię!

- Mary - syknęłam - Już wystarczy.

- Ale jak to? Przecież...to dlatego tak zajadałaś się babeczkami, to wszystko...Boże kochanie ja się naprawdę cieszę - matka rozpłakała się w moje ramię, takiej reakcji nie spodziewałam się.

- I co teraz? - zapytał zaskoczony Fabiano.

- Jak to co?! - mój ojciec wręcz pałał nienawiścią w kierunku Liama który patrzył na mnie jak zbity pies, niestety nie działało to na mnie, nie wtedy, już nie - Liam i Georgia mimo wszystko muszą wziąć ślub! Kurwa wiedziałem, że to się tak skończy, wiedziałem!

- Carlos uspokój się - stryj Treyvon chciał go jakoś uspokoić ale na nic.

- Jak mam być spokojny, co? Teraz tym bardziej Hurgon będzie chciał zemsty! Do chuja! Nie zamknę Ge w domu, ale teraz - patrzył mi prosto w oczy - Nie ma innej opcji, póki nie zjawi się Maksim, nie może opuścić waszego domu, tu jest bezpieczna.

Zamarłam, nie chciałam zostawać tam ani chwili dłużej, tym bardziej pod jednym dachem z nim.

- Nie, ojcze nie rób mi tego - podeszłam szybko do niego i złapałam za bark - Ojcze, błagam - błagałam go rozpaczliwie.

- Nie mamy innego wyjścia, znowu jesteśmy narażeni, nie możemy cię stracić - pocałował mnie w czoło.

Zakryłam usta dłonią.

- Ale ja nie chcę! Nie zostawiajcie mnie tu z nim.

Wiedziałam jak mogło to brzmieć, jakbym była cholerną egoistką która patrzyła jedynie na siebie ale zranił mnie cholernie, kolejny raz. Jakby to była jednorazowa sytuacja, ale niestety...nie zrobił tego pierwszy raz, a któryś z kolei.

Sądziłam, że musiał w końcu nastąpić ten czas by powiedzieć stop, mimo, że dla mnie był wszystkim czego potrzebowałam, i gdzieś w podświadomości sądziłam, że jednak dane nam będzie stworzyć cudowną rodzinę, ale jednak jak zwykle się myliłam.

Mogłam zrozumieć, że przez to co widział wtedy w klubie mógł wnioskować nie wiadomo co, ale mógł porozmawiać na spokojnie, nie od razu wyciągać pochopnych wniosków.

- Ge, uspokój się - jego spokojny ton nie polepszał sytuacji, nie mogłam na niego spojrzeć. Był jak pieprzona odraza - Nie możesz się denerwować.

- Chyba kpisz, na sam twój widok od razu podnosi mi się ciśnienie, najlepiej jakbyś zamknął swoją paszczę i nie odzywał się już ani słowem!

Nie musiałam unosić wzroku, a i tak wiedziałam, że miał mnóstwo bólu w swoich cudownych oczach.

- Musicie jakoś się pogodzić, teraz jesteście na siebie skazani - ciocia Lauren uścisnęła moją dłoń - W takim razie w naszej rodzinie zawita kolejny szkrab, znasz już płeć?

Zaprzeczyłam od razu, chciałam by to była niespodzianka ale po czasie zrozumiałam, że na dłuższą metę bym nie wytrzymała i poszła do lekarza zapytać czy to chłopczyk czy dziewczynka.

W duchu liczyłam na małą księżniczkę, chciałam czesać jej włoski, ubierać najpiękniej jak mogłam, wpinać kolorowe kokardy.

- Ginekolog masz we Włoszech, prawda? - zapytała mama.

- Tak - odparłam ciszej i usiadłam na rogu kanapy, gdyż zakręciło mi się delikatnie w głowie, obawiałam się konsekwencji związanych z natłokiem nerwów - Dacie mi wody?

- Mary leć po sok, lepiej ci się zrobi, uwierz mi - wiedziałam, że Holdy miała rację, przecież prawie każda z kobiet prócz Mary przechodziła ciąże.

- Ej a mam takie pytanie - o wilku mowa...

- Tak? - zapytał spokojnie Mosculio.

- Ten Maksim to ten Rosjanin, prawda? - zapytała z błyskiem w oku, już sama dobrze wiedziałam co mogło chodzić jej po głowie. Podała mi szkalnkę a sama stanęła pod ścianą i zagryzła wargę. Gdy wuj jej przytaknął poprawiła swoje spore piersi i uśmiechnęła się - Jak przyjedzie, dajcie znać. Chętnie przypomnę mu o sobie.

No tak, Mary łasiła się na każdego przystojniaka z rodzin mafijnych tylko po to by mieć zajebistą "dupę" męża, jak to określiła. Chciała przekonać ojca by wydał ją za jakiegoś.

Z tego co wiedziałam Szewczenko nie należał do grzecznych chłopców, oj nie.

Mogło z tego wyniknąć wiele złych rzeczy, tak czułam.

- Mary idź już sobie - jęknęłam - I odłóż każdą ostrą rzecz do mojego kuferka, jednak klejnoty Liama zachowamy, jak na razie. Chodź jak mnie ochota najdzie pozbędę się ich za jednym pociągnięciem...

- Już! Koniec, teraz obydwoje musicie dojść do zgody, nikt tego za was nie zrobi. Ale jedno już wiemy, ślub jest nieunikniony.

Czekałam na zbawienie, lecz jednak nie. Byłam pokonana, znokautowali mnie wszyscy, obawiałam się jednak, że już po nim nie wstanę na równe nogi. 

Zakochani w sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz