2. Rozdział 11

1.9K 78 8
                                    

Georgia

Zsunęłam rękawy swojego sweterka na dłonie i wzięłam głęboki oddech. Wiedziałam, że czekała mnie ciężka rozmowa z Liamem, podczas której nie chciałam palnąć głupoty, nie odczuwałam nawet, że to był odpowiedni moment na powiedzenie mu o ciąży.

Zastałam go siedzącego na wózku przy oknie w salonie, gdzie nie było nikogo prócz niego. Cieszyłam się chodź z tego, że dane nam było porozmawiać sam na sam.

- O czym chciałeś porozmawiać? - odważyłam się odezwać chodź mój głos przypominał drganie, a serce łomotało jak dzwon w piersi.

Obrócił się delikatnie w moją stronę i zaczął skanować wzrokiem całą sylwetkę. Przełknęłam głośno ślinę i usiadłam na kanapie i podkuliłam delikatnie pod sobą nogi. Mój wzrok powędrował na ciemne panele które wyłożone były na całej podłodze.

- O tym co się zdarzyło cztery miesiące temu - jego tembr głosu nie przypominał także tego pewnego Liama.

Prychnęłam na to co powiedział i pokręciłam głową.

- Nie uważasz, że to trochę za późno? Minęło już tyle czasu, że nie warto.

- Ja uważam, że warto, Georgia - warknął i zjawił się tuż obok mnie, z wielkim oporem wstał z wózka i opadł obok mnie. Co jakiś czas zerkałam na niego spod wachlarza rzęs.

- Mamy całkowicie odmienne zdania, widzisz?

- Wiesz, że jesteś tylko moja, truskaweczko? Oddałaś mi się - tym razem tę pewność w głosie dało się wyczuć na milę.

- Nie masz żadnych dowodów na to, że spaliśmy ze sobą, to po pierwsze - obróciłam się w końcu w jego kierunku i natrafiłam na ciemne spojrzenie - Po drugie aktualnie mogę nawet zrobić zabieg rekonstrukcji błony dziewiczej, a potem poprosić ojca o męża - wymusiłam w jego stronę bardzo słodki uśmiech, aż za słodki jak na moją osobę.

Widziałam ten zalążek wściekłości w jego źrenicach.

Oczywiście, że jestem na ciebie skazana niemoto, zrobiłeś mi dziecko! Żaden facet mnie nie zechce nawet z błoną dziewiczą!

On na razie nie musiał o tym wiedzieć, chciałam zobaczyć czy mu dalej na mnie zależy. Musiałam korzystać póki nie było aż tak widać brzuszka, który niestety z dnia na dzień rósł coraz bardziej.

- Nie zrobiłabyś tego - syknął przez zaciśnięte zęby. Obawiałam się, że jakby robił tak jeszcze przez jakiś czas straciłby je.

Szczerbaty Liam?

Chciałam to mimo wszystko zobaczyć.

Może będę miała szansę sama mu wybić jedynki.

Przez hormony które prawie, że cały czas mi buzowały do głowy wpadały coraz głupsze pomysły. Podczas lotu chciałam zrobić siku w kubeczek plastikowy i wylać to przez małe okienko, które no jak się okazało nie otwierało się. Mary myślałam, że udusi się ze śmiechu, a ja resztę lotu spędziłam obrażona na nią.

Niewdzięcznica śmiała się z ciężarnej!

- Chcesz się przekonać? Jeszcze jutro mogę mieć wykonany zabieg - oblizałam czubkiem języka górną wargę, a głód na babeczki ponownie zaczął wzrastać.

- Możesz przestać zachowywać się jak dziecko? Masz dwadzieścia prawie dwa lata a zachowanie gorsze od Octavio czy nawet Paoli.

- Jak ci coś nie pasuje, tam są drzwi - pokazałam kciukiem za siebie.

- Ale to ty jesteś w moim domu, skarbie - cmoknął, na co wywróciłam oczami i westchnęłam.

- Zara mogę stąd wyjść, sam zaproponowałeś spotkanie, a teraz mnie wyrzucasz? Ty niewdzięczniku! - złapałam za poduszkę i uderzyłam go.

- Możesz się uspokoić, no na litość Boską, Georgia! Chciałem porozmawiać z tobą jak z dorosłym, odpowiedzialnym człowiekiem ale najwidoczniej nie da się - fuknął i obrócił głowę w bok.

- Pieprzysz jak stara babcia, mów o co chodzi. Zmęczona jestem - przeciągle ziewnęłam i uniosłam wysoko ręce.

- Po prostu to co zdarzyło się wtedy, w sali szpitalnej...to nie byłem ja, Ge. Mówił to jakiś zapatrzony w swoje cierpienia burak który nie chciał cię męczyć samym sobą.

- Co do buraka masz racje, jesteś nim. Zaś co do drugiej części twojej wypowiedzi to chcę ci przypomnieć tylko, że przy twoim szpitalnym łóżku składałam ci jakieś jebane przysięgi wręcz małżeńskie, ale rozumie...- uniosłam wysoko ręce - Chciałeś zgrywać pieprzonego bohatera który radzi sobie świetnie sam ze sobą, chodź tak nigdy nie było!

Zamilkł, wiedziałam, że trafiłam w punkt. Zamrugałam kilka razy powiekami, by nie puścić emocji i je przymknęłam.

- To, że jeździsz na wózku jest przyczyną tego wypadku czy...

- Tak, postrzelili mnie tak, że ledwo co zdołali ją uratować.

Zamarłam a złość na niego rosła z każdą, pieprzoną sekundą coraz bardziej.

- Słyszałem to co mówiłaś, wtedy ale...nie chciałem być miała mnie jako za ciężar, jako coś czym musiałabyś się opiekować. Jednym rozwiązaniem wtedy było dać ci spokój, a to, że nie byłaś w ciąży jeszcze bardziej pozwoliło mi na ten ruch.

Nie wierzyłam własnym uszom, czy on sądził, że po kilku dniach zrobię test i od razu wyjdzie wynik?!

- Jesteś jeszcze głupszy niż myślałam. Wiesz, że lekarz powiedział, że możesz mieć nawet problemy z mózgiem? Mogłeś mieć uszkodzony jakiś jebany płat który był odpowiedzialny za połowę funkcji jakie wykonywałeś. I co? Uciekłam? Jakoś nie! - jedna łza spłynęła po moim policzku gdy przypomniałam sobie co wtedy przechodziłam.

Z bólem uniósł na mnie wzrok. Otarłam słoną ciecz i już chciałam wstać, ale złapał mnie za łokieć.

- Juliett jest, a raczej była jedynie moją rehabilitantką. Nikim więcej, musisz mi uwierzyć...- widziałam te szczerość w jego czarnych tęczówkach.

- Nie obchodzi mnie to, Liam. Wybrałeś już cztery miesiące temu gdy wygoniłeś mnie jak szmatę ze szpitala - wyrwałam się z uścisku i szybkimi krokami udałam się do pokoju. Zamknęłam drzwi i drżącą dłoń przyłożyłam do czoła - Ge, musisz się uspokoić. Zrób to dla siebie i maluszka, zrób to...- mamrotałam pod nosem i opadłam na łóżko.

Potrzebowałam długiej kąpieli i drzemki. Cała ta sytuacja wyprała ze mnie jakiekolwiek chęci nawet by coś zjeść, a było to cholernie ważne.

Udałam się do łazienki, tam odkręciłam kurek a ciepła woda zaczęła napełniać wannę. Zdjęłam z siebie ciemne legginsy i sweterek. Spięłam włosy w wysokiego, luźnego koka i sięgnęłam po żel, nalałam go dość sporo do wody a resztkami z dłoni nałożyłam go na brzuszek.

- Oj skarbie, twój ojciec jest taki głupi, ale dalej go kocham - wykrzywiłam wargi w grymasie i uważając na wszystko weszłam do ciepłej wody.

Przymknęłam powieki i wypuściłam powietrze z płuc. Było mi go szkoda, ale tak tylko trochę...Zranił mnie. Musiał pocierpieć trochę tak samo jak ja.

Nie tak łatwo Panie Garcia, nie tak łatwo wejść znowu na dobre do mojego życia.

Lekko próbowałam go nawet zrozumieć ale wydawało się być to absurdem. Trzymałam go za rękę tłumacząc, że nie opuszczę nigdy nawet jeśli coś się stanie, a on? Miałam wrażenie jakby to olał, i decydował za mnie.

Nigdy bym go nie opuściła, całą sobą bym wspierała go w tej trudnej drodze. Za bardzo go kochałam by odchodzić.

Zakochani w sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz