2. Rozdział 24

1.8K 69 5
                                    

Liam

Otworzyłem obolałe oczy, czułem jak coś przygniata moją klatkę piersiową. Gdy ciepło zaczęło parzyć moje nogi krzyknąłem i gwałtownie uniosłem się do siadu. Spadło ze mnie jakieś pudełko które zaczynało się palić!

Poczułem zapach dymu który przedostawał się zza drzwi łazienki. Zasłoniłem usta oraz nos dłonią, bo zaczynałem się dusić.

Dopiero po czasie dotarło do mnie, że znajdowałem się pośród palącej się przestrzeni.

- Georgia! - krzyknąłem mając nadzieję, że jednak udało się jej uciec, lecz na nic.

Wstałem z podłogi i mimo bólu rozchodzącego się w nodze wyszedłem z pokoju, gdy zobaczyłem w sąsiednim pomieszczeniu palące się meble, przełknąłem ślinę i zacząłem uciekać w stronę salonu.

Tam zastał mnie przerażający widok, ciała moich bliskich leżały na podłodze a ogień był coraz bliżej. Byłem bezradny, sam ledwo co opuściłem azyl, w którym także zaczynało się wszystko walić.

Położyłem rękę na szyi Mosculio, oddychał. Zacząłem poruszać nim do momentu aż nie udało mi się przywrócić go na ziemię, otworzył oczy i na początku jedynie mi się przyglądał lecz po chwili gdy poczuł dym gwałtownie się uniósł, o mały włos nie stracił równowagi.

- Mosculio! Musimy ich ratować! - niemal wyjęczałem, bo ból nogi był nie do zniesienia.

- Musimy ich stąd ewakuować, spróbuj obudzić Fabiano...- zaczął się rozglądać, ale brata nie było w pobliżu - Kurwa Fabiano! - krzyknął i poleciał schodami na których już widać było zbliżające się płomienie.

Boże miej litość!

Pierwszy raz w życiu chciałem sam umrzeć tylko po to by reszta przeżyła.

- Mamo - upadłem przed rodzicielkę i zacząłem ją ocucać, jednak na nic. Nie ruszała się, najgorsze było jednak to, że nie wyczuwałem jej pulsu - Mamo!

- Nie mamy czasu! Musisz ich ewakuować! - ledwo co usłyszałem głos z boku, ojciec także się ocucił i resztkami sił uniósł ciotkę, ja zaś dalej ratowałem matkę.

Nie mogłem jej stracić!

Z płomieni wyłonił się Mosculio, ciągnął za sobą nieprzytomnego Fabiano który wyglądał okropnie. Nie zważał nawet na to, że dzięki wstrząsom jego głowa mogła ucierpieć.

Byliśmy skończeni...

***

- Co z mamą? - zapytałem zachrypniętym głosem, dalej przed oczami miałem jej siną twarz.

- Synu, wszystko jest dobrze. Uratowali ją...- widziałem pierwszy raz w życiu ojca w takim stanie. Nie hamował nawet łez - A twoja noga? - przetarł dłonią oczy.

- Dobrze.

Nastała cisza, nie mogłem znieść faktu, że straciliśmy tak naprawdę wszystko, nawet moją Georgię i dziecko.

Nie wiedziałem nawet gdzie zacząć ich szukać, Hurgon, jego syn i ta jebana psychopatka mogli znajdować się wszędzie.

- W poszukiwaniach Ge pomorze Maksim, i jeszcze kilku bossów, nawet Horhe zafundował swoją pomoc. Przez tę sytuację zjednoczymy ze sobą kilka rodzin.

- Co teraz będzie? - zapytałem patrząc za okno szpitalne.

- Carlos zaoferował możliwość przeniesienia się do nich, ale mamy dom za miastem, tam się przeniesiemy już na stałe...a co do reszty, jakoś to będzie.

- Nie żal ci tego co straciłeś?

- Synu, gdybym stracił was wszystkich wtedy mógłbym czuć żal - odparł i zacisnął swoją dłoń na mojej - Nie spocznę do czasu aż nie znajdziemy Georgii, i mojego wnuka, rozumiesz?!

- Ojcze straciłem ją...ich kolejny raz - emocje puściły i wypłakiwałem przy nim żale.

- Nie straciłeś, zaufaj mi. Znajdziemy ich najszybciej jak to jest możliwe - zapewnił.

Tak cholernie chciałem w to wierzyć. Otarłem kciukiem mokre policzki i usiadłem na szpitalnym łóżku.

- Co z Fabiano? - zapytałem patrząc pusto na ścianę w białym kolorze.

- Twój brat przez to, że był na samej górze gdzie ogień od razu się zanęcił ucierpiał najbardziej, ma poparzenia na ciele, po których nie będzie blizn, no może zostać jedynie coś na jego szyi. Synu najważniejsze, że żyjemy, wszyscy.

- Skąd ta pewność?! - ryknąłem - Może ten stary chuj już dawno zrobił coś Ge, może leży tam i...

- Przestań! Natychmiast, jesteś pod wpływem emocji, snujesz scenariusze które odbiegają od prawy.

- Skąd ta pewność?

- Zdaj się na moje sumienie, już nie raz się przekonałeś chyba, że jeśli się mi zaufa, nie zawiodę, tym bardziej ciebie. Jesteś moim synem!

- Chcę poczuć ją blisko, tu - pokazałem na miejsce obok siebie - Chcę by siedziała tu przy mnie, nawet mogę zostać bez pierdolonej nogi by ona tu tylko była.

- Będzie dobrze, zaufaj mi, zaufaj...- z tymi słowami opuścił salę.

Zostałem sam, chodź wtedy miałem w głowie kilka absurdalnych pomysłów, uroiłem sobie mnóstwo złych scenariuszy, popadałem w coraz większe bagno.

Zacisnąłem dłonie na oparciu łóżka.

Moja krew zaczęła wrzeć, a jebany napad agresji pobudził moje ciało do działania. Gwałtownie wstałem z miękkiego materac i podszedłem do okna, otworzyłem je i wyrzuciłem przez nie kilka rzeczy które znajdowały się w sali, posunąłem się nawet do tego by stołek który stał w rogu wyleciał przez nie.

Szyba w aucie które znajdowało się na parkingu roztrzaskała się w drobny mak, i dopiero alarm samochodowy przywrócił mnie na ziemię.

Zdemolowałem całkowicie salę, ale zdołałem znaleźć w sobie jakiś zalążek nadziei, że jednak moje szczęście nie poddało się, walczyło z zimną krwią.

Obiecałem sobie wtedy, że jak tylko znajdzie się znowu w moich ramionach nigdy więcej jej nie opuszczę, ich nie opuszczę...

Dalej nie mogło do mnie dotrzeć to, że miałem zostać ojcem. Miałem zostać czyimś przykładem do naśladowania.

- Znajdziesz ich, i nigdy więcej nie opuścisz - uniosłem wysoko brodę, i zdjąłem z siebie szpitalną piżamę i założyłem ciuchy której ojciec kazał kupić "żyjącej" ochronie.

Z tego co powiedział zastępca nieżyjącego już szefa żołnierzy zginęło około dwudziestu naszych ludzi.

Mimo dalszego dyskomfortu w nodze opuściłem pomieszczenie, chodź lekarz jasno się wyraził, że miałem leżeć i odpoczywać. Nie mogłem tego robić w momencie gdzie nie było obok mnie Georgii.

Póki jej nie znajdę, nie spocznę!

- Co ty robisz?! - Mosculio który wraz z ojcem wyszedł z tego bez szwanku dopadł do mnie.

- Muszę ich szukać - odparłem przybierając spokojny ton - Puść mnie, bo zaraz...

- Spierdalaj do sali, musisz odpoczywać, możesz stracić nogę, chcesz tego? Dlaczego nie możesz nam zaufać?! - potrząsnął mną.

- Ufam wam, ale muszę sam dopaść tego kto ponownie mi ją odebrał, jeśli pokochasz kogoś tak samo jak ja Georgię zrozumiesz!

Wyminąłem go, jak i wścibskie spojrzenia pielęgniarek. 

Zakochani w sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz