Rozdział 6

2.1K 75 2
                                    

Georgia

Kichnęłam, a potem spojrzałam na zegarek stojący na rogu komody znajdującej się przed moim łóżkiem.

Odkąd Liam wyszedł minęło trzy godziny, a żadna wiadomość do nas jeszcze nie dotarła, obawiałam się, że ojciec jak i wuj mogli nieźle wyciągnąć konsekwencje z bruneta, co sama chciałam widzieć na żywo, ale cóż...

- Gi, śpisz? - mama cicho zapukała w drzwi.

Odchrząknęłam i poprawiłam się pod kołdrą.

- Nie śpię, mamo!

Delikatnie zasmucona wkroczyła do pomieszczenia i podała mi telefon, zmarszczyłam czoło gdy zdołałam zauważyć wiadomość od brata.

- Ale jak to? Przecież Troy nie miał takich obrażeń dzięki którym mógłby umrzeć - odparłam czując jak choroba momentalnie opuszczała moje ciało.

Przysiadła na rogu łóżka i bezradna wzruszyła ramionami.

- Jakby nie patrzeć Liam ma dość mocne uderzenie, i nie jednego człowieka zabił w klatce
- tu miała racje. Brunet posiadał wręcz zabójczy cios z którego dość często starał się korzystać, czy to w klatce, czy podczas tortur gdzie jako egzekutor zabijał z zimną krwią - Biedny, nieźle zniszczył sobie reputacje.

- Mamo, ale co teraz z nim będzie? - zapytałam ciekawa.

- Nie mam pojęcia, czekamy na decyzję ojca, Treyvona i Nilsona. To od tego trzeciego zależy tak naprawdę wszystko, to on przejął ster.

Była pewna w stu procentach, że Troy nie zmarł z powodów naturalnych, pragnęłam dowiedzieć się wszystkiego czego byłam w stanie by pomóc Liamowi.

- Gdzie się wybierasz? Przecież masz ponad trzydzieści dziewięć stopni gorączki!

Szybkim ruchem o mały włos nie przewracając się założyłam na stopy klapki, oraz owinęłam się szczelnie puchatym szlafrokiem. Złapałam za swój telefon i wybiegłam z pokoju, na dole zaś zastałam jakąś blondynkę która lekceważąco rozglądała się po wnętrzu rezydencji, gdy jej telefon zabrzęczał zwróciła na niego uwagę, a ja odchrząknęłam.

- Kim Pani jest?

Zerknęła na mnie unosząc wysoko mocno wymalowaną brew. Jej włosy aż oślepiały swoim blaskiem, przez co wyglądały jakby ich nie myła z kilka dni.

- Och, czyli ty musisz być Georgia? - wstała szybko z kanapy i poprawiła czarną mini -Ja jestem Anastazja, narzeczona Troya.

Sytuacja była dla mnie dość nie zręczna, blondynka zachowywała się nad wyraz nie naturalnie, a jej ruchy jedynie utwierdzały mnie w tym coraz bardziej.

- Miło mi - przeciągnęłam delikatnie samogłoskę - Co w takim razie tu robisz, Anastazjo? - założyłam ręce na klatce piersiowej i czekałam na odpowiedź.

Ruchem dłoni zarzuciła włosy do tyłu i ponownie usiadła na kanapie, długie nogi założyła na siebie i wyprostowała się niczym struna.

- Och, czekam.

- Na co? - postanowiłam się przysiąść.

Zmrużyła delikatnie powieki, na co wyglądała jakby jej rzęsy zaraz miały się odkleić. Były przydługie, a w porównaniu z moimi oczami jej wydawały się być niczym jakieś ziarenko. Śmiało mogłam stwierdzić, że ta długość nie pasowała jej, jedynie szpeciła.

- Na decyzję, capo Hurgona, oraz twojego ojca jak i wuja. Czekają na to chyba wszyscy, nie sądzisz ?

- Ależ owszem, że tak sądzę, ale dlaczego sama znajdujesz się w salonie rezydencji którą zamieszkuję? Nie chce być nie ułożona, ale to trochę postępowanie nie godne przyszłej żony.

Prychnęła i wyjęła z torebki czerwoną szminkę, a także złote lusterko. Obrysowała zapewne piątą warstwą kosmetyku wargi i ułożyła włosy w delikatne fale opadające na spory biust.

- Słucham? Wybacz skarbie, ale to twoja mama poprosiła bym tu została i poczekała. Nie moja wina, że sobie gdzieś poszła.

Słuchając jej skrzeków bałam się, że bębenki uszne pękną i stanę się głuchym osobnikiem chodzącym po tej planecie. Żałowałam, że przysiadłam tuż obok niej. Ale zastanawiało mnie to czy wiedziała o śmierci narzeczonego.

- Anastazjo, masz może świadomość, że Troy zmarł?

Znieruchomiała i obróciła nie wiedząc dlaczego dla mnie zdającym się sztucznym szokiem zmierzyła moją osobę.

- Mój kochany nie żyje?!

- Sądziłam, że wiesz o tym kochana. Przyjmij moje kondolencje - wyciągnęłam w jej kierunku dłoń.

Niepewnie uścisnęła ją i skinęła głową.

Po raz kolejny nakryłam ją na kłamstwie, w zielonych oczach zamiast smutku znajdowała się podstępna radość, skutkowało to tym, że chciałam przyjrzeć się jej jeszcze bliżej.

Zakochani w sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz