Rozdział 28

1.9K 66 3
                                    

Georgia

Podsunęłam się na szpitalnym krzesełku i spięłam włosy w niechlujnego koka, drzwi od sali się otworzyły i wszedł przez nie lekarz prowadzący Liama, który znajdował się w stanie śpiączki farmakologicznej w którą musieli go wprowadzić, inaczej zapewne by nie było czego ratować.

Z tego co zostało mi przekazane Liam został pobity, oraz postrzelony. Kula przebiła się na wylot, ledwo mogli zatamować krwotok... sama myśl ponownie o tym, że mogłam szykować się na jego pogrzeb zmroziła mnie.

- Jak wyniki badań, doktorze? - zapytałam delikatnie ściskając zimną dłoń bruneta który w opłakanym stanie leżał obok.

- Na razie stan pacjenta jest stabilny, lecz martwi mnie jednak możliwość uszkodzenia jednego płata mózgu. Będziemy musieli ponowić badania, miejmy nadzieje, że to jednak aparat wykrzywił obraz.

Przełknęłam głośno ślinę, panika ponownie zaczęła rosnąć we mnie po raz kolejny.

- Ale, można jaśniej?

- Istnieje szansa, że w wyniku uderzenia o jakiś kamień, bądź inną dość twardą rzecz, mogło dojść do uszkodzenie płata ciemieniowego który jest odpowiedzialny za dość sporą ilość czynności mózgowych.

- Liam może mnie nie pamiętać? - te słowa ledwo przeszły przez moje gardło.

- Proszę się nie martwić, jeśli doszło do uszkodzenia, będzie pacjent pamiętał osoby, lecz będą problemy z postrzeganiem przestrzeni, pacjent nie będzie mógł sam opuszczać domu gdyż możliwość zgubienia się wręcz wskoczy do dziewięćdziesięciu procent. Będzie miał trudności z czytaniem, pisaniem, oraz lekkie problemy z poruszaniem się.

Moje oczy zaczęły zalewać łzy.

- Niech Pan zrobi wszystko by, on...- otarłam wierzchem dłoni policzek pokryty już słoną cieczą - By on mógł funkcjonować. To takie niesprawiedliwe - wyszeptałam.

- Proszę być dobrej myśli, jak wspominałem mogła być to wina urządzenia z którego mieliśmy widok na płat. Będzie dobrze, proszę w to uwierzyć.

Opuścił salę zostawiając mnie samą z Liamem który tak bezbronnie leżał na łóżku podczepiony do kilku urządzeń.

- Skarbie walcz, proszę. Nawet jeśli to co mówił lekarz, to prawda. Będę przy tobie, i sama dopadnę tego kto ci to zrobił. Nie zostawię tego tak, jestem prawie pewna, że to ten chuj Hurgon, w obawie o ciebie nie zostawię cię tu samego. Nigdy, nie dam ci odejść, rozumiesz?! Nie dam - pochyliłam się i odsunęłam z jego czoła kosmyk ciemnych włosów, złożyłam tam pocałunek a kciukiem podrapany policzek.

Odsunęłam się lekko od niego i sięgnęłam po swój telefon, czekałam na jakieś wiadomości od brata, ojca czy nawet siostry. Niestety od dwóch dni byłam sama ze swoim dochodzeniem które zaczęłam. W mojej głowie była tylko jedna osoba która mogła to zrobić, nikogo nie zaskoczyłoby to gdyby Hurgon napadł na niego. Liam podpadł mu najpierw atakiem na jego młodszego syna, a potem z tą akcją gdzie tak naprawdę odbił mnie z jego parszywych łapsk które chciał na mnie położyć.

Podkuliłam nogi pod sobą w tle słyszałam jedynie pikanie maszyn. W pewnym momencie na moją skrzynkę pocztową dostałem pewne nagranie. Dostałam je od jednego z ochroniarzy z którymi zawarłam sojusz, jako taki, ale obiecali, że nie doniosą ojcu.

Miałam z nimi dość dobrze, bo pod pretekstem prowadzenia dochodzenia śledczego dotarli do pewnych miejsc, gdzie były kamery. Przez nawigację w samochodzie Liama miałam łatwy dostęp do miejsc gdzie się znajdował.

Kliknęłam w nagranie z prędkością światła, a obraz z kamer mimo, że był niewyraźny pokazywał dwa czarne, duże auta. Między nimi znajdował się brunet. Wyglądał jakby szarpał się z czymś.

Nagle obraz znikł, a zastąpiła go czarna plama.

Niby tak mało, a jednak. Musiałam wtedy zdemaskować jeszcze samochody, wiedziałam, że to nie było takie łatwe przez brak rejestracji samochodowych, ale także liczyłam, że Liam się obudzi, i będzie z nim wszystko dobrze.

Przecież musiał walczyć czyż nie?! Musiał zrobić to dla mnie, i może...naszego dzidziusia.

Względem dzieci, mój ojciec dalej pilnował mnie jak oka w głowie gdy tylko piłam cokolwiek przeźroczystego w szklance. Podejrzewał, że popijam, lecz nie.

Postanowiłam, że nigdy więcej nie tknę alkoholu, nawet w najgorszych momentach życia, udam się po pomoc do Angel, Holdy bądź mamy. Przez swój stan widziałam ile cierpienia im dołożyłam.

Zagryzłam wargę i wstałam z krzesła. Podeszłam do okna, a widok jaki tam zastałam wręcz wywołał we mnie sprzeczne emocje.

Jakiś mężczyzna w kapturze kucał obok mojego auta i scyzorykiem nacinał opony, szybko wybrałam numer do ochrony by dać im znać, że coś się dzieje, a sama rzuciłam się w pogoń.

Poprosiłam pielęgniarkę by została przy Liamie, wybiegłam ze szpitala, gdy nieznajomy zauważył mnie zaczął uciekać w przeciwną stronę lecz przed nim nagle wyrosła sylwetka mojego brata.

Zużyłam całą energię jaką miałam w sobie by jak najszybciej się znaleźć przy nich. Odsłoniłam twarz zakapturzonego, i mogłam jasno stwierdził, że nie znałam tego łysola.

- Kim kurwa jesteś?! - Vincent wręcz napluł mu na twarz.

- Nie powiem wam - wyrzucił z siebie z jadem.

- Chłopaki do piwnicy z nim!

Dwóch, napakowanych gości wzięło go na siłę i wsadzili na sam tył samochodu terenowego.

- Siostra, wracaj do sali, zaraz przyjedzie tu jeden i zabierze auto. Zostajesz tu?

- Tak, muszę być przy Liamie... albo dasz mi się z nim rozprawić.

- Ge chyba oszalałaś to...

- Proszę, Vincent. Ojciec przecież sam kiedyś deklarował, że zabijanie z zimną krwią to duma naszej rodziny, wykażę się, a myśl, że miał coś wspólnego ze stanem Liama, wręcz mnie jeszcze gorzej przytłacza. Jeśli mogę, daj mi go zabić, proszę.

- King! Idź do sali, pilnuj Liama! - brunet miał pokerową twarz - Wsiadaj, nie ma czasu!

Zemsta nadchodzi skurwysyny!

Nigdy w życiu nie sądziłam, że myśl o śmierci kogoś innego jak Anastazja i Hurgon uszczęśliwi mnie tak bardzo.

- Młoda tylko czekasz na mój znak, nie robisz nic pochopnie, jeśli zabijesz go od razu nie powie ani słowa, a tego nie chcemy - upomniał mnie brat gdy znaleźliśmy się przed wrotami piekła, w którym znajdował się ten chuj. 

- Nie ucz ojca dzieci robić... - mruknęłam. 

- Słucham? Od kiedy ty płeć zmieniłaś?! 

Wywróciłam oczami i popchnęłam masywne drzwi, weszłam do środka a odór typowy jak dla takiego miejsca dotarł do moich nozdrzy. Poczułam dziwną zaciętość w sobie. 

Musiałam dopaść tego kto to zrobił mojemu ukochanemu, nie wyobrażałam sobie innego scenariusza. 

- I co? Chcesz mieć odciętego fiuta czy raczej wydobyte z ciebie całe wnętrzności? - pochyliłam się nad skulonym na betonowej posadzce facetem. Nawet nie drgnął, czym zdenerwował mnie jeszcze bardziej. 

Obróciłam się sprawnym ruchem i sięgnęłam po nóż, nigdy wcześniej takiego nie miałam w dłoniach, ale zawsze są te pierwsze razy. 

- Pobawimy się, będziesz pierwszym na którym dokonam egzekucji, czuj się wyróżniony skarbie - cmoknęłam w powietrzu i zaczęłam swoje przedstawienie. 

Zakochani w sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz