2. Rozdział 18

1.9K 68 4
                                    

Georgia

Patrzyłam załzawionym wzrokiem na uśmiechniętą rodzicielkę która latała obok mnie jak pieprzony robot. Non stop podstawiała mi pod nos jakieś zdrowe przekąski tłumacząc się tym, że ona przecież przeszła wiele ciąży i wiedziała o dużo więcej, ale obawiałam się jednego, że jednak tak nie było.

To ja wiedziałam na co miałam ochotę, ona nie mogłam w jakiś przedziwny sposób przejść ze swojej osobowości w moją i tego sprawdzić.

Odbiła się na mnie dość mocno sytuacja związana z Liamem, ale kąsek w postaci Hurgona też dał o sobie wiele znać.

Bałam się zasnąć sama w dzień gdy się dowiedziałam o całej sytuacji.

W domu wujostwa nastąpił też wielki harmider, Liam zaginął, po prostu zaginął. Nie było po nim śladu, a panika rosła we mnie mimo woli. Chodź nienawidziłam go to martwiłam się.

- Mamo, nie chcę tego soku! Od samego patrzenia na tę zieleninę mam odruch wymiotny!

- Skarbie ale tu jest mnóstwo witamin, wypij wszystko - wzięła szklankę i pochyliła w moim kierunku lecz pokręciłam głową i gwałtownie wstałam z krzesła.

- Carlos, powiedz jej coś - jęknęła w kierunku ojca który przecierał obolałe skronie.

- Kate, nie torturuj naszej córki, pamiętam jak sama miałaś swoje humorki. Dajcie spokój, najważniejsze jest teraz by znaleźć Liama, zapadł się pod ziemię.

- Dalej nic nie wiadomo? - zapytałam czując jak serce zaczyna kołatać jeszcze mocniej.

- Nie, chodź może dobrze, że na razie znikną - odparł ciszej i spuścił wzrok.

- Ojcze, o czym ty mówisz?

- Lepiej by nie pokazywał mi się teraz na oczy, po tym jak cię nazwał...świerzbi mnie by zawlec tego kulawca do piwnicy i rozprawić się z nim raz a dobrze.

- Liam miał prawo sądzić, że to nie jego dziecko. Widział mnie w kilku sprzecznych sytuacji - nie wiedziałam dlaczego go broniłam, ale sądziłam, że tak było najlepiej.

- Nie miał prawa nazywać się dziwką, rozumiesz? Jemu zapewne bliżej do kurwiszona niż tobie! To on zapewne siedziałby już dawno w pieluchach z Anastazją gdyby nie wersja Fabiano.

Zamrugałam kilka razy, i wiedziałam, że po części mógł mieć trochę racji, przecież gdyby nie jego brat bliźniak każdy by sądził, że to jego dziecko, nawet Fabiano potwierdził, że Liam mówił mu o kilku jego zbliżeniach z tą suką. Na samą myśl robiło mi się w cholerę nie dobrze.

Obawiałam się, że już na zawsze te przeklęte osoby będą w naszym życiu. Nie osobiście ale przywoływane w wypowiedziach czy myślach.

- Carlos daj jej spokój, nie widzisz, że sama przeżywa to? - matka syknęła w stronę ojca i uderzyła go otwartą dłonią od tyłu.

- Kate, ogarnij się!

Zaczęli swoją wymianę zdań, a ja wymknęłam się do swojego pokoju gościnnego. Wybrałam numer do przyjaciółki która niestety nie odbierała, byłam w kropce.

Nie miałam oparcia tak naprawdę w nikim.

- Maksim niedługo przyjedzie, dzwonił do Treya - głos ciotki dotarł do mnie zza drzwi.

Szczerze? Miałam to gdzieś, jedyne czego pragnęłam to spokoju, nic więcej.

Zamknęłam powieki i wtuliłam się w pościel, poduszka obok niestety pachniała nim, mimo, że od nocy którą spędził minął prawie jeden dzień, a pokój był cały czas wietrzony.

Płacz zawładnął moim ciałem, nie potrafiłam opanować go.

Miałam pieprzoną papkę w głowie, wiedziałam, że łatwiej by nie było jakby był tam, ale martwiłam się, że coś mu się mogło ponownie stać.

- Ge! Przepraszam, ale telefon mi padł jak chciałam odebrać!

Mary o mały włos nie wpadła do pokoju razem z drzwiami. Prychnęłam widząc jej jakże sukowaty wygląd. Byłam pewna, że szykowała się na przyjazd Rosjanina.

Miała na sobie czerwoną, obcisłą koszulkę, oraz jasne szorty chodź za oknem padał śnieg.

Wariatka!

- Ej co się stało? - zapytała gdy usiadła obok mnie, potarła dłonią moje ramię.

- Nie wiem, to wszystko...to wszystko mnie przerasta - wyznałam i zaniosłam się ponownie płaczem.

- Nie masz prawa płakać, rozumiesz? To nie działa na ciebie jak i maluszka dobrze. Weź głęboki wdech i spójrz na mnie - jej łagodny ton zmusił mnie do wykonania prośby.

- Gdzie on może być, Mary?

- Aha, ty się martwisz zaginięciem mojego "dupka, fiuta" brata? Mamy odpowiedź - prychnęła.

Fuknęłam pod nosem i uniosłam się na łokciach.

- Nie przejmuj się, zapewne zaszył się w jakimś dziadostwie i pije, alkoholik jebany.

- Ale on przecież nie może pić! - niemal pisnęłam.

- Nic mu nie będzie, a ty musisz odpoczywać. Na litość...chcesz by coś ci się stało, albo maluszkowi? Musisz zacząć w końcu myśleć o tym!

Miała całkowitą rację. Położyłam dłonie na brzuchu i wydusiłam z siebie szloch.

- Wiem, ale...boje się, przecież ten jebany cep może być wszędzie - machnęłam ręką.

- Nie myśl już o tym! Jeśli będziesz w naszym domu, nie stanie ci się nic, a teraz - poprawiła mi poduszki pod głową - Masz pójść spać, odpoczywaj póki możesz.

Opadłam plecami na miękki materac i skierowałam spojrzenie na ośnieżone drzewa za oknem.

- Obudzisz mnie jak będzie coś wiadomo? - zapytałam ciszej.

- Tak, a teraz zmykaj spać - pocałowała mnie w policzek i wyszła z pokoju.

Zamknęłam powieki i oddałam się w krainę Morfeusza. 

Zakochani w sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz