2. Rozdział 23

1.8K 63 24
                                    


G

eorgia


- Stęskniliście się? - nie wierzyłam własnym oczom.

Przed nami stała Anastazja która obracała w dłoni broń, za nią zdołałam zauważyć Williama Santtero, oraz Nilsona Hurgona. Cała trójka władała piekłem które rozpętali w rezydencji.

Pośpiesznie założyłam na siebie koszulkę i spanikowana przełknęłam ślinę gdy blondynka wycelowała we mnie lufę pistoletu.

- Dziwka - splunęła obok mnie - Dobrze się pierdolić z kulawym? - prychnęła.

Uraziła mnie, w dość mocny sposób. Zerknęłam z ukosa na Liama który wściekły zaciskał dłonie na materiale spodni które zsunięte miał do kolan.

Poczułam nagłe szturchnięcie, uniosłam przerażone spojrzenie na blondyna który oblizywał wargi. Patrzyłam na mojego ukochanego do którego podszedł Hurgon, uderzył go w nogę, zsunął się z łóżka i głośno krzyknął.

- Zostaw go! - zaczęłam się wyrywać - Pomocy! - krzyknęłam ale William zasłonił mi usta.

- Nie pomoże ci nikt, wiesz? Zostałaś teraz sama - szept spowodował atak paniki. Łzy spływały po moich policzkach, widziałam ratunek tylko w Liamie który wtedy trzymał się za nogę i głośno przeklinał.

- Weźcie bachory do samochodu, Mosculio, Michaela do piwnicy a szmaciarza Fabiano od razu do wora! Małą dziwkę Garcia do burdelu, a resztę zostaw.

Na jego słowa poczułam jak ktoś zadaje cios mi prosto w brzuch.

- Zostaw ich - wyszeptałam patrząc na Hurgona - Wiem, że chcesz mnie. W takim razie weź, oddaje ci się w zamian za ich wolność i życie - te słowa ledwo co zdołały opuścić moje gardło.

- Skarbie - podszedł do mnie i swoją, obleśną dłonią przejechał po policzku - Nie tak prosto jest mnie przekonać do aż tak ryzykownych ruchów, najpierw pozbędę się problemów, a raczej problemu w postaci Liam Garcii.

- Nie rób mu nic - przełknęłam gorycz - Proszę...

- Anastazja - spojrzał na zadowoloną blondynkę - Zrób z nim co tylko chcesz, biedny nie może się ruszyć przez co zabawa może być jakże owocna.

- A my - ściszony głos Williama - Pójdziemy do wyjścia.

- Co zrobiliście z resztą? - zapytałam zaprzestając się ruszać - Powiedz...

- Mają uroczą drzemkę, no niektórzy już szykują się na ostatnią podróż w swoim życiu. Nie mogę się doczekać aż zobaczysz jak Fabiano i cała reszta żegna się z tym światem.

- Synu! Przestań jej tłumaczyć, jest na tyle głupia, że zaraz będzie chciała bym ją przeleciał tylko dlatego by tych gnoi zostawić przy życiu. Za długo zwlekałem.

Wypchnął mnie z pokoju, syknęłam pod wpływem nacisku na ramiona. W salonie zastałam widok niczym z najgorszego koszmaru. Wielu ludzi Hurgona stało nad ciałami domowników.

Paola, Octavio oraz Pene znajdowali się w rogu salonu, byli roztrzęsieni. Nawet Octavio płakał, a nie miał w zwyczaju tego robić.

Chciałam podejść do nich i przytulić, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze chodź sama w to nie wierzyłam.

- Księżniczko wyruszamy w podróż...

- Nie róbcie im nic, błagam - chciałam złożyć ręce jak do modlitwy, nie mogłam jednak bo kurczowo trzymał mnie w sidłach - Zrobię wszystko.

Puścił moje słowa koło uszu, nie zwracał uwagi nawet na to, że mogłam przed nim klęknąć i błagać by tylko zostawił ich w spokoju.

Nie mogłam zrobić nic, wywlekli mnie z rezydencji a na widok martwych ciał ochroniarzy mój żołądek skumulował się, i zwymiotowałam na koszulę blondyna który mimo nawet tego nie puszczał mnie.

Musisz walczyć dla siebie, maluszka, Liama i reszty...

Wepchnął mnie do czarnego samochodu, gdy już mieliśmy ruszać dotarł do mnie zapach dymu.

Spanikowana spojrzałam w kierunku budynku za oknem auta. Wszystko stanęło w płomieniach, tak samo jak i moje serce.

Zaczęłam okładać pięściami mężczyznę siedzącego z boku, złapałam gwałtownie za spluwę leżącą na podłokietniku, należała do szofera.

- Ty chuju! - krzyknęłam i drżącą dłonią przeładowałam rzecz trzymaną w dłoni.

- Odłóż to, a ty Hans ruszaj!

Facet ruszył z ogromną siłą, przez co plecami uderzyłam o drzwi znajdujące się za mną.

Ból rozległ się w moich plecach. Krzyknęłam ze swojej bezradności i zaniosłam się płaczem.

- Mogłaś się z nimi pożegnać, Georgia - William zdjął z siebie koszulę na której znajdowały się ślady moich wymiocin - Nie mogę się przyzwyczaić, że zostaniesz moją macochą, chodź...może ojciec pozwoli mi korzystać z ciebie kiedy tylko będę miał czas.

Na samą myśl, że znów mógłby mnie dotknąć, znowu poczułam mdłości.

- Dlaczego...dlaczego spaliliście...

- Udusisz się jeszcze - prychnął - Spaliliśmy ten nędzny dom tylko dlatego by zadać im najgorszą śmierć, nie rozumiesz filozofii? Nie ma nic gorszego jak spalenie się żywcem - wysyczał mając w oczach dziwne uczucie szczęścia.

Straciłam ich wszystkich...

Wtedy jednak przypomniałam sobie o tym, o czym mówił stary Hurgon w pokoju gdy uderzył Liama.

- Przecież mówiliście...

Zmierzwił dłonią włosy i oblał się wodą z butelki. Krople spływały swobodnie po jego nagiej klatce piersiowej. Odwróciłam wzrok nie mogąc pohamować łez które płynęły po moich policzkach.

- Mówił mój ojciec jak i ja wiele rzeczy, niektórych już nie pamiętam ja jak i on, wiesz? Mamy strasznie słabą pamięć - złapał mnie ponownie za dłonie i splutł je najgorszą, możliwą rzeczą.

Trytytki wbijały się w moją skórę, o mały włos nie przecinając jej. Głośno zawyłam gdy oblał moje dłonie jakimś kwasem.

- Teraz nawet nie będziesz miała szans na to by coś odpierdolić, im szybciej się przyzwyczaisz do tego, że należysz do nas, tym lepiej - złapał za tył mojej głowy i pociągnął za włosy.

- Zostaw mnie...- przez odór mieszanki która sparaliżowała moje dłonie stawałam się coraz słabsza - Zostaw...- wyszeptałam i bezwładnie opadłam na jego kolana.

Zakochani w sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz