Rozdział 12

1.9K 69 2
                                    

Liam

Potarłem zmęczony twarz, Georgia wraz z tymi cymbałami wręcz rozpłynęła się w powietrzu a ja jak i reszta nie mogliśmy zrobić nic, kompletnie nic. 

- Masz coś? Ktoś dzwonił? Nie wiem dawali jakiś znak? - Vincent pociągnął za kosmyki włosów i opadł zmęczony na kanapę w rogu gabinetu ojca. 

- Nie, nie ma nic. Nie dają żadnego znaku. 

Kopnąłem wściekły w krzesło stojące tuż obok. Syknąłem lekko przez delikatny dyskomfort w małym palcu u stopy. Ten ból był okropny, ale wtedy go potrzebowałem. Nie mogłem pozwolić sobie na to by pójść napieprzać się z jakimś śmieciem w klatce gdyż w każdym momencie mógł zadzwonić jakiś człowiek Hurgona. 

- A co jeśli nie odezwą się? - zapytała cicho matka, zerknąłem na nią. Trzęsła się od nadmiaru emocji. 

- Nie możemy czekać, musimy uderzać, na co czekamy co?! - wuj Carlos uniósł się głośno, na co maluchy na ręku Angel oraz Holdy zaczęły płakać. Obydwie opuściły miejsce mając smutne i zawiedzione miny. 

- Carlos, musisz się uspokoić. Nie pomoże w tym momencie to, że chcesz go zabić. Wiesz, że on może nawet zabić Georgię! Musimy działać spokojnie - ojciec próbował go jakoś uspokoić, lecz na nic. 

- Jak mam działać spokojnie skoro w każdym momencie mogę dostać wiadomość, że moja córka nie żyje! A to wszystko przez kurwa Liama! Po chuj tam szliście co? Po co się pytam? - dopadł do mnie i uderzył w szczękę. 

Zachwiałem się lekko i potoczyłem do tyłu, wiedziałem, że na to zasłużyłem. 

- Zostaw go, kurwa Carlos! 

Dysząc niczym byk odsunął się ode mnie i skierował palec wcześniej strzepując nie widzialny pył z marynarki. 

- Jeśli chodź włos z głowy Georgi spadnie na te piekło, zabiję cię! 

Dłonią otarłem lecącą krew z nosa i skinąłem głową patrząc pusto w ścianę. 

- Nie wytrzymam dłużej, no róbmy coś! Tam moje dziecko, przecież truskaweczka sobie nie poradzi, mój aniołek...- ciocia zaczęła głośno płakać. 

Moja matka przysiadła obok niej i zaczęła do siebie mocno tulić, nawet nie mogłem sobie wyobrazić tego co czuła w tamtym momencie. Sam odczuwałem wielki smutek, zaś ona zapewne bliska była załamaniu. 

- Słuchajcie, dzwoni ktoś! - Vincent prędko odebrał telefon i włączył na głośno mówiący, w tle rozległ dźwięk jakiejś szamotaniny. 

- Wiem, że nie jesteś sam, Vincent. Nie chodzi o ciebie, ale o tego skurwysyna Liama, który zabił Troya, chce by cierpiał jak ja po jego stracie, jeszcze dzisiejszej nocy dziewczyna trafi do burdelu, nie powiem wam jakiego. Sami kiedyś ją znajdziecie, prawda Liam? Często tam przebywasz prawda, to z łatwością ją znajdziesz, a co za tym idzie i skorzystasz z usług. 

Każda z osób stała się blada, ja czułem, że niedługo mógłbym upaść na podłogę. 

- Ty chuju, kim jesteś?!

- Dowiecie się w swoim czasie, niedługo dostaniecie nagranie na którym aż do nieprzytomności pieprzę tę małą dziwkę, muszę jasno stwierdzić, że Liam masz dobry gust do kobiet - zaśmiał się a ja zacisnąłem mocniej pięści. 

- Jak ją tylko dotkniesz obetnę ci chuja i wsadzę go do krzywej mordy, rozumiesz?! - wydarłem się najgłośniej jak mogłem. 

Miałem wrażenie, że słyszano mnie aż w centrum. 

- Och ale po co się tak unosisz? Do zobaczenia, Liamie - rozłączył się, a ja złapałem za najbliższą rzec i rzuciłem nią o ścianę. 

Miałem ochotę zdemolować wszystko co stanęło mi na drodze. 

- Uspokój się! - ojciec obezwładnił mnie, lecz dalej byłem jak w amoku i uwolniłem jedną ręke po czym wybrnąłem całkiem z jego uścisku i podszedłem szybko do sejfu, wpisałem kod po czym wyjąłem broń i przeładowałem ją. 

- Zabiję! - wyszedłem sam nie wiedząc gdzie się udać, lecz nie mogłem spocząć. Musiałem poczuć zapach Georgi, oraz jej ciepło. 

Wsiadłem do auta i pędząc jak szalony wymijałem każde auto, nie patrzyłem na nic i na nikogo, nie zauważyłem nawet auta które ciągle jechało za mną. 

Gdy rzuciło mi się ono w końcu w oczy sadziłem, że to byli ludzie ojca, lecz szybko zmieniłem zdanie gdy pierwsza kula znalazła się na masce mojego auta. 

Zakochani w sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz