Rozdział 5

2.4K 78 6
                                    

Liam

I jakże moim zdziwieniem było to, że zamiast ja to Georgia leżała z gorączką pod kołdrą w pokoju i popijała mleko z miodem.

Wyłoniłem się zza drzwi i założyłem dumnie ręce na klatce piersiowej.

- I na co ci była ta podróż, co?

Przysiadłem na jej łóżku. Delikatny rumieniec dodawał jej seksapilu. Prześmiewczo uśmiechnąłem się w jej kierunku.

Wściekła zaciskając mocno dłonie na gorącym kubku mając szklane oczy posłała mi wrogie spojrzenie.

- Milcz kanalio. Kto cię tu w ogóle wpuścił, co?

Nie wytrzymałem i uniosłem się głośnym śmiechem który wypełnił całe pomieszczenie.

- Kanalio? Przechodzimy na level wyżej, ale pominę to. Przyszedłem sprawdzić jak tam perypetie po ostatniej wycieczce, ale widzę, że tylko tobie się oberwało.

- Przyszedłeś tu się wyśmiewać ze mnie?
- syknęła i poprawiła się na materacu.
- Jeśli tak to, nie masz po co tu być. Zaskoczę cie, ale nawet mimo choroby mam ochotę ci przyłożyć!

Uniosłem wysoko ręce w geście obronnym.

- Uspokój się truskaweczko - uwielbiałem droczyć się z nią w ten sposób.

Za dawnych czasów jej pseudonim: Truskaweczka. Był dość szeroko używany. Nazywałem ją tak ja, rodzice oraz Wuj i ciotka. Rodzeństwo zaś ograniczyło się do zdrobnień jej imienia.

- Nie nazywaj mnie tak. Nigdy więcej nie masz prawa użyć tego pieprzonego przezwiska!

Rzuciła we mnie puchatą poduszką. Złapałem ją w swoje dłonie i przekręciłem głowę na bok.

- Ależ to nie przezwisko, Georgia.

Przekręciłam głowę na bok i zamknęła powieki.

Widziałem po niej to, że zbytnio nie chciała bym tam był, ale musiałem jakoś przetrwać rozmowę z kartelem i jedyną osobą która mogła dać mi lekkiego kopa i pewności siebie by tam iść i odegrać swoje przedstawienie.

Na moje szczęście pierdolonemu Troyowi nie stało się nic prócz złamanego nosa, złamanej ręki oraz uszkodzonego żebra.

Wiedziałem, że prędzej czy później wyliże się z tego. Zaś z tyłu głowy miałem obawę co do jego narzeczonej.

Dziewczyna za każdym razem gdy mnie mijała zamiast być tą speszoną kobietą z klubu, stawała się napaloną wręcz dziwką która chciała odciąć się od jego rodziny jak najszybciej.

- Co tu jeszcze robisz, co? Nie powinieneś być w biurze wuja? - zapytała cicho mając dalej twarz zagłębioną w poduszkę oraz zamknięte oczy.

- Skąd o tym wiesz?

Prychnęła i odchrząknęła przy tym delikatnie kaszląc.

- Każdy o tym wie, głąbie. Od kąd tylko pobiłeś tego nieszczęśnika wiadome było, że spotkanie i narada kartelu będzie obowiązkowa. Może i jestem kobietą ale wiem co się dzieje w głębinach pierdolone mafii w której dano mi żyć i na przyszłość
- uniosła powieki i zerknęła na mnie z ukosa - Kobieta jest silniejsza niż nie jeden mężczyzna.

Nie rozumiałem przekazu jej słów. Wydawało mi się to być zwykłym bełkotem osoby która miała gorączkę.

- Dobrze, już dobrze. Idź może spać, a ja idę na ścięcie głowy - zaśmiałem się i wstałem z łóżka po czym powoli, by nie narobić niepotrzebnego hałasu opuściłem jej pokój.

Gdy schodami schodziłem na dół usłyszałem stłumione głosy cioci Kate która rozmawiała z Anastazją, narzeczoną pobitego.

- Och Kochanie, ale to nie jest problem. Po rozmowie mojego męża z twoim przyszłym teściem możliwe, że zostaniecie tu kilka dni. Ty również, i nie zadręczaj się.

Zmarszczyłem czoło i Wyłoniłem się.

- Ciociu? - zabrałem głos.

Kobiety naraz obróciły się i obdarzyły mnie spojrzeniem. Zielone oczy blondynki zabłysnęły dzikim blaskiem. Odgarnęła długie włosy za ramie i założyła subtelne dłonie pod biustem.

- Liam, skarbie. Byłeś u Georgii? Zasnęła?

- Tak, ale co tu robisz, ty? - skierowałem wzrok na młodszą.

- Rodzina Troya możliwe, że jeśli Treyvon zawrze ugodę z Nilsonem Hurgonem zamieszka na czas przygotowań do ślubu Anastazji i Troya w waszym domu, bądź naszym. To jest jeszcze do przedyskutowania.

Nie wiedząc dlaczego czułem, że to mogło mieć wiązane ze sobą mnóstwo minusów, a wręcz brak plusów.

Przełknąłem głośno ślinę czując na sobie zielone oczy.

- Acha, Panie wybaczą ale spieszę się...

Zatrzymała mnie dłoń blondynki. Stanąłem w miejscu lecz nie obróciłem się w jej kierunku.

- Wiem, że to trudne Liam - przejechała długim paznokciem po moim barku - Ale wszytsko się ułoży.

Zaskoczony dostałem od niej delikatny pocałunek w policzek.

- Pani Giovanii, był to gest pojednania
- wyjaśniała szybko, lecz każdy nawet głupi zrozumiałby przez ten gest wszytsko inne, prócz tego co określiła.

Zaskoczony ruchem ręki szybko otarłem mokre miejsce i zaciskając szczękę szybko opuściłem rezydencie wuja.

Dziewczyna była dla mnie zagadką, wiedziałem, że miała na sobie maskę. Niespotykaną i nad wyraz załamaną. Przy rodzinie stawała się być potulnym kotkiem który jedynie swoją silną wolą wstrzymywał w tym świecie. Gdy tylko drzwi się zamykały stawała się jakimś pieprznym lwem który chciał dopaść każdego.

Czułem, że kryła się za tym głębsza historia i chciałem się dowiedzieć jaka ona była.

Jadąc do swojego domu stukałem palcami o kierownicę swojego samochodu, wystukiwałem rytm ciężkiego rocka lecącego z głośników w wewnątrz, potrzebowałem delikatne odstresowania, nawet seks nie mógł dać rady. 

Parkując samochód delikatnie zaczęła drgać mi warga, a zimny pot oblał całe ciało. 

Wtedy mogłem wyjść stamtąd żywy, bądź ledwo łapiący powietrze. 

Zakochani w sobie |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz