61. 𝘥𝘰𝘥𝘢𝘵𝘬𝘰𝘸𝘺

65 5 3
                                    

Wspomnienia Ally

Rozmowa dwóch pań przechodzących obok kwiaciarni moich rodziców, którą udaje mi się usłyszeć;
-Państwo Winters otworzyli dzisiaj kwiaciarnię jakoś dziwnie późno, nie wydaję Ci się?
-Podobno nie mieli z kim zostawić córki.
-Nie mogli zabrać jej ze sobą? Przecież jest taka urocza. A jak ładnie mówi!
-Tak, niby tak. Słyszałam jednak, że jest taka pewna przy obcych ludziach, że boją się aby kto jej nie wziął.
-Naprawdę?
-No tak. Taka łatwowierna, że raz uwierzyła też podobno mężczyźnie przedstawiającego się za jej wujka!
-I co się stało?
-Pan Winters zareagował w porę i przegonił zboczeńca. Nigdy jednak nie zgłosili tego na policję.
-A to niby czemu? Przecież ten mężczyzna ewidentnie chciał ją porwać! Co jak porwał kiedyś kogoś innego?
-Ależ ja się z Tobą w pełni zgadzam. Też bym zgłosiła. Oni zawsze byli jacyś tacy dziwni. Zapewne uwierzyli mu jak powiedział, że więcej się to nie powtórzy... Podobno wmówił im, że serio pomylił ich córkę z córką swojego kuzyna! Pff, bo w to uwierzę!
-Już to widzę! To mi przypadek!
Po tym odchodzą tak daleko, że nic innego nie udaje mi się usłyszeć. Mówiły o mnie i o moich rodzicach! Biegnę do kwiaciarni w poszukiwaniu ich- muszę im powiedzieć, że jesteśmy sławni bo ludzie o nas gadają- wołając:
-Mamo! Tato! Na dwoze były dwie panie i one lozmawiały o- przerywa mi moja kochana mamusia podnosząc mnie do góry. Śmieję się ale przestaję gdy kładzie swoją zimną dłoń na moich ustach.
-Ally, nie teraz. Strasznie hałasujesz a mamy klienta- mówi. Wygląda na niezadowoloną i nieszczęśliwą. Nie lubię jak jest smutna, wtedy też robię się smutna- Idź pobaw się z Boo w ogrodzie.
Kiedy z powrotem znajduję się na podłodze, tak jak prosiła mamusia biegnę na tył kwiaciarni, do ogrodu.
-Piesek!- wołam podchodząc do budy, z której wyłania się wtedy duży czarny labrador. Na mój widok szczeka i merda ogonem. Padam przed nim na kolana i mocno go przytulam. Jest taki mięciutki!
Nie wiem czemu ale świat wokoło mnie przybiera nagle szare barwy. Boo boi się czegoś i chowa do budy. Wołam go. Chcę aby do mnie wrócił, bo sprawia że sama zaczynam się bać, nie reaguje jednak. Wydaje tylko smutne dźwięki, których tak bardzo nie lubię.  Chcę go uspokoić i znowu się do niego przytulić, wchodzę więc do budy.
Jest spora więc na spokojnie się mieszczę, w środku jest jednak ciemno. Przytulam coś miękkiego i zamykam oczy. Nie podobają mi się otaczające mnie dźwięki. Czyjeś krzyki, kroki, piski. To na nim się skupiam i dopiero po jakimś czasie ogarniam, że nie słyszę już smutnych dźwięków Boo. W budzie robi się luźniej ale też nieco chłodniej. To co przytulam do siebie to nie mój piesek, tylko jego zwinięty w kulkę kocyk. Jestem w budzie sama. Boo zniknął.
Nie wiem co dzieje się na zewnątrz, ale to co słyszę przeraża mnie. Postanawiam zostać w środku. Mija sporo czasu, chociaż nie wiem ile dokładnie, ale tatuś wychodzi z kwiaciarni. Wygląda na spanikowanego. Domyślam się, że mnie szuka. Wychodzę więc z budy i szybko do niego podbiegam.
-Tatuś! Tatuś!- wołam.
Szybko odwzajemnia mojego przytulasa, po czym mówi żebym z powrotem schowała się do budy.
-Nie wychodź z niej dopóki nie wrócę- mówi i tak też robię.

***

Jestem głodna, ale po tatusiu nie ma śladu, co znaczy że nie mogę wyjść. Miałam na niego czekać. Brzuch głośno mi burczy i zaczyna mnie już nawet boleć z głodu. Zimno tu, chce mi się pić i boli mnie głowa. Czemu tatusia i mamusi jeszcze nie ma? Wiem, że po mnie przyjdą i wszystko mi wytłumaczą... ale ile jeszcze mam czekać? Musisz uzbroić się w cierpliwość, Ally! Tak zawsze mówi mama. Jest bardzo mądra i taka ładna. Chcę wyglądać tak jak ona jak dorosnę!
Słyszę coraz więcej krzyków, a potem nastaje cisza. Dni mijają tak szybko a noce straszliwie się dłużą. Nigdzie nie ma Boo. Nie wrócił do mnie. Mama i tata też jeszcze nie przyszli. Kto podleje roślinki? Potrzebują wody, bo inaczej zwiędną! A ja nie mogę opuścić budy...
Nie podoba mi się to i chce mi się płakać. Chcę aby tatuś już przyszedł. Nie chcę dłużej siedzieć w budzie. Chcę przytulić mamusię.
Gdzie wszyscy zniknęli?

***

Pewnego razu budzą mnie ptaszki. Śpiewają mi. Zaczynam śpiewać z nimi. Słyszę czyjeś kroki więc wyglądam z budy sprawdzić czy to tatuś. Zakrywam oczy ręką, bo razi mnie słońce. Kiedy już przyzwyczajam się do niego, dostrzegam pana podlewającego nasze roślinki. Wygląda jak profesjonalny ogrodnik, trochę jak dziadziuś. Postanawiam go zawołać.
-Dziadziuś!- Jest przestraszony na mój widok, ale kiedy ładnie proszę go o jeść, daje mi jabłko i soczek pomarańczowy.
To nie dziadziuś, ma inny głos, ale jest miły. Wydaje mi się, że go poznaję. Jestem pewna, że widziałam go już wcześniej, tylko nie pamiętam gdzie. Mówi, że będziemy bezpieczni jak będziemy dbali o ogród.
Pomagam mu podlewać roślinki. Mamy jabłoń, róże i dużo innych pięknych kwiatów! Jest kolorowo i tak ładnie pachnie. Pan ogrodnik mówi, że dzięki temu jeszcze żyjemy. Czyli musimy mieć rośliny aby przeżyć... Ten pan jest dziwny, ale lubię go! Lubię jak razem dbamy o ogródek i obiecał, że pomoże mi znaleść Boo! Nocami każe mi spać w budzie, gdy on sam udaje się do ''swojej własnej kryjówki''. Wraca do mnie każdego ranka.
Nadal czekam na tatusia. Mówił, że wróci, on i mamusia, a tatuś nigdy nie kłamie.

𝐙𝐀𝐑𝐀𝐙𝐀Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz