Czuwająca

51 6 5
                                    

Stoję na klifie samotnie wśród burzy
Balet przede mną fal czarnych jak chmury
Czekam, aż wrak się z otchłani wynurzy
Szkuner, co skończył w niej los swój ponury
Wraz z swą załogą pijaków i tchórzy
Strzaskał swe cielsko w odłamki i wióry
Maszty złożyły się w pół jak karteczki
Wzdęły się żagle dla próżnej ucieczki

Grzbiety fal zdobią umarłych aniołów
Skrzydła stargane sztormami i żalem
Nie ma grobowców i nie ma popiołów
Gnicie w głębinach jedynym ich darem
Dzwony z dalekich im grają kościołów
Dusząc ich stale topielców koszmarem
Wstają co burzę, co burzę znów toną
Znów zachłyśnięci wiecznością wód słoną

Wśród nich przybędzie marynarz zuchwały
Głupstwem zgubiony swych durnych kompanów
Usta, co niegdyś mnie tak całowały
Ręce, co wiodły mnie w wir prędkich tanów
Oczy, co z mymi przez lata się śmiały
Piersi, co łzami nasiąkły mych stanów
Chociaż na moment me złapie spojrzenie
Miłość przypomni na jedno snów mgnienie

Stoję i czekam, a morze przede mną
Piekli się, targa i ryczy boleśnie
Wciąż zapatrzona uważnie w toń ciemną
Przyszłam za późno, czy przyszłam za wcześnie?
Ranek już wstaje, a noc tę daremną
Którą spędziłam czuwając jak we śnie
Słońce opłuka przejrzystym błękitem
Nieba czystego, jak bywa przed świtem

Nie ma ni statku ni duchów pokutnych
Rafy się w słońcu błyskają barwami
Tylko znów padam od myśli okrutnych
Co jest przyszłością, a co jest za nami?
Co jest legendą, co prawdą dni smutnych?
Czemu ten tłum tak nadzieję mą gani?
Czemu "szalona" mi mówią, o, gorze!
Kiedy noc całą spoglądam na morze?

"On już nie wróci" wciąż mówią, nieczuli
"Nie ma tu duchów, nie było i burzy
Statek odpłynął. Już on nie utuli
Smutków twych, innej powabom tam służy"
Ja nie uwierzę! Nie w to, co uknuli
Stać będę wiernie, gdy znów się zachmurzy
Na klifie ostrym, na rafach opartym
Aż zmierzchem losu świat pęknie rozdarty

ŚnieżynyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz