Leży w ciemności, skulony, pijany
Myśli zakute w łańcuchy, kajdany
Twarz uśliniona i łzami nabrzmiała
Smużka krwi sunie meandrem wzdłuż ciałaPióra zlepione, wyrwane, sczerniałe
Skrzydła złamane, choć niegdyś tak białe
Palce skurczone, sklejone powieki
Usta spękane, zamilkłe na wiekiSzata podarta i cała w ćmych łatach
Brudna, cuchnąca, spłowiała po latach
Nosi wciąż ciężar tamtego wspomnienia
Czas może płynąć, lecz to się nie zmieniaWoda źródlana go obmyć nie może
Czystość stracona przyklęka w pokorze
Blizny na rękach czy blizny na duszy
Zimny głaz losu się nimi nie wzruszyObraz ten widzę gdzieś w myśli swych głębi
Czekam, aż jasność mój umysł pognębi
Kiedy dostrzegę w tym truchle anioła
Zagubionego w śmiertelnych popiołachUjrzę w nim łez swych i cierpień odbicie
Serce otworzę nieśmiało i skrycie
Tak zaropiałe i gorzkie od ciszy
Może w nim tętno ktoś wreszcie usłyszy
![](https://img.wattpad.com/cover/299026119-288-k479247.jpg)
CZYTASZ
Śnieżyny
PoesíaW trzewiach ziemi przebudzona, zobaczyłam złoty kwiat Usłyszałam pieśń syrenią, wyszłam w doskonały świat Gniazda ptaków rozkwilonych, kępy zzieleniałych drzew A nad nimi niósł się nocny, z gwiazd pędzony, srebrny śpiew - "Przebudzenie" I śmiejcie s...