Dychawiczny strzęp paproci
sięga słońca pastorałem,
całym swym zatęchłym ciałem
czeka, aż go świt pozłoci.Gdzieś chlupocze wśród korzeni
życiodajna powódź śmierci,
mrówczych zwłok, zbutwiałych żerdzi
I cuchnących trupem cieni.Łany skrzypu niby w ramce
fotografii, nieruchome,
oczekują, aż z ich domem
wiatr najlżejsze zacznie harce;Próżno, bowiem las się wzdyma,
gdzie wilgoć i słodkie wonie;
dyszy nimi, jęczy, chłonie
i w objęciach rozkład trzyma.Stoi woda jak zaklęta
i powietrze poza czasem;
wszystko dusi się tym lasem,
szarpie zgniłe, czarne pęta,Aż wybuchnie! Letnim deszczem,
który spadnie z blaszek liści,
owoc da dorodnych kiści
wśród gnijących, mokrych pieszczeń,Jakich ziemia, tak złakniona,
woła, błaga o ciut więcej
trupów i stęchłych poświęceń
wprost do jej żyznego łona.Gińcie, skrzypy i paprocie,
nie czekajcie dziś pomocy;
gińcie dumnie pośród nocy
w tej straszliwej ziem ochocie,Gińcie dla nowego lasu
poczętego z waszych zgonów,
dla drzewiastych ziemi tronów,
synów nietrwałego czasu.

CZYTASZ
Śnieżyny
PuisiW trzewiach ziemi przebudzona, zobaczyłam złoty kwiat Usłyszałam pieśń syrenią, wyszłam w doskonały świat Gniazda ptaków rozkwilonych, kępy zzieleniałych drzew A nad nimi niósł się nocny, z gwiazd pędzony, srebrny śpiew - "Przebudzenie" I śmiejcie s...