Złoty tron w niebiesiech niby paszcza smoka
Dyszy ogniem gniewu, wygłodniałych sądów
Czeka, aż oddamy się słowom proroka
I damy na pokarm jego krwawych rządówDziś ofiarę składam na ołtarzu w czerni
Z wydartego serca, dary moje skromne
Wkoło trumny szepczą niepokorni wierni
Łzami czas odliczam, aż ich swąd zapomnęJedna dana szansa, tylko jedno życie
Ale czy zakwitła, czy przepadła z wiekiem
Tego się nie dowiem w swoim ziemskim bycie
Na zawsze skazana pozostać człowiekiemIle zniczy, kwiatów - to nie ma znaczenia
Ani żadne słowa wykrzyczane w pustkę
Nikt tam nie zaniesie mojego cierpienia
Aż swym zgonem spłacę do niebios przepustkęSama w pustym świecie jak lunatyk błądzę
Szukam śladów życia w pokrywie z marmuru
Chcę wyciągnąć z ciszy niegdysiejsze żądze
Dźwięk miłości wydrzeć z anielskiego chóruZamiast tego - ciemność, słucham deszczu pieśni
Moknąc u stóp krzyża, tak straszliwie sama
I ku niebu wznoszę swe bezsilne pięści
Może tam i dla mnie otworzy się brama?
CZYTASZ
Śnieżyny
PoesiaW trzewiach ziemi przebudzona, zobaczyłam złoty kwiat Usłyszałam pieśń syrenią, wyszłam w doskonały świat Gniazda ptaków rozkwilonych, kępy zzieleniałych drzew A nad nimi niósł się nocny, z gwiazd pędzony, srebrny śpiew - "Przebudzenie" I śmiejcie s...