- Rey? Rey. Rey... - Ren powtarzał to jak mantrę od momentu, gdy dziewczyna przerwała ich więź. Mężczyzna stał schowany przed wiatrem przy ścianie powalonej maszyny kroczącej. Czas dłużył się nieubłaganie, gdy ten obserwował wzgórze, w którym mieściła się baza rebeliantów. Musiał wiedzieć, co tam się działo. – R.E.Y.
Dziewczynie doskonale wychodziło zbywanie jego starań z nawiązaniem połączenia, jednak nie umiała uchronić się przed jego głosem. Czuł to. Możliwe, że nawet, jeśli nie przekonałby ciągłym wymawianiem imienia Rey do przylecenia po niego, tak chociaż mógł mieć pewność, że ją zirytuje. Było to dziecinne nastawienie, ale w tamtym momencie nie miał innych alternatyw. Mógł rzucić się biegiem przez sięgające kolan śnieżne zaspy, jednak zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że prędzej czy później padłby zmrożony.
- Rey, Rey, Rey, hej Rey.
Ren westchnął, tworząc przy twarzy wielką chmurę pary. Złość już dawno go opuściła. Teraz odczuwał wstyd. Jeszcze do niedawna budził postrach w galaktyce, a teraz mógł jedynie patrzeć niczym ostatni kretyn na to, jak Ruch Oporu planuje zbiorowe samobójstwo, podczas gdy powinni pozwolić mu działać i w końcu zrobić coś właściwego.
Jak widać nie on jedyny był kretynem. Gdyby okoliczności były inne mógłby dogadać się z resztą rebelianckich bezmózgów. Najwyraźniej wcale się tak bardzo nie różnili, a przynajmniej poziomem głupoty.
- Rey! – Mężczyzna odwrócił się twarzą do maszyny kroczącej. Nawet gdyby umiał, a nie miał wielu okazji do zgłębiania tajników naprawy maszyn, nie byłby w stanie jej naprawić, albo chociaż na moment zmusić do działania.
Mógł spróbować, ale to miałoby taki sam efekt, jak zrobienie z sarlacca domowego pupilka – wymagałoby cierpliwości i ciężkiej pracy, a finalnie i tak skończyłoby się źle.
Mimo to, Ren zamiast wejść z powrotem do środka i trochę się ogrzać, przeszedł na drugą stronę AT-AT, poszukując klapy do instalacji elektrycznej. Przynajmniej założył, że właśnie za czymś takim powinien się rozglądać, jakkolwiek by to nie wyglądało.
- Co ja właściwie planuję? – mruknął pod nosem, po czym powrócił do powtarzania w kółko imienia Rey. Robił to już jedynie w celach czysto rozrywkowych.
Obchodząc maszynę, zorientował się, że jedna z nóg leżała kilkanaście metrów dalej, utwierdzając mężczyznę w przekonaniu, iż mógł jedynie pomarzyć o uruchomieniu tego złomu.
- Wspaniale. – Pomimo zimna i wpadającego mu za kołnierz śniegu, Kylo zaczął oddalać się od maszyny w kierunku odłamanego fragmentu. Po drodze zaczepił o coś butem, przez co o mało się nie przewrócił. Zwrócił wtedy uwagę na wystający z zaspy podłużny kawałek matowego tworzywa. Materiał nie przypominał blachy, z której zrobione było AT-AT, a sam fakt, że Ren potknął się o coś pod śniegiem, mogło oznaczać jedynie, że natknął się na coś większego.
Mężczyzna wyciągnął rękę w stronę swojego znaleziska. Po kilku sekundach jego oczom ukazał się zakuty w lód skuter śnieżny, który zawisł w powietrzu metr nad ziemią. Wystającym kawałkiem okazała się przednia płoza. To była pierwsza dobra rzecz, która spotkała go na Hoth. Na ten moment wolał nie myśleć ile mógł zaoszczędzić czasu, gdyby wcześniej zaszedł w tamto miejsce. Zamiast tego cieszył się ze swojego znaleziska.
Gdy opuścił pojazd, a ten zapadł się w śniegu, mężczyzna podszedł do niego i bez większego problemu rozkruszył pokrywający go lód przy użyciu mocy. Skuter wyglądał na stary, bo taki zapewne był, ale jednocześnie nie posiadał na sobie żadnych widocznych zniszczeń czy brakujących części. Jeśli niskie temperatury go nie uszkodziły, można byłoby rzec, że los uśmiechnął się do Rena.
CZYTASZ
✔ I Can't Lose You // Reylo // Gingerpilot // Star Wars
Science FictionNic nie będzie takie jak wcześniej. Czas podjąć decyzje, które mogą przesądzić o losie galaktyki. Co, jeśli nie ma czegoś takiego jak dobro i zło? Najwyższa pora odkryć samego siebie, więc próbuj iść dalej, tylko pamiętaj, czyny zawsze mają swoje ko...