22. Rey

493 37 10
                                    

Rey w ostatniej sekundzie uchyliła się przed lecącym przy jej twarzy słoikiem wypełnionym długopisami. Gdy te z łoskotem rozsypały się po podłodze, przykuwając tym samym uwagę kilku pracujących po drugiej stronie pomieszczenia osób, Kylo opuścił ramię, którym chwilę wcześniej zamachnął się do rzutu.

- Przepraszam... - Ledwo wydusił z siebie to słowo, ale widząc nieprzychylne spojrzenia ludzi, machnął ręką i przewrócił oczami. Kiedy jego spojrzenie zetknęło się ze wzrokiem dziewczyny, wzruszył ramionami. – Co?

- Mógłbyś na razie nad sobą panować? – zapytała. Siedziała na tyle blisko niego, że ich dłonie, co jakiś czas się stykały. Kylo zdawał sobie sprawę, że dziewczyna robiła to umyślnie, co niezmiernie go cieszyło.

- Nie przypuszczałem, że aż tak wyjdę z wprawy – mówił Ren w czasie, gdy Rey wstała z zajmowanego przez nią krzesła.

- To nie pozwala tobie demolować wszystkiego naokoło – odparła, nachylając się nad słoikiem i zaczęła zbierać do niego długopisy. Kylo dołączył do niej, widząc, że już dostatecznie się zbłaźnił. – Chociaż przyznam, że lepsze to niż gdybyś miał rozszarpać kogoś z nich – mówiąc to, skinęła dyskretnie głową w kierunku milczących członków Ruchu Oporu.

- O to się nie musisz martwić – powiedział Ren, podnosząc ostatni długopis. Jego spojrzenie przeniosło się z twarzy dziewczyny na osobę, która pojawiła się w drzwiach do pokoju. – Chociaż tego jednego z chęcią bym rozszarpał.

Rey zmarszczyła brwi i odwróciła się. Jej oczom ukazał się Finn, który patrzył na nich z pytającym wyrazem twarzy. Były szturmowiec trzymał w rękach kilka kanapek.

- Gdzie Poe? – zapytał, omiatając wzrokiem pomieszczenie. Następnie wszedł do środka i odłożył jedzenie na blacie biurka, na którym Ren chwilę później odłożył słoik z długopisami. Obydwoje z Rey nie widzieli, gdzie podział się pilot. Nie zauważyli, kiedy wyszedł. – Świetnie.

***

- Łap! – wykrzyknęła porucznik Connix, wyrzucając w stronę Damerona biały bandaż. Mężczyzna złapał go sprawną ręką i położył na kolanach. Zajął się rozwiązywaniem starego opatrunku, który zdążył się zabrudzić i przesiąknąć krwią. Dziewczyna podeszła do pilota, trzymając w dłoni tubkę z maścią. – Mówiłam ci, że znajdę coś z bactą.

- A ja ci mówiłem, żebyś jej na mnie nie marnowała. – Poe próbował zabrać od niej lek, ale ta uniosła rękę nad głowę.

- Podaj mi jedną osobę, która potrzebuje jej bardziej niż nasz najlepszy pilot? – zapytała i uklęknęła przy Dameronie, ostrożnie chwytając za jego poharatane przedramię. – Potrzebujemy cię bardziej niż kogokolwiek.

- Miło mi to słyszeć – rzucił z uśmiechem.

Kaydel Connix wywróciła oczami i zajęła się rozprowadzaniem zimnej maści po jego porozrywanej skórze.

- Nie ma za co, opatrzenie twojego ego też jest w pakiecie.

- Jestem niemal pewien, że nic mu nie dolega.

- Tak? – Dziewczyna podniosła na niego wzrok. – W takim razie cofam moje wcześniejsze słowa.

Dameron jęknął i chwycił się za pierś. Connix zaśmiała się pod nosem i rozwinęła bandaż, którym zaczęła obtaczać rękę mężczyzny. W tym czasie żadne z nich się nie odzywało. Poe cieszył się samą jej obecnością. Nie czuli się skrępowani ciszą. Po pewnym czasie znajomości, nie trzeba non stop podtrzymywać rozmowy.

Mężczyzna złapał w pewnym momencie dziewczynę za nadgarstek i delikatnie uścisnął.

- Przepraszam, jeżeli przez moją głupotę musiałaś się stresować – powiedział, na co Connix wbiła w niego swoje surowe spojrzenie.

✔ I Can't Lose You // Reylo // Gingerpilot // Star WarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz