93) Zdrajcy

179 15 10
                                    


Regis, Geralt i Mourrien, przestąpili za władcą przez portal.

 Maghnus wszedł jako pierwszy, bardzo przejęty całą sytuacją. Znaleźli się w lochach.

Niemalże pustych.

Wiedźmin dostrzegł jednego katakana, dwie bruxy i Nosferata. Wszystkie zdawały się ogarnięte żądzą mordu.

- Dlaczego je tutaj trzymasz? - zapytał Adaira, nim Regis zdołał zadać własne pytanie. - Potrzeba ci dodatkowo efektu odstraszającego?
- Zostali osądzeni, ponieważ złamali prawo. - Powiedział spokojnie Nafaratt. - I odbywają karę. Zgodnie z przewinieniami.
- Jakiej winy dopuściły się te bruxy? - zapytał zdumiony Regis. - Zdawało mi się, Najpotężniejszy, że twa moc bez trudu nagnie je do twej woli.
- Bruxy, bliźniaczki, Kei i Anna de Lette, zaatakowały wioskę na moim terytorium. Zabiły czworo ludzi. Nie mogę wpływać na wolną wolę wampirów, o ile nie jestem w pobliżu. Złamały prawo i poniosły karę. - Wyjaśnił nieumarły, nie zaszczycając ich najmniejszym spojrzeniem. - Rada Starszych dokonała słusznego sądu.
- Rada Starszych? - dopytał Mourrien. - Kto wchodzi w jej skład?
- Nie odpowiem na to pytanie, bo nie znam twoich zamiarów, czarodzieju. - Obwieścił krótko Nafaratt. - Bądź pewien, że starannie dobierałem tę grupę i jest niezwykle kompetentnym doradztwem.
- Ojcze, nie bądź wścibski. - Maghnus posłał mu krzywe spojrzenie. - Nie po to tu jesteś. Nie, żeby tu węszyć.
- Później porozmawiamy sobie o lojalności, chłopcze. - syknął złowrogo Mouirren.

 Adair usłyszał to i zatrzymał się tak nagle, że czarodziej wpadł na jego plecy.

Geralt profilaktycznie odsunął się w tył. I Regis również wyczuł, co się święci.

  Nafaratt powoli odwrócił się ku czarnowłosemu. Wbił w niego nienaturalnie zimne spojrzenie.

 - Nie. - powiedział wolno Adair. - Nie porozmawiacie, Morgravie. Ponieważ zabraniam ci mówić do niego takim tonem. - Jego oczy błysnęły, gdy użył na mężczyźnie gatunkowej mocy przymusu. Jedynie wampir najwyższy potrafił w ten sposób zadziałać na wampira wyższego. - Zabraniam ci zwracać się do Maghnusa bez szacunku. - rozkazał dobitnie. - Od teraz, będziesz dla niego uprzejmy. Nie tylko wtedy, gdy cię o coś prosi.

 Potem odwrócił się do niego plecami i kontynuował podróż przez korytarz, dalej wspierając na swojej lasce.

Morgrav zamrugał tylko, nie sprzeciwiając się.

Przymus zadziałał dokładnie tak, jak trzeba.

- To jest nieodwracalne? - szepnął Geralt ku Regisowi. Nie wiedział, czy powinien pytać o to na głos.
- Nieodwracalne, póki Najpotężniejszy nie zmieni zdania i nie powie czegoś innego. - Cyrulik rozłożył bezradnie ręce. - Ale to lepiej dla chłopca. Powinno być mu teraz lżej. - odszepnął mu odruchowo.
- Przecież was słyszę. Nie szepczcie. - westchnął Adair, idąc mozolnie krok za krokiem. Krzywił się z lekka, jak zawsze utykając. Znowu uparcie nadwyrężał swą chorą nogę. - Jeśli już mówicie o Maghnusie, to mówcie to na głos. Ma prawo wiedzieć. Jest wystarczająco dojrzały.

 Maghnus odwrócił się na chwilę, aby spojrzeć na spokojnego ojca. Potem przesunął spojrzenie na Adaira.

- Dziękuję, mój panie. - powiedział cicho. - Nawet nie wiesz, ile ci zawdzięczam.

Regis skrzywił się lekko. Nie podobała mu się ta przesadzona usłużność chłopaka. Martwił się o niego.
- Wykorzystaj tę okazję do własnego rozwoju, Maghnusie. - pouczył go spokojnie Adair. - A teraz zapraszam panów tędy. - Wskazał ręką na wejście do laboratorium alchemika.

 Weszli. I przystanęli. A pierwszy, przystanął Adair. Patrząc się w milczeniu na przejrzystą kałużę na ziemi.
Nie trzeba się było wysilać, by stwierdzić, że coś było nie tak. A nawet mocno nie tak.

- Cóż, panowie. - wyrzekł Adair, nieco silniej zaciskając dłoń na lasce. - Sprawa się nieco skomplikowała. Na zamku jest więcej zdrajców. Nie tylko ten, o którym się dziś dowiedziałem.
- Tu był... Laevis, prawda? - zapytał nieśmiało Kinnat. - Jego zapach zwietrzał dopiero niedawno. Słyszałem, że przyłapałeś go na jakimś niecnym czynie.
- Tak. - potwierdził Nafaratt. - Wielebny przyznał się do zarzuconych mu win. Zamroziłem go, aby poczekał do prawomocnego sądu. Ale ktoś go rozmroził i wyniósł. Pomimo tego, że nikt nie miał prawa tu wchodzić.

Wiedźmin głośno westchnął.

- Coraz lepiej. - wyrzekł, wysilając zmysły, w poszukiwaniu jakiegoś  tropu. - Czyli śledztwo dalej jest w toku. A my dalej nie mamy winnego.

Regisowe Historie // Witcher/ Wiedźmin fanfiction (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz