94) Obrońcy sprawiedliwego

262 17 9
                                    

**


— Wydaje mi się, że powinienem zatrudnić wiedźmina, aby wyśledził sprawcę, czyż nie? — Adair popatrzył w kierunku Geralta, zaciskając dłoń na lasce. — Chyba mam szczęście, że znam jednego, który akurat jest wolny.

 Geralt popatrzył na niego z nutą irytacji, ale mu nie zaprzeczył. Regis za to, rozejrzał się po całej komnacie, węsząc w powietrzu z niezwykłą uwagą. Zdawał się bardzo zajęty łapaniem tropu, w trakcie, gdy władca ze zniechęceniem spuścił wzrok i wykrzywił lekko wargi, w wyrazie całkiem oczywistego bólu. Jego minę zauważył zaraz Kinnat, który podszedł do niego bardzo blisko i troską wziął go pod ramię, aby mężczyzna mógł się na nim wesprzeć.

— Nie trzeba... — westchnął Adair. — Dam sobie radę, Maghnusie.

— Oczywiście, że dasz, mój królu. — Głos chłopaka był nieco zduszony, przesycony niepokojem.

— Jednak ze mną dasz sobie radę nieco lepiej. Znowu się przeforsowałeś, prawda? To dlatego cię boli?

 Regis powoli podszedł do nich dwóch, ale nie na tyle blisko, by przekroczyć granicę strefy osobistej Nafaratta. Patrzył na to, jak mężczyzna stał krzywo, próbując nie wspierać się na chorej nodze.

— Co ci dolega, Wasza Wysokość? — zapytał rzeczowo cyrulik. — Regeneracja nie działa właściwie?

 Władca popatrzył na niego z uwagą, po czym lekko pokręcił głową.

— Nie, regeneracja jest prawidłowa. Jest świetna. Problem tkwi w tym, że to nie jest uraz mechaniczny. To... Rodzaj klątwy. Radziłem się już wielu czarodziejów w swoim życiu oraz pytałem o to jeszcze więcej uzdrowicieli, ale niestety na moją przypadłość, nie ma lekarstwa ani kontr zaklęcia. Częściowo sam jestem sobie winien. Nie przejmuj się, proszę. Twoje medyczne zdolności nic tutaj nie zdziałają. Wiem, że lekarska przysięga nakazuje ci pomoc potrzebującym, jednak skieruj swoją uwagę ku tym, którzy potrzebują jej znacznie bardziej. Mnie nie da się pomóc.

— Czy ten, kto ją rzucił, nie mógłby jej ściągnąć? Klątwy są do cofnięcia, kto ci to zrobił, Najpotężniejszy? — Regis nie ustępował w swoich dociekaniach.

  Van Nafaratt postąpił parę kroków ku wyjściu, wsparty ciężko na rudowłosym młodzieńcu.

— Zrobiła to moja własna głupota, panie Terzieff-Godefroy. Nie ma co tego roztrząsać. — uciął.

— Kto mógł ukraść stąd Laevisa? Kto jeszcze ma dostęp do tej komnaty? — Zapytał rzeczowo wiedźmin. — Zamek nie jest wyłamany, musiano użyć klucza.

— Lub magii — wtrącił Mouirren. — Biorąc pod uwagę fakt, że komnata miała zabezpieczenia magiczne, otwarcie drzwi kluczem nie spowodowałoby wpuszczenia do środka osoby postronnej. Nawet jeśli by się otworzyły, ten, kto zechciałby wejść, zderzyłby się z barierą energetyczną.

— W tym problem. Nikt poza naszą dwójką nie miał dostępu do tego pomieszczenia — wyjaśnił im Adair. — Co więcej, nikt poza naszą dwójką nie ma na tyle mocy, aby takie zabezpieczenia ściągnąć.

— A Jadef? — zapytał szybko Kinnat, zerkając krótko w kierunku władcy.

— Mój szef ochrony na pewno by tego nie zrobił — powiedział Nafaratt suchym głosem.

— On ma pieczęć otwierającą zablokowane komnaty — przypomniał mu chłopak. — Mógłby tu wejść, gdyby zechciał.

— Mógłby zapewne też dać tę pieczęć komuś innemu? Lub mogła ona zostać wykradziona? — dopytał ich wiedźmin, nie wyglądając na zaskoczonego. Zwrócił się zaraz do Morgrava. — Pomożesz mi wyśledzić zdrajcę? Jeśli to czarodziej, a w dodatku wampir, będę potrzebował wsparcia.

Regisowe Historie // Witcher/ Wiedźmin fanfiction (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz