11) Śledztwo w Tehar Ardinn

459 40 12
                                    


Trop prowadził do zrujnowanej, samotnej twierdzy na wzgórzu. Iglice wież leżały u stóp pagórka, rozsypane w bezładzie, porośnięte mchem. Niewielka warownia, która była ongiś w posiadaniu znanego, dość ekscentrycznego czarodzieja, była już tylko cieniem przeszłości. Zamek Tehar Ardinn, powstały na murach elfickiej twierdzy, wyglądał jak brzydkie gruzowisko o kształcie budynku. Dettlaff westchnął w głos, w niezadowoleniu.

 To było jak szukanie igły w stogu siana. Jedyne, czego się dowiedział w tym tygodniu, to rozwinięcie inicjałów "D.M." W czasach Evana Beerharta był tylko jeden taki w Toussaint, który, wedle pogłosek, mógłby być wampirem wyższym. Darius Morgrav, czarnoksiężnik, wampir lubujący się w nekromanckiej magii, tako prawiły legendy.
Dettlaff wszedł między ruiny. Ciężko było znaleźć tu cokolwiek, co mogło go naprowadzić na jakieś wskazówki co do Beerharta. Dość intuicyjnie kucnął i zaciągnął się zapachem powietrza. Wyczuł słabą woń podziemi.

 Lochy. Większość zamków je miała. To był już jakiś trop.

 Idąc za zapachem, dotarł do zawalonego wejścia do podziemi. Stracił wiele godzin, odgarniając kawały kamieni i rozkopując gruz, nim zrobił sobie przejście wystarczające, by się przecisnąć dalej. W końcu, będąc w całkowitym mroku, zszedł w dół, po krętych, zmurszałych schodach. Na samym dole czekał go widok rzędów pustych cel. To znaczy, nie do końca pustych - w każdej z nich były resztki kości. Wzdrygnął się, tknięty jakimś niepokojem. Czyje to były kości? Ludzi, elfów? A może... nieumarłych? W kilku czaszkach dostrzegł ostre kły.

 Zajrzał do każdej celi z osobna. Szukał czegokolwiek, co mogło wskazać mu Beerharta, jednak nie znalazł nigdzie jego szczątków. W jednej z ostatnich cel, oddzielonej od reszty grubszym murem, znalazł nawet łóżko, dwie skrzynie i kilka rozpadających się książek.
Z wielką ostrożnością uchylił wieko. Stare notatki mogły rozpaść się za jednym, nieuważnym dotknięciem.

 Listy Beerharta. Deetlaff przysiadł na ziemi, wyjmując je pojedynczo. Zaczął czytać. Stracił poczucie czasu.
To była dziwna historia. Beerhart, najwyraźniej w przypływie żalu, pisał do Regisa listy pełne przeprosin. Może próbował zdjąć z siebie poczucie winy przed śmiercią. A może oszalał w zamknięciu. Jedno było pewne; kochał Regisa szczerze i nawet upływ lat nie potrafił tego zmienić. Dettlaff widział kajdany, w których zapewne przebywał wcześniej ten człowiek - musiał spędzić tam wiele czasu, wśród wrzasków innych więźniów, w brudzie, smrodzie i upodleniu. Skąd miał kałamarz, pióro i pergaminy? Tego już wampir nie wiedział. Skoro jednak cela była najbardziej okazała, nieumarły mógł iść o zakład, że Beerhart miał jakieś specjalne względy pana tych włości. Co zaszło w tym więzieniu? O tym jednak nie napisał.

 Dettlaff znów stracił trop. Może po prostu Beerhart umarł i kazano go pochować gdzieś w okolicy albo rzucono go na pożarcie wilkom... Wampir nie wiedział wiele o właścicielu zamczyska. Niczego, prócz imienia i nazwiska.
Postanowił odszukać jego grób.

 Zgodnie ze wszelkimi ceremoniałami, powinien znajdować się w najbardziej okazałym miejscu na pobliskim cmentarzu - wszystko jednak było od dawna w ruinie, i jedynie zwykły przypadek naprowadził Dettlaffa na zamknięte włazem wejście. Pod prostym, ciosanym marmurem, było zejście w dół, do krypty. Dettlaff przystanął przed kamiennym grobem. Nie namyślał się długo. Spodziewał się pustej przestrzeni lub prochów... Odnalazł jednak - śpiącego smacznie mężczyznę.

 Mężczyznę w szacie czarodzieja, białego jak alabaster, z długimi, czarnymi włosami aż do bioder, o nieodgadnionym wieku.
 Legendy mówiły prawdę. Pan tych włości był wampirem wyższym. Wampir ten poruszył się nieznacznie, jak gdyby rozbudzony nieco dźwiękiem odsuwanej pokrywy.

Regisowe Historie // Witcher/ Wiedźmin fanfiction (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz