35) Porwanie

349 33 7
                                    



"...Teraz Mouirren szuka sobie nowych ofiar do swoich dziwacznych eksperymentów." - wybrzmiało w głowie nekromanty, do reszty rujnując mu spokój.

- Niemożliwe. - Darius był blady i nieruchomy, nie wierząc wiedźminowi na słowo. – Nie ma takiej opcji. On już nie istnieje...

 Trubadur przygładził rękaw pstrokatej koszuli. Pokręcił tylko głową.

- Nie widzieliśmy wprawdzie ciała żadnego wampira wyższego... Ale za to widzieliśmy zwłoki człowieka z wampirzymi zębami. - powiedział poważnie Jaskier. - Wyglądał, jakby coś wcześniej wpłynęło na jego ciało. Był blady jak kreda, ale nie był wyssany z krwi. Zaczęły mu rosnąć zębiska oraz długie pazury...

- Agonia była długa i bolesna. - dopowiedział resztę opisu Geralt. – Widywałem już ten typ pośmiertnego wykrzywienia twarzy. Próba Traw zdaje się, bywa równie nieprzyjemna. Mutował. Jego ciało zaś, nie wytrzymało tej mutacji. Zginął w powolnych, i potwornych męczarniach.


 Mężczyźni wymienili się ciężkimi spojrzeniami. Ta sytuacja zdawała się zacząć wymykać spod kontroli. Skoro Mouirren był na wolności, mógł narobić swymi eksperymentami sporo szkód, oprócz morderstw, które już wszak dokonał. Zagrożeni byli również i śmiertelnicy, co podwajało powagę sytuacji. Geralt teraz osobiście zaangażował się w łowy.

Siedzieli w ciszy, każdy z innymi przemyśleniami. W końcu czarownik odezwał się. Uniósł głowę, patrząc poprzez płomienie.

- Należą mi się przeprosiny. - powiedział Darius, spoglądając z ukosa na Dettlaffa. Głównie na Dettlaffa, jakby na Regisa nie był wcale obrażony. Regis zareagował jednak pierwszy.

- Wybacz, że cię niesłusznie oskarżyliśmy, Dariusie. - powiedział cyrulik, patrząc starszemu wampirowi w oczy. – Wszystkie dowody wskazywały na ciebie, ale było to jedną wielką pomyłką. Proszę o wybaczenie. Mam nadzieję, że nie będzie między nami więcej spięć.

 Morgrav skinął głową. Tak naprawdę nie był zły na Regisa. Na jego miejscu postąpiłby podobnie. To inny wampir grał tu pierwsze skrzypce. Znowu zwrócił uwagę na Dettlaffa. W wyczekiwaniu.

Dettlaff skrzywił się lekko. Unikał jego spojrzenia.
- Wybacz. Myliłem się. - powiedział krótko, unosząc na krótki moment wzrok, ale zaraz go z powrotem opuszczając.
- To wszystko? - Morgrav uniósł brew, nie wyglądając na przekonanego. Nie wyglądał też, jakby miał mu wybaczyć. Zdawał się równie obrażony, co wcześniej. - Myślisz, że to wystarczy? Po tym wszystkim, co zrobiłeś?
- Nie sądzę. - powiedział zgodnie z prawdą Dettlaff. – Przedyskutujemy to później, w porządku? Nie tu. - dodał, rzucając mu nagle nieco dłuższe spojrzenie, o dość specyficznym wydźwięku.

Darius podtrzymał je, nadal obrażony.
- W porządku. - powiedział w końcu, niepocieszonym głosem.

 Geralt wtrącił się od razu. Przerwał im to spięcie, póki ponownie się nie rozwinęło. Zmienił prędko temat.
- Bądźcie uprzejmi się teraz nie rozdzielać, panowie - rzekł wiedźmin, z nutą ostrzeżenia. – Nie chcę być nieuprzejmy, ale, zdaje się, w okolicy grasuje niebezpieczny psychopata, który może sobie ostrzyć na któregoś z was zęby. Począwszy od Dariusa, bo zemsta wydaje się dość przewidywalnym powodem. Z tego co rozumiem, skoro opętuje ofiary, byłoby lepiej nie pozostawać osobno, dopóki go nie złapiemy. - zrobił krótką przerwę, przechodząc do rzeczy. - Jak dobrze wnioskuję, jesteście teraz jedynymi wampirami wyższymi w Touissaint. To tylko taka moja luźna propozycja. Wiecie... Zapamiętałem sobie całkiem dobrze, co mi Regis mówił o umieraniu wampirów wyższych, jakiś czas temu. Zdawało się to mocno nieprzyjemne, jeśli chcecie znać moje zdanie.

- Istotnie - westchnął Regis. – Z tym, że ja nie umarłem do końca, a poza tym, nikt nie eksperymentował na moim ciele, żeby zmieniało formę na śmiertelną. - uściślił. – Niemniej jednak od przyjemności było to dalekie, i raczej nie polecam nikomu tej formy rozrywki. - pociągnął wątek. - Może więc pójdziemy na razie z powrotem do mojej krypty? Stworzymy jakiś plan, przygotujemy się...
- Dokładnie to miałem na myśli - wiedźmin uśmiechnął się szerzej. – Widzę, przyjacielu, że myślimy podobnie.

 Dettlaff puścił Dariusowi niechętne, choć już nie wrogie, spojrzenie.
- Nie mamy tyle miejsca. I łóżek. - powiedział, zakładając ręce – Trzeba też będzie znaleźć jakieś materace...
- Miła odmiana od kajdanek, mój drogi. - rzucił zgryźliwie Morgrav. - Ale nie, podziękuję. Nie zamierzam u was spać. To nie może potrwać długo. Ustalimy co trzeba i pójdziemy na niego zapolować. Każda chwila, w której Mouirren jest na wolności, działa na naszą niekorzyść. Nie mam pojęcia, co siedzi mu w głowie... Ale te eksperymenty trzeba natychmiast przerwać. Pamiętam, że miał do tego zaskakujące szczęście; wszystko, co zaczynał, udawało mu się z powodzeniem. Nikt przecież nie wie, od jakiego czasu i z jaką częstotliwością porywa ofiary do swoich praktyk. Skoro tamten zmarły człowiek już mutował, oznacza to, że Mouirren jest bliski odkrycia receptury.

 Nagle odezwał się Jaskier. Przygładził kapelusz z bażancim piórkiem, jakby niepewny, czy powinien się wtrącać.
- Zanim przejdziecie do planów wojennych, mam w zasadzie takie małe pytanie...

 Geralt i nieumarli skupili na nim spojrzenia, w wyczekiwaniu. Bard więc kontynuował swoją przemowę.
- Zrozumiałem z waszych ostatnich historii, że Beerhart uległ jakiejś dziwnej, niespotykanej mutacji... To się ponoć nie zdarzało. Czy więc nie jest dobrym materiałem na ofiarę dla tego szaleńca? - przeszedł do meritum. - Czy on aby na pewno jest całkiem bezpieczny? Bo, zdaje się, został teraz zupełnie sam...

 Darius z Regisem zrobili nagle równie zaniepokojone miny. Uwaga Jaskra była bardzo celna. Evan pozostał kompletnie bez ochrony.

- Cholera. - syknął Darius, od razu ponosząc się z miejsca. – Idę sprawdzić, czy nic mu nie jest.
- Idę z tobą – powiedział zaraz Regis, w coraz większym zaniepokojeniu.

 Geralt wstał i zatrzymał ich obu.
- Wszyscy idziemy tam razem. Tylko bez paniki. - zarządził Geralt, głosem nie uznającym sprzeciwu. - Musimy zostawić tu wierzchowce. Przydałby się teleport, Dariusie. - dodał wiedźmin, z nieco cierpiętniczą miną. – Choć szczerzę nie nienawidzę tego sposobu podróżowania.

 Bard przysunął się teraz do wiedźmina nieco bardziej, niż by wypadało. Pobladł. Szarpnął go za rękaw.
- Teleport? - jęknął, teraz i on zaniepokojony. – Geralcie, przyjacielu. Naprawdę musimy? A jeśli to rozerwie nas na kawałeczki? A jeśli...

 Ale Darius stworzył już portal; magiczny krąg rozbłysł, unosząc się w powietrzu dyskiem obramowanym wirującymi kręgami. Geralt bez słowa chwycił Jaskra za tył koszuli i wszedł razem z nim w pierwszej kolejności, zanim bard zdołał spanikować do reszty.

Zaraz za nimi wszedł Regis i Dettlaff, a Darius zamknął ten pochód. Znaleźli się od razu przed wejściem do krypty, w której pozostał Beerhart.

 Było pusto i cicho. Regis ruszył przodem, zestresowany, a czarownik poszedł zaraz za nim, czujny.

Jaskier padł na klęczki, próbując powstrzymać mdłości po tej krótkiej, magicznej wycieczce. Zabójca potworów zostawił go samemu sobie, puszczając go ostrożnie na ziemię, by bard nie zrobił sobie krzywdy nagłym upadkiem wywołanym zawrotami głowy.

 Dettlaff wymienił się spojrzeniami z wiedźminem, który, gdy założył ręce, spoglądał sceptycznie na wejście do krypty.

- O ile zakład, że Beerharta już tam nie ma? - zapytał go bez uśmiechu wampir.

Regisowe Historie // Witcher/ Wiedźmin fanfiction (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz