17) Wyścig

371 40 2
                                    

 - 300 lat wcześniej -

- Regisie, twoja kolej, spróbuj... - Zachęcał Beerhart, trzymając za uzdę młodego gniadosza, podsuwając mu pod pysk kawałki marchewki.
- Zwierzęta za mną nie przepadają... - Mruknął już po raz kolejny wampir, nadal pięć kroków dalej od wierzchowca. - Nie da się ich uspokoić przysmakami... To nie jest racjonalne, one po prostu...
- No chodź już! - Przerwał mu Evan. - Iskra się nie ruszy, trzymam go przecież. Nigdzie nie ucieknie, możesz być pewien.
- Wystraszy się. - Mruknął z westchnieniem Regis.
- Stoisz tu już pół godziny, myślę, że zdołał się przyzwyczaić. - Zauważył rycerz. - Nie zwraca już na ciebie uwagi, to dobry znak. I ani słowa, Regisie. - Młodzieniec rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie. - Znam się na koniach. Jeżdżę na nich od dziecka. Jeśli nie wykonasz żadnych gwałtownych ruchów, wszystko będzie dobrze. Proszę, weź trochę. - Podał wampirowi nieco pociętej marchewki dla konia. - Po prostu daj mu to i się kawałek cofnij.

 Regis, nieprzekonany jak zwykle, podał marchewkę według zaleceń. Iskra parsknął i zastrzygł uszami. Popatrzył na wampira z takim samym nieprzekonaniem jak wampir na niego.
- Och, przestańcie się na siebie boczyć! - Jęknął Beerhart. - Bo nigdy nie pojedziemy na tę przejażdżkę!
Regis, z ciężkim westchnieniem, zbliżył się nieco bardziej.
- Dobry konik... Nic ci nie zrobię, obiecuję... Weź to w końcu zjedz, bo Evan nie da mi spokoju do końca dnia. - Popatrzył kątem oka na rycerza. - Albo kolejne parę dni, jeśli się zaprze. No już. Do roboty.
 Koń poruszył łbem, czarna grzywa wzburzyła się. Parsknął ponownie.
- Och nie, nie możesz mu kazać, Regisie... - Westchnął chłopak, wywracając oczami. - Należy go zachęcić. Chyba nie chciałbyś, żeby ktoś wmuszał w ciebie jedzenie, prawda?

 Regis przesunął wolną dłonią po twarzy. Drugą ręką nadal podstawiał dzielnie marchewkę. Ale i on i koń bardzo dobrze wiedzieli, że nic z tego nie będzie. To był po prostu konflikt charakterów.
- Ech. Iskra. Proszę. Zjedz to. - Regis popatrzył na konia nieco cierpiętniczym sposobem.
Iskra parsknął. Zaczął przebierać kopytami w miejscu, zniecierpliwiony.
 Regis też stracił cierpliwość. Rzucił na konia urok i kazał mu zjeść marchewkę.
- No widzisz? - Rozradował się Beerhart, widząc efekt działań przyjaciela. - Polubił cię! Teraz możesz go pogłaskać!
 Wampir westchnął w głos. Podszedł jeszcze o krok i poklepał konia po szyi. Ponieważ Iskra kompletnie nie zareagował, nadal będąc pod wpływem czaru, Evan wręczył nieumarłemu lejce.

- Widzisz? Wcale nie było tak źle. Świetna robota! - Pochwalił go, idąc do oddzielnego boksu, po drugiego konia. - Tutaj jest Wicher. Jest nieco narowisty, ale bardzo go uwielbiam. Potrafi przyjść na zawołanie!
- Potrafi? - Mruknął Regis. - Czyli nie przychodzi zawsze? A co robisz, kiedy nie przychodzi?
Beerhart posłał wampirowi szeroki uśmiech.
- Czekam, aż przyjdzie, rzecz jasna. Na pewno nie próbuję go ganiać. To mijałoby się z celem. -  Chłopak skończył oporządzać swojego konia, dopinając pasek od siodła. - No. Gotowe! Chodź! - Zachęcił Regisa, prowadząc do wyjścia ze stajni. - Pojedziemy nad wodę? Taka ładna dziś pogoda!
- Oczywiście. Znam całkiem dobre miejsce. - mruknął Regis, kiedy obaj wsiedli na konie. - To kawałek stąd.

 Słońce świeciło mocno, ale lekki wiatr sprawiał, że nie czuło się gorąca; Regisowi i tak były obojętne różnice temperatur, bo na niego zwyczajnie nie działały, więc zawsze chodził w podobnych ubraniach - Evan jednak ubrał się dziś w prosty strój jeździecki, stawiając na lekkość odzieży.

 Wycieczka przebiegała naprawdę przyjemnie. Regis, jak zwykle cichy, spoglądał co jakiś czas ku chłopakowi, kontemplując pobłyski światła w jego rozpuszczonych włosach, a Evan również co jakiś czas, opowiadał o swojej rodzinie bądź naukach rycerskich, które pobierał od sir Leeirana, krzepkiego wąsatego jegomościa o rudej czuprynie, który większość czasu spędzał na chronieniu rodziny książęcej. To był już czwarty tydzień, odkąd się poznali, on i cyrulik. Wampir nie przypuszczał, że chłopak będzie chciał się z nim przyjaźnić, ale szybko złapali wspólny język i teraz już kilka razy w tygodniu młodzian zachodził do jego krypty, albo z nowinkami, albo prosząc, by mu w czymś towarzyszył, albo też błagając o kolejną opowieść na dowolny temat z życia nieumarłego.

 Regis nie zastanawiał się długo nad doborem trasy. Znał kilka ładnych i spokojnych miejsc, w których mogli razem posiedzieć nad wodą.

- Regisie, chcesz się pościgać? - Zapytał nagle Beerhart, wymyślając nową rozrywkę. - Kto przegra, będzie oporządzać konie po powrocie!
Mina Regisa znowu zrobiła się nieco bardziej cierpiętnicza.
- Rozumiem, że czystym przypadkiem wybrałeś sobie na przejażdżkę konia o imieniu Wicher? - Zapytał z wyraźnym westchnieniem wampir.

Evan jednak wyglądał, jakby się już przygotowywał do wyścigu.
- Wicher i Iskra są tak samo szybkie. Kiedy ścigałem się z braćmi, zawsze były pierwsze przy mecie. - Oznajmił blondyn, nie przyjmując do wiadomości odmowy. - Do rozstajów dróg, w porządku?
- Każdy młodociany rycerz nie może wysiedzieć chwili w spokoju, czy jedynie ty? - Spytał podchwytliwie Regis, ale przyjął to wyzwanie. Zatrzymali konie. Wymienili się spojrzeniami. - Dobrze. - Zgodził się. -  Do rozstajów dróg.
- Tylko nie kantuj! Żadnych czarów, jasne? - Rzucił Beerhart z szerokim uśmiechem w kierunku przyjaciela.
- Emmm... - Regis skrzywił się lekko. Fakt, że trzymał konia non stop pod czarem, nie stawiał go w najlepszym świetle. - Wiesz Evanie, w zasadzie, to było tak, że...
- Gotowy? - Przerwał mu Beerhart. - Trzy... - Przchylił się do Wichra, koncentrując wzrok na celu. - Dwa... - Regis nie zdążył się wytłumaczyć. Beerhart jak zawsze nie słuchał. - Jeden! Start!

 Chłopak spiął konia. Wicher wyrwał się do biegu. Regis ruszył w sekundę później, powstrzymując się od ciężkiego westchnienia. Nie był wielkim fanem tego typu rozrywki i nawet nie próbował udawać, że jest tak podekscytowany, jak jego towarzysz, ale skoro Evana wyraźnie to radowało, nie chciał psuć mu nastroju. Prawda była taka, że właściwie do wszystkiego Beerhart musiał go namawiać, co jakkolwiek wykraczało poza opuszczenie jego krypty. Więc jeśli miał być to wyścig, festyn lub lepienie pierogów, mina Regisa zawsze była jednakowo nieprzekonana, przynajmniej z samego początku. Bo potem, zwykle, dość szybko udzielał mu się nastrój przyjaciela, więc jego wypracowana powaga ustępowała ostatecznie lekkiemu uśmiechowi.
 Regis miał zamiar dać mu wygrać.

- Ociągasz się! - Krzyknął Beerhart do tyłu. - Podwyższam stawkę! Kto przegra, nie wchodzi do wody!
 Wampir zamrugał w zdziwieniu. Jeśli miał być szczery sam ze sobą, w ogóle nie brał pod uwagę tego, żeby kąpać się przy chłopaku. Określenie "pojedziemy nad wodę" wziął bardzo dosłownie - ot pojechać nad rozlewisko, by popatrzeć na przyrodę. Nie, żeby zdejmować ubrania...
 Zanim jego wyobraźnia popłynęła zbyt daleko, pogonił nagle konia.
Ta stawka zdołała go zachęcić do zabawy. Teraz już był zbyt ciekawy, by brać ten wyścig równie niefrasobliwie, co z początku.

Dogonił go, jechali łeb w łeb.

- Ha! Wiedziałem, że jak chcesz, to potrafisz! - Rzucił Beerhart, uśmiechając się pod nosem.
Przekroczyli linię mety tak idealnie równo, że nie było sposobu, by określić zwycięzcę.
- I co? Który z nas wygrał? - Zapytał Evan, spoglądając na przyjaciela kątem oka.

 Regis wyczuł, że to jest podchwytliwe pytanie. Wzruszył lekko ramionami.
- Miałeś rację, Wicher i Iskra mają identyczne możliwości. Może przy jakimś dłuższym wyścigu, szala przechyliłaby się na czyjąś stronę...
- Ty wygrałeś, prawda? No powiedz! Twój wampirzy wzrok na pewno to zauważył! - Wciął się mu w słowa Beerhart.
 Regis znów się z nim zrównał, podjechał bliżej. Wciągnął dłoń, by poklepać go po ramieniu.
- Mój wampirzy wzrok jest przy tobie niezwykle rozproszony, więc, niestety, nie jestem w stanie tego stwierdzić. - Wyjaśnił prostolinijnie. - I chyba nie jest to dla ciebie żadnym zaskoczeniem. Powtarzam ci to przynajmniej raz w tygodniu, jeśli mnie pamięć nie myli.

Evan potarł twarz, zaczerwieniony lekko, z emocji, wysiłku i z powodu obwieszczenia Regisa.
- Tak, pamiętam. - Bąknął. - Więc... Możemy uznać, że obaj się kąpiemy. To będzie w porządku?

Usta Regisa wygięły się w rozbawionym uśmieszku.
- Ach, z pewnością tak będzie w porządku.

Regisowe Historie // Witcher/ Wiedźmin fanfiction (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz