*
Okazało się, że tak samo, jak Dettlaff nie potrafił prosić, tak samo Morgrav, nie chciał mu się zwierzać. Kolejny ranek był mało przyjemny. Południe również nie poprawiało nastroju.
Rozpętała się burza. Deszcz zacinał wściekle, przedostając się przez szczeliny ruin, zaś wiatr gwizdał między starymi kamieniami, poruszając resztkami starych proporców.
Darius siedział przy biurku, pochylony nad czymś w próbie koncentracji. Ślęczał tak nad kilkoma pojedynczymi papierami, co zauważył młodszy nieumarły, zanim przestąpił przez drzwi. Mag trzymał w dłoni kawałek węgla, przesuwając nim z wolna po kartce.
- Co robisz? - zapytał Dettlaff, nieco rozproszony znajomym zapachem, którego nie zidentyfikował, gdy przybył do niego na górę, aby, jak zwykle poobserwować jego pracę; starszy wampir jednak natychmiast zgarnął pożółkłe kartki z blatu i schował je pod najbliższą księgą, prostując się.
- Nic takiego. - rzucił nekromanta suchym głosem, przyciągając do siebie zaraz kilka fiolek, aby sprawdzić ich zawartość. - Jak ci idą prace? - zapytał go, zmieniając temat.Dettlaff założył ręce, opierając się barkiem o ścianę.
- Rysowałeś coś. - powiedział, wskazując ruchem głowy na miejsce ukrycia papierów. - Przecież widziałem.
- Nic takiego. - powtórzył z większą niechęcią Morgrav, na powrót nachylając się nad biurkiem. Wyraźnie próbował go zniechęcić, ale Eretein, miast odstąpić, podszedł do niego jeszcze bliżej.
- Co to było? Róża? - zapytał, przechylając lekko głowę. - Nie zdołałem przyjrzeć się uważniej.
- Nic. - powiedział z naciskiem Darius i nieruchomo zastygł przez moment. Obrócił głowę ku towarzyszowi, mierząc go dłuższym spojrzeniem. - Nic... - powiedział ponownie, z westchnieniem, nim przesunął dłonią po twarzy. Wydawał się tego południa bardzo znużony i ponury. Nie był w stanie wykrzesać z siebie nawet chęci do uśmiechu. - Daj spokój, Dettlaff. Jeśli nie chcę ci czegoś powiedzieć, to po prostu o tym nie powiem.
- Widziałem z daleka, co rysowałeś chwilę wcześniej. - powiedział cicho Dettlaff, zdziwiony nieco jego zgaszonym i oschłym nastrojem. - To... Byłem ja? - dodał, potwierdzając, że patrzył na niego już dłuższy czas.Darius zmilczał. Powrócił do swoich fiolek.
- Wspaniale rysujesz - mruknął Eretein, podchodząc już tuż do biurka i puszczając czarodziejowi pytające spojrzenie. - Dlaczego nie chcesz się pochwalić swoimi pracami? Powinieneś.
Morgrav pochylił głowę jeszcze niżej. Patrzył w milczeniu na zawartość fioletowej fiolki. Naprawdę zdawał się ponury, jeśli nie był to wręcz smutek. Bo jego osowiałość i niechęć, Dettlaff wychwycił bez trudu.
- Rysuję dla siebie. - powiedział krótko, odstawiając fiolkę na miejsce. - Nie dla poklasku.W pomieszczeniu było zimno. Zimno zdawało się też bić od samotnej sylwetki maga, który, schylony, znów nawet nie podniósł wzroku.
Eretein zmarszczył nieco brwi. Nie widział go jeszcze w takim stanie i nie miał pojęcia, jak ma to odbierać. Rozejrzał się po wnętrzu wieży. Sceptycznie popatrzył na ziemię, widząc stłuczone szkło, nim powrócił do niego wzrokiem.
- Czy wszystko w porządku? - spytał nekromantę, ściągając dłoń z biurka, gdy jedno jego ostrzejsze spojrzenie nakazało mu trzymać się z daleka. - Czy coś się stało?
Morgrav zagryzł zęby, a potem skrzywił się krótko, w niechętnym wydźwięku. Pokręcił głową. I westchnął ponownie, zły na siebie.
Za oknem słychać było uderzenie gromu.
- Nie, nic. - powiedział łagodniejszym głosem, w którym gościło coś, czego Dettlaff nigdy dotąd nie wychwycił. Nie była to nostalgia, choć Eretein próbował to sobie tak tłumaczyć. To był jakiś rodzaj żalu, głęboko tłumionej troski. - Posłuchaj... - szepnął Darius, zrezygnowany. Tego dnia nie miał sił użerać się z jego namolnymi pytaniami. - Mam gorszy czas. Po prostu... Daj mi spokój.
- Nie rozumiem. - powiedział Eretein zgodnie z prawdą. - Dlaczego jesteś smutny?
![](https://img.wattpad.com/cover/220229563-288-k976512.jpg)
CZYTASZ
Regisowe Historie // Witcher/ Wiedźmin fanfiction (bxb)
Fiksi PenggemarTrzy rożne wątki romansowe; Regisa, Dettlaffa oraz Geralta z Jaskrem. /Regis, wampir wyższy, nie lubił mówić o swojej przeszłości. Znalazł się jednak ktoś, kto pociągnął go za język... Może nawet zbyt dosłownie. Choć stronił od ludzkiej krwi, krwią...