George pov
-ou przepraszam, chyba pomyliłem domki- kiedy już miałem wychodzić chłopak zatrzymał mnie
-nie, czekaj! W tym roku jesteśmy współlokatorami, czekałem właśnie na ciebie. -spojrzałem na niego z niedowierzaniem, może w końcu kogoś poznam!
-Karl jestem- szatyn wystawił w moją stronę rękę.-George- uścisnąłem jego dłoń uśmiechając się delikatnie
-to ogólnie tu na dole mamy łazienkę i salon a u góry są dwa pokoje, ja już jeden zająłem ale spokojnie zostawiłem ci ten lepszy, nie chcę być niemiły - chłopak wydawał się być naprawdę fajny, bardzo się cieszyłem że w końcu kogoś poznam.
-dzięki, to ja pójdę się rozpakować a później może pójdziemy razem na obiad?
-jasne, będę tu czekał-
Powędrowałem na górę i otworzyłem drzwi do pokoju na lewo. Był to niewielki pokój z jednoosobowym łóżkiem, szafą na ubrania, małym stolikiem z krzesłami, białym miękkim dywanem oraz wyjściem na balkon. W pokoju jednak znajdowały się już dwie walizki i porozwalane po pokoju różne przedmioty, więc stwierdziłem że musi być do pokój mojego współlokatora. Wyszedłem z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi i powędrowałem do drugiego pokoju. Był on większy od poprzedniego. Posiadał dwuosobowe łóżko, większą szafę, stolik z krzesłami, biurko z krzesłem i również tak jak w poprzednim biały dywan oraz wyjście na balkon, który jest połączony z balkonem Karla. Wszedłem do pomieszczenia i zamknąłem za sobą drzwi. Pierwsze co zrobiłem to wyjąłem z walizki nowe, czyste ubrania aby nie siedzieć w tych w których jechałem. Przebrałem więc dresy i bluzę na czarne jeansy z dziurami i luźny T-shirt i na to granatową bluzę, następnie podszedłem do lustra i ogarnąłem trochę swoje włosy. Dopiero gdy zrobiłem te dwie rzeczy, wziąłem się za rozpakowywanie swoich walizek.
(Skip time)
Gdy już wszystko rozpakowałem, wziąłem do kieszeni od spodni telefon i zszedłem na dół.
-jestem, możemy już iść na obiad.
-dobra sprawdźmy tylko czy już jest, mamy wywieszony plan przy recepcji.-kiwnąłem do chłopaka głową i wyszliśmy z domku. Powędrowaliśmy do recepcji gdzie właśnie dostawał klucze jakiś wysoki, ciemnowłosy chłopak z bandaną na głowie. Podeszliśmy z Karlem do planu i sprawdziliśmy godziny obiadów.
-zaczyna się o 13, która jest?- zapytał mnie szatyn a ja wyjąłem telefon z kieszeni aby sprawdzić godzinę.
-12:45, chodź zajmijmy już sobie miejsca- zacząłem kierować się w stronę stołówki.
-skąd wiesz że to tam?
-jestem tu co roku, bardzo lubię to miejsce
-a no to chyba że tak- nagle chłopak z bandaną wpadł na Karla.
-kurwa przepraszam, zaraz obiad a ja jak zwykle się spóźniłem.- ciemnowłosy podał Karlowi rękę aby pomóc mu wstać
-a tak w ogóle to Nick jestem, ale możesz mówić mi Sapnap.- chłopak wystawił rękę najpierw do Karla a później do mnie-Karl, Karl Jacobs- odpowiedział patrząc na Nicka jakby był zahipnotyzowany.
-George Davidson- również się przedstawiłem.
-dobra ja lecę, może uda nam się jeszcze jakoś złapać na obiedzie, pa!- pożegnał się z nami i pobiegł w stronę domków, rzeczywiście przyjechał jako ostatni na obóz.
-Karl ocknij się- pstryknąłem szatynowi palcami przed oczami
-yhym przepraszam, zagapiłem się
-mm na Nicka?- zapytałem z bananem na twarzy na co chłopak zakrył szybko twarz w dłonie
-Nick ci się podoba-NIE
-to dlaczego rumienisz się gdy o nim tylko wspomnę?
-ja niewiem! Możliwe! Nie! AAA chyba tak!! Ale to głupie!!
-nieprawda to nie jest głupie, istnieje coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia mój drogi przyjacielu.- z uśmiechem na twarzy objąłem Karla ramieniem aby dodać mu otuchy i zaprowadziłem nas na stołówkę.
-dobra gdzie siadamy?-o tam pod oknem! -chłopak wskazał na czteroosobowy stolik z widokiem na domki.
-no dobra- usiedliśmy przy stoliku i zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim czekając na godzinę 13.
-George chyba nie znam lepszej osoby od ciebie! Musisz mieć naprawdę wielu przyjaciół!- na te słowa uśmiech powoli zaczął schodzić mi z twarzy.
-powiedziałem coś nie tak??-niee po prostu... ja nie mam... przyjaciół, ani nawet znajomych, widzisz.. w szkole jestem zastraszany, bity i wyzywany w sumie tak samo jak w domu. Rodzice piją i palą, biją mnie i traktują jak jakieś popychadło.- mówiąc to odsłoniłem kawałek bluzy pokazując chłopakowi moje siniaki.
-co roku sam zarabiam na ten obóz ale niestety, tym razem mój ojciec zabrał mi 500 zł aby wydać je na kolejne używki. Nie stać mnie było na obóz, ale kiedy miałem już wyjeżdżać z powrotem do domu, jakiś blondyn który też tu przyjechał zapłacił za mnie.-o mój boże George... jest mi naprawdę przykro, ja nie miałem pojęcia... powinieneś to gdzieś zgłosić... znasz tego blondyna?
-nie, ale napewno muszę go jakoś złapać aby mu podziękować i może przy okazji się poznać jeżeli będzie chciał.
W końcu wybiła godzina 13 i kucharze zaczęli przynosić jedzenie na tak zwany Szwecki stół (mam nadzieję że wiecie o co chodzi)a na stołówce zaczęło się też zbierać coraz więcej obozowiczów.
775 słów

CZYTASZ
Summer camp DNF
Novela JuvenilGeorge i Clay to dwójka nastolatków prowadzących zupełnie różniące się od siebie życie. Chłopcy nie znają się w ogóle, ale któregoś lata spotykają się na obozie letnim. George jako osoba samotna zdecydowanie za szybko przywiązuje się do blondyna, cz...