7

1.8K 106 68
                                    

George pov

Obudziłem się przez promienie słońca wpadające do pomieszczenia przez niezasłonięte rolety. Przetarłem oczy i podniosłem się do siadu. Zdziwiło mnie to, że miałem na sobie koc a nie pamiętam abym z nim zasypiał, ja nawet nie mam takiego koca, może to Karl mnie nim przykrył? Sięgnąłem po mój telefon który leżał na stoliku kawowym przed kanapą, moją uwagę przykuła mała biała karteczka leżąca na nim. Podniosłem ją i zacząłem czytać.

„Kiedy to czytasz pewnie jest już ranek i zastanawiasz się skąd pojawił się ten biały kocyk, otóż jest to mój kocyk którym cię przykryłem abyś nie zmarzł. Przyszedłem wczoraj sprawdzić czy wszystko okej bo długo cię nie było i zastałem cię śpiącego, mówiłeś że ci zimno a spałeś w krótkim rękawku więc postanowiłem cię przykryć. Jak będziesz miał chwilkę to przyjdź do nas, musimy porozmawiać. Domek numer 15

Clay :}"

Postanowiłem że przebiorę się i pójdę do blondyna oddać mu kocyk tylko o czym on chce rozmawiać? To słowo zawsze mnie przeraża. Wstałem z kanapy i udałem się do mojego pokoju, otworzyłem szafę i wyjąłem z niej szare szorty i luźny czarny T-shirt, stanąłem przed lustrem żeby zobaczyć jak wyglądam. Ułożyłem trochę swoje roztrzepane włosy i pokierowałem się z powrotem na dół, chwyciłem kocyk i opuściłem domek. Na zewnątrz była piękna pogoda, było bardzo ciepło, ale nie był to upał, na niebie nie było ani jednej chmury, w moją twarz uderzał ciepły wiatr, było bardzo przyjemnie. Przeszedłem kamienną dróżką i doszedłem do domku numer 15. Zapukałem do drzwi i czekałem, czekałem, czekałem i nikt mi nie otwierał. Postanowiłem zapukać jeszcze raz, wciąż nic. Stwierdziłem więc że sam wejdę do środka, nacisnąłem na klamkę i na szczęście drzwi były otwarte. Przeszedłem przez ich próg  a w środku domku nie zastałem ani jednej żywej duszy. Gdzie oni wszyscy są? Karla też nigdzie nie widziałem od rana, mam nadzieję że nic im się nie stało. Stałem tak na środku salonu z kocem w ręce zastanawiając się gdzie go zostawić. Stwierdziłem, że najlepszym pomysłem będzie zostawienie go w pokoju blondyna. Podreptałem schodami w górę i podszedłem do pierwszego pokoju. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem w nim śpiącego na łóżku blondyna. Chyba wszedłem do jego pokoju za głośno bo zaczął się wiercić i przebudzać, w końcu otworzył oczy.

-George?- zapytał zaspanym głosem

-tak, przyszedłem oddać ci koc, dziękuję i przepraszam że cię obudziłem, gdzie go zostawić?- blondyn podniósł się do siadu

-połóż go tam na krześle- podszedłem do wskazanego przez Claya miejsca i odłożyłem koc, następnie pokierowałem się w stronę wyjścia z pomieszczenia.
-George, czekaj- odwróciłem się i spojrzałem pytająco na blondyna.
-wszystko okej?- zapytał się mnie, nie rozumiałem go

-tak wszystko okej, dlaczego miałoby nie być?

-w takim razie dlaczego wczoraj płakałeś?- zamurowało mnie, skąd on wie? Co ja mam mi teraz odpowiedzieć? Że jestem prześladowany w szkole i boję się jednego obozowicza bo jest moim prześladowcą? Przecież wyjdę na jakiegoś idiotę.
-George, odpowiedz mi na pytanie- powiedział stanowczym głosem blondyn.

-ja...- nie potrafiłem niczego wymyśleć, nic nie przychodziło mi do głowy, zacząłem się stresować i bawić nerwowo palcami.

-George spokojnie- wyższy podszedł do mnie i położył swoją dłoń na moim ramieniu.
-nie chcę cię stresować, po prostu jesteś moim przyjacielem i się o ciebie martwię, widzę że coś jest na rzeczy. -podniosłem głowę i spojrzałem mu w oczy, nie mam wyjścia, muszę powiedzieć mu prawdę.

-tylko proszę nie śmiej się ze mnie- spuściłem wzrok z powrotem na ziemię

-nigdy w życiu nie będę się z ciebie śmiał.- wyglądał jakby mówił poważnie.

-nie mam najlepszej sytuacji w szkole, nie rozumiem dlaczego, zupełnie bez powodu jestem zastraszany, szantażowany a nawet bity- gdy to powiedziałem oczy blondyna rozszerzyły się.
-w domu mam dokładnie to samo, teraz tego nie widzisz bo to zakrywam wiesz, produktami do makijażu.. ale ręce mam całe w siniakach- mój głos strasznie drżał, czułem jakbym miał kule w gardle i coraz ciężej przychodziło mi coś powiedzieć.
-wczoraj na ognisku usłyszałem znajomy mi głos, odwróciłem się i stał tam mój największy dręczyciel, Lucas... nie widział mnie ale napewno się jeszcze podczas tego obozu spotkamy, nie chcę aby wam coś o mnie nagadał, wtedy odwrócilibyście się ode mnie i zostałbym z powrotem sam jak palec.- myśląc o tym zacząłem ponownie strasznie panikować i się trząść.

-George spokojnie, nie panikuj ciii- blondyn trzymał obie swoje ręce na moich ramionach i próbował mnie uspokoić.
-George nie uwierzę w żadne jego kłamstwo masz moje słowo, George proszę uspokój się nic się nie dzieje, jestem z tobą.- głos blondyna w jakimś stopniu mnie uspokajał, przymknąłem oczy i próbowałem uregulować swój oddech, co w końcu mi się udało.

-dziękuję- powiedziałem pół szeptem

-to ja dziękuję że się przede mną otworzyłeś.

Summer camp DNF Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz