44

1.3K 93 290
                                    

Pierwsze kroki po ciemnych ulicach swojego rodzinnego miasta. Brunet nadal nie mógł uwierzyć w to, że tu jest. W głębi serca miał nadzieje że jest to zwykły koszmar, z którego zaraz się wybudzi i znajdzie się znów w ramionach śpiącego jeszcze blondyna. Niestety tak się nie stało i już po chwili, stał pod swoim domem, zastanawiając się nad tym, czy można go tak w ogóle nazwać. Chwilę jeszcze myślał nad tym czy powinien tam wchodzić, czy w tym momencie zawrócić i gdzieś uciec, w końcu jednak stwierdził, że ucieczka byłaby beznadziejnym pomysłem, dlatego wyjął słuchawki z uszu i chwycił dłonią zimnej metalowej klamki. Uchylające się drzwi wydały charakterystyczny skrzyp zanim do końca się otworzyły. Wzrok Georga od razu zszedł na podłogę z nadzieją, że nie zobaczy na niej butów rodziców i że będą oni poza domem, niestety, wszystko leżało na swoim miejscu.

Wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. Już na wejściu można było poczuć nieprzyjemny zapach papierosów wymieszany z alkoholem.

-kto tam jest!?- usłyszał nagle z kuchni. Momentalnie zamarł słysząc ten nieprzyjemny, zimny głos. Już po chwili zza ściany wyszła jego... matka. Kobieta początkowo nie odzywała się mierząc chłopaka zimnym wzrokiem, jednak po chwili podeszła do niego uderzając go z otwartej dłoni w twarz co sprawiło że syknął
-co ty sobie kurwa wyobrażasz!?- wydarła się
-miałeś kurwa pracować na nas i na siebie, a ty nagle znikasz gdzieś na miesiąc!!-rzuciła w niego papierosem.
-MÓW GDZIE BYŁEŚ KURWO- złapała go za włosy i pociągnęła w górę

-byłem... na obozie- odpowiedział cicho ciężko oddychając.

-JAKIM KURWA OBOZIE-znowu uderzyła go w twarz
-TY NIEWDZIĘCZNA SZMATO-krzyczała uderzając go w głowę
-MOGŁEŚ SIĘ KURWA NIGDY NIE URODZIĆ, WYPIERDALAJ MI Z OCZU- rzuciła nim na podłogę i odeszła.

Roztrzęsiony brunet wstał pospiesznie z ziemi i uciekł na górę. Mimo tego jak bardzo obolały był, jeszcze bardziej bał się swojego ojca.

Tak mijały dni, tygodnie. Brunet w ogóle nie wychodził z domu, właściwie prawie w ogóle nie opuszczał swojego pokoju. Od tygodnia z jego ust nie padło ani jedno słowo, w końcu nie miał z kim rozmawiać, gdy rodzice się na niego wydzierali, po prostu siedział cicho co wprowadzało ich w jeszcze większą furię za co obrywało mu się fizycznie. Ciało George'a wróciło do starego stanu, wychudzone oraz z masą siniaków i ran. Tym razem odpuszczał już sobie nawet samookaleczania się, nie miał na to siły, poza tym rodzice robili to za niego.
Ostatnio gdy jedli obiad, brunet zszedł na dół po wodę. Standardowo matka zaczęła go wyzywać a gdy nie odpowiedział, rzuciła w niego widelcem który wbił mu się w rękę pozostawiając po sobie ślad. Chłopak pod wpływem bólu uronił kilka cichych łez, po czym wrócił do pokoju.

Tak właśnie wyglądało teraz jego życie. Szczerze mówiąc, jest gorzej niż było. Tęsknił za obozem, za Clayem, za Nickiem i Karlem, za czasem kiedy był naprawdę szczęśliwy. Brunet nie mógł dłużej hamować łez, był tak bardzo zmęczony życiem. Płakał, płakał jak nigdy dotąd, chciał usłyszeć ten jeden głos chłopaka, który powie mu że wszystko będzie dobrze, tak jak zawsze to robił. Po kilkunastu minutach, usnął.

Obudził się dość wcześnie rano a dokładnie to obudził go hałas zza okna. Niechętnie wstał aby sprawdzić co się dzieje. Gdy podszedł do okna zamarł. Zobaczył czarny pojazd, dobrze znany mu pojazd. Nie mógł się ruszyć, nie mógł złapać oddechu, momentalnie zeszkliły mu się oczy a serce mocniej zabiło. W końcu drzwi od auta otworzyły się i wyszedł z niego chłopak. Chłopak, za którego George byłby w stanie oddać swoje życie. Clay.

Brunet był w tym momencie najszczęśliwszy na świecie. Nawet nie myślał o tym aby się przebrać z piżamy czy coś, po prostu odskoczył od okna i wybiegł z pokoju. Dobiegł do schodów i wtedy zjawił się jego ojciec. Mężczyzna popchnął George'a do tyłu i szarpiąc go za koszulę, rzucił na podłogę jego pokoju.

Summer camp DNF Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz