~10~

209 13 0
                                    

-Na przykład... - zamilkł na chwilę. -Rzucić zaklęcie niewybaczalne? - zapytał trochę ciszej, żeby nikt nie usłyszał. Nie dałam mu odpowiedzi, bo nie byłam pewna co on z nią zrobi. A jakby Peter się dowiedział, że im powiedziałam to jutro by tu była ta wiedźma, albo jeszcze dziś. -Sophie...?

-Czy to ważne? - zapytałam kiedy zaczęli mi się bardziej przypatrywać.

-Tak, bardzo ważne - nigdy nie widziałam tak zmartwionego Black'a. Było mi głupio, że w ogóle przeze mnie taki jest.

-Mhm... - pokiwałam lekko głową nie patrząc na nich.

-Na Merlina, Sophie...

-Ale nikomu macie nie mówić.

-Czemu? Rozumiem, że nie chciałaś mówić dyrektorowi o Roy'u, ale to jest dużo poważniejsze.

-Nie rozumiecie, że wtedy mi się oberwie? Wam nic nie będzie, ale ja nie zamierzam mieć gorszych wakacji niż normalnie, to i tak cud, że jeszcze mam dom.

-Tego nie można tak zost... - Lupin przerwał gdy Black szturchnął go ramieniem. -No tak, kolejny.

-Jak to "kolejny"?

-Nie ważne, może kiedy indziej Ci opowiemy - Remus zamyślił się chwilę.

-Luniek, a może ona może i ciebie?

-U mnie wykluczone.

-O czym wy gadacie?

-Później Ci powiemy - stwierdził blondyn zauważając nauczyciela. Pokiwałam jedynie głową. Weszłam szybko do sali i postanowiłam unikać ich do końca dnia.

~Następnego dnia~

Przez cały wczorajszy dzień unikałam wszystkich. Dosłownie wszystkich. Nawet spać poszłam wcześniej, żeby nie gadać ze współlokatorkami. Bałam się, że chłopaki się wygadają.

Rano po treningu widziałam jak niedaleko boiska czekają na mnie Remus i Syriusz, ale Karen i Victoria do mnie podbiegły gdy oni zaczynali iść.

-Już po treningu? - przytaknęłam jej. -Więc idziesz teraz do dormitorium i za dziesięć minut widzimy się przed szkołą - pobiegły nie dając mi odpowiedzieć, więc jedyne co mogłam zrobić to iść szybko do dormitorium i się przyszykować. Po paru minutach byłam już pod szkołą. Niedługo czekałam aż dołączy do mnie Victoria, a zaraz po niej Karen.

W drodze do Hogsmeade gadaliśmy o tym jak minął nam tydzień. Głównie to one mówiły, a ja słuchałam. -Sophie gdzie musisz najpierw iść? Poza fryzjerem?

-Fryzjerem?

-No te włosy nie mogą tak zostać - powiedziała jakby to było oczywiste.

-Nie mam pieniędzy na to, muszę iść jedynie po pergaminy i tusz.

-Nie ma takie opcji - zaczęły mnie ciągnąć do odpowiedniego lokalu. -Dzień dobry, mamy sytuację awaryjną - powiedziała do kobiety w recepcji pokazując moje włosy.

-Proszę usiąść na tamtym fotelu - dziewczyny popchnęły mnie lekko w stronę fotela, a ja nie mając wyjścia usiadłam na nim i po chwili podeszła do nas ta sama kobieta. -Poza wyrównaniem coś jeszcze? - chciałam odpowiedzieć, żeby nic więcej nie robiła, ale przecież nie ja decydowałam.

-Myślę, że jaskrawo żółte pasemko na grzywce będzie pasować - po jej słowach kobieta wzięła się do pracy.

Może zajęło jej to pół godziny i mogłam wstać z fotela. Przeglądałam się w lustrze, a Victoria płaciła. Nie przekonało jej nawet to że nie będę miała jak oddać.

|Siostra Zdrajcy|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz