Mijał kolejny dzień odkąd Sophie dostała prezent od Lily i reszty. Niestety żadnych wieści. Nawet jej nie widzieli. Syriusz tracił powoli nadzieję, że się udało. Chodził przygnębiony, rozkojarzony. Oczywiście nie tylko Black tak reagował chociaż niewątpliwie w jego przypadku było najgorzej. Lily, Remus, James, Karen i Victoria również się zamartwiali. Z drugiej strony u Jamesa było też co raz większe zmartwienie stanem swoich przyjaciół. Nie mógł już od tak patrzeć na to jak odchodzą od zmysłów. Postanowił trochę zaryzykować. Trochę bardzo, ale czego nie robi się dla przyjaciół i dziewczyny, która od tak pomogła mu z jego ukochaną.
Późnym wieczorem wymknął się z pokoju pod peleryną niewidką i poszedł jak najszybciej w stronę piwnicy. O tym jak się dostanie do środka zastanowił się dopiero stojąc przy beczkach. Los jednak postanowił się do niego uśmiechnąć i zesłał mu Rose. Gdy dziewczyna wychodziła chłopak szybko wszedł do Pokoju Wspólnego Hufflepuffu. Dzięki sprawdzeniu wcześniej mapy nie musiał się już zastanawiać gdzie jest pokój dziewczyny. Tutaj również miał szczęście, ponieważ akurat gdy był pod drzwiami wychodziła stamtąd Lucy. Myślał, że będzie mógł pogadać z Pettigrew sam na sam jednak niemile się zaskoczył. W pokoju był również Bruce.
-Jesteś jakiś dziwny Bruce, zachowujesz się inaczej - nie brzmiała na zadowoloną.
-Inaczej bo ty się nie przejmujesz w ogóle tym co ja czuję, zmieniłaś swoje nastawienie przez tych idiotów.
-I o tym mówię, nie mam pojęcia o kim mówisz, zamiast cieszyć się, że lepiej się czuję to ty mówisz mi o "idiotach", których nie znam! - James był zdziwiony. Po raz pierwszy widział jak podniosła głos.
-Proszę cię nie kłam, znowu się zadajesz z Huncwotami, to oni zrobili mi ten żałosny żart w Wielkiej Sali. Mam nadzieję tylko, że z nimi rozmawiałaś o tym.
-Wiesz, że zerwałam z nimi kontakt z konkretnego powodu i nawet jakbym chciała to nie mogłabym znowu się z nimi przyjaźnić - huncwot zaczął zauważać ledwo widoczne drżenie rąk u dziewczyny. Nadal nie była w dobrym stanie.
-Brzmisz jakbyś chciała się z nimi znowu przyjaźnić, a może ty chcesz mnie zdradzić co?! Nie mówiłaś co to był za powód zerwania z nimi kontaktu!
-Ty siebie słyszysz?! Nigdy bym nikogo nie zdradziła, pokazywałam Ci to kilka razy w ciągu naszego związku!
-Ta jasne! Już widzę jak się kleisz do tego Lupina albo Pottera, a może to Black jest w twoim typie?! - zaczęło być niebezpiecznie. Harper zaczął podchodzić do dziewczyny, która przerażona zaczęła się cofać. -Ile razy już się z nimi spotkałaś? Ile razy mnie zdradziłaś?!
-Wyjdź! Natychmiast! Boję się ciebie!
-Odpowiadaj kurwa! - James miał dość. Nie mógł już dłużej patrzeć na tą scenę. Zdjął pelerynę i jak najszybciej podszedł do Bruce'a.
-Powiedziała, żebyś wyszedł - odsunął chłopaka i stanął między nim, a przestraszoną dziewczyną.
-Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy! Zaprosiłaś go tu? Aż tak chciałaś mnie zdradzić?!
-Zostaw ją już, ona już się ciebie nie słucha i nie będziesz jej więcej kontrolował - Krukon był zdziwiony. Zrozumiał, że jego plan się sypie i powinien szukać nowej ofiary, ale nie mógł odpuścić sobie Sophie od tak.
-Nie wiem o czym mówisz, to moja dziewczyna więc jakbyś mógł wyjść i dać mi z nią pogadać.
-Nie, nie będziesz się już nad nią znęcać - Potter złapał mocno Harpera i zaciągnął w stronę drzwi. -A tak dla twojej wiadomości to wiemy kim jesteś i nie zawahamy się tego użyć jak znowu zaczniesz ją nękać - szepnął do chłopaka i wyrzucił go z pokoju i zamknął drzwi. Prawie natychmiast podszedł do dziewczyny, która zupełnie się rozpłakała. Nie do końca wiedział co robić, ale próbował. Na szczęście dość szybko ją uspokoił.
-Co ty tu robisz? Jak się tu dostałeś? - spytała znacznie spokojniejsza.
-To skomplikowane, może później wytłumaczę.
-Po co przyszedłeś? - nadal pytała. Znowu nie miała siły, ale musiała się dowiedzieć o co chodzi. Dopiero po kilku dniach zauważyła, że Huncwoci kręcili się przy niej aż do sytuacji w Wielkiej Sali.
-Ale mnie nie wyganiaj zanim nie skończę, ok? - Sophie jedynie kiwnęła głową -Martwimy się o ciebie, najbardziej dziewczyny i Łapa, ale wszyscy się o ciebie martwimy.
-Wszyscy czyli kto?
-No Karen, Victoria, Lily, Lunio, Łapa, Liam i... Ja też, byłaś w okropnym stanie i od kilku dni nie ma z tobą kontaktu, nawet na lekcjach nie byłaś, a to do ciebie nie podobne.
-Wiesz gdzie są dziewczyny? Muszę z nimi pogadać.
-Chyba są z Lily w dormitorium.
-Pomożesz mi do nich pójść?
-Tak chodź - James wziął pelerynę niewidkę i poszedł do drzwi. -Ale nikomu lepiej nie mów, że mam taką pelerynę, ok?
-Nie ma sprawy - wzięła torbę z kilkoma eliksirami na wzmocnienie, które musiała brać i schowała się pod peleryną przytrzymując się przy okazji chłopaka. Szybko przeszli przez pokój wspólny, korytarze prowadzące do ruchomych schodów. Po drodze ustalili, że rozdzielą się po wejściu do Pokoju Wspólnego. James pójdzie do siebie, a Sophie pójdzie szukać pokoju Lily. Pod obrazem Grubej Damy spod peleryny wyłonił się James. Otworzył przejście i oboje weszli. Tak jak ustaili, każde z nich poszło w swoją stronę.
Sophie szybko znalazła pokój rudowłosej. W ostatniej chwili przypomniała sobie, że Potter prosił ją, aby nikomu nie mówiła o pelerynie, więc postanowiła ją schować do torby. Nie długo zbierała się w sobie, by wejść do pokoju. Weszła do pokoju trochę obawiając się reakcji przyjaciółek. Niepotrzebnie jednak.
-Sophie! - pierwsza rzuciła się na nią Lily. Zaraz po niej Victoria, a następnie Karen, która wydawała się najspokojniejsza z tej trójki. -Co tu robisz?
-Przyszłam was odwiedzić - uwolniła się z uścisku i usiadła na łóżku rudowłosej.
-Jak się czujesz?
-Lepiej, ale musicie mi wszystko wytłumaczyć.
-Co tłumaczyć? - Vi była zdziwiona. Cała ich grupka myślała, że nie będzie nic pamiętać, a przynajmniej tak było opisane w księdze.
-Wszystko odkąd byłam zamroczona, nie pamiętam wszystkiego.
-Ale jak ty to pamiętasz?
-Nie wiem, to wy wiecie co mi było - później nie było już więcej pytań. Były tylko tłumaczenia. Zaczęły od nieudanych prób umówienia się na zwykłe pogaduchy w damskim gronie. Mówiły jak pogarszał się jej stan i jak gorzej się czuła. Wspomniały o zasłabnięciach i tajemniczym pojawianiu się później w Skrzydle Szpitalnym. Cały plan pozbycia się Bruce'a z życia Sophie trochę skróciły. Ominęły kim jest Bruce i jak nazywał się eliksir. Nie chciały jej za bardzo straszyć przed całkowitym pozbyciem się Bruce'a ze szkoły. Bo oczywiście powstał również taki plan, nawet nie jeden, ale były one trochę bardziej złożone niż zwykłe odstraszenie go od Pettigrew.
-Czyli nie macie pojęcia kto mnie zanosił do Skrzydła? - zapytała po dłuższej chwili Sophie.
-Niby nie, ale podejrzewamy kto to - blondynka spojrzala ponaglająco na Krukonkę. -Black.
-Skąd pomysł, że to on? - powiedziała może trochę zbyt oburzona. To nie tak, że go nie lubiła, ponieważ mimo długiego braku rozmów i spotkań to i tak lubiła Remusa i Syriusza. Po rozmowie z Potterem nawet on nie wydawał się już taki zły jak myślała chociażby gdy chodziła jeszcze do Beauxbatons. Zaskoczył ją.
-No... Jak planowaliśmy wszystko najbardziej się przejmował z chłopaków, a jak nie było od ciebie znaku życia przez kilka ostatnich dni? Zdarzyło się, że nawet na lekcjach się nie pojawił. Remus go od razu pogonił i tylko jeden dzień go nie było, no ale jednak. To nie podobne do Blacka - słowa brunetki ją zaskoczyły. Nie spodziewała się, że aż tak przejmie się jej osobą którykolwiek z dwójki huncwotów, a tym bardziej Syriusz Black. To było nietypowe.
[1200 słowa]

CZYTASZ
|Siostra Zdrajcy|
Fanfiction"-No weź, nie powiesz, że nie było fajnie - podszedł do niej od tyłu gdy tylko założył koszulkę i przytulił śmiejąc się. -Wal się - odeszła od chłopaka tak szybko jak mogła." Co jeśli Peter miał siostrę? I co jeśli od piątego roku również będzie ch...