~35~

77 6 3
                                    

-Black, co ty jej zrobiłeś? - podszedł do nich Bruce. Wyglądał jakby się przejmował, jakby zmartwił go stan byłej dziewczyny.

-A ty czego znowu od niej chcesz? Nie widzisz, że jest w złym stanie? - Syriusz wstał z krzesła, zasłaniając tym samym przyjaciółkę, która próbowała się uspokoić.

-Pewnie przez ciebie, nie wiem czy wiesz, ale jak ze mną była to w ogóle nie płakała.

-A przypomnieć Ci czemu? Bo ona jeszcze nie wie - drugą część zdania Syriusz praktycznie wyszeptał, aby Sophie nie słyszała.

-Nie macie dowodów - odrzekł pewny siebie. -I radzę uważać, bo ona może mieć ciekawe święta - po tych słowach odszedł. Syriusz patrzył jeszcze chwilę jak odchodzi i dopiero wrócił do przyjaciółki siadając obok niej.

-Nie przejmuj się nim.

-Wiesz co? Ja już chyba wrócę do siebie, nie mam siły się już dzisiaj uczyć - przytuliła go i wyszła z biblioteki. Nie chciał jej przytłaczać swoją obecnością, więc wrócił do dormitorium. Musiał porozmawiać z przyjaciółmi.

•••

Niedziela nadeszła niesamowicie szybko. Dla Sophie oznaczało to dzień prawdy. Miała wyrzuty sumienia jeszcze zanim miała wcielić w życie swój plan, ale nie chciała z niego rezygnować. Postanowiła, że nie będzie już okłamywana. Nie spodziewała się jednak, że idąc jednym z korytarzy spotka swojego brata, a tym bardziej że to on się do niej odezwie.

-Znowu chcesz mi zabrać przyjaciół.

-Peter, o czym ty mówisz? - słowa brata ją wystraszyły. Myślała, że będzie chciał powiedzieć ich matce o rzekomym "zabraniu" przyjaciół jej ukochanemu synkowi.

-Znowu się z nimi zadajesz, ale nie będę ci w tym przeszkadzał, w końcu to ich wybór... - co raz bardziej bała się o co mu chodzi. Przeważnie rozmawiał z nią tylko jak czegoś chciał. -Ale... Uważaj na Remusa, średnio nad sobą panuje - odszedł uśmiechnięty jakby nigdy nic. Znowu miała mętlik w głowie. To było ostrzeżenie czy groźba. Miała nadzieję na święty spokój, a wszystko zaczyna się walić. Jakby nie mogła odpocząć od negatywnych sytuacji.

-Sophie? - James podszedł do niej i położył rękę na jej ramieniu. -O czym rozmawiałaś z Peterem? Myślałem że się do siebie nie odzywacie.

-Hm? To nic takiego... Gadał od rzeczy - uśmiechnęła się sztucznie i ruszyła dalej do dormitorium, musiała to poważnie przemyśleć. Ale Potter nie wierzył, że to nic takiego. Przecież podobno bała się, że powie ich mamie, że Sophie ma przyjaciół. A teraz gadała z nim i oboje wyglądali dla Jamesa na spokojnych.

•••

Wieczór nadszedł, a Sophie nadal nie była pewna o co chodziło jej bratu, ani czy na pewno chce śledzić huncwotów. Jednak było już za późno. Już chowała się za drzewami w Zakazanym Lesie zaraz za dwójką przyjaciół. James i Syriusz siedzieli na błoniach od przynajmniej dwóch godzin. Zachowywali się jakby mieli jakiś złożony plan i musieli go omówić. Dopiero jeszcze po piętnastu minutach można było zobaczyć kolejne sylwetki. Rozpoznała w nich Remusa i Panią Pomfrey. Podeszli niedaleko Wierzby Bijącej i po kilku minutach został tylko Remus. Czekał chwilę, unieruchomił wierzbę i skierował się w jej kierunku. Wtedy doznała największego szoku - James i Syriusz zmienili się w zwierzęta i pobiegli w stronę trzeciego przyjaciela. Pod wpływem adrenaliny sama użyła animagii i ruszyła za nimi. Wskoczyła za nimi do dziury w ostatnim momencie, ponieważ zaklęcie rzucone przez Remusa już przestawało działać. Cieszyła się wtedy, że jest małym gatunkiem tego stworzenia, bo mogłaby nie zdążyć się ukryć. Okazało się, że chłopcy we trójkę zatrzymali się zaraz przy spadku z góry.

-Jesteście pewni, że chcecie iść ze mną? Jak tym razem nie pójdziecie to nic się nie stanie.

-Nie gadaj tylko chodź, zaraz się zacznie, a lepiej żebyś był już na miejscu - pospieszał go Syriusz. Sophie po raz pierwszy widziała jak się tak o kogoś martwił. Gdy wyszła za nimi po schodach, niestety nie mogła iść dalej przez zamknięte drzwi. Nie mogła ich otworzyć, bo zauważyli by dodatkową osobę. Na szczęście dla niej zauważyła przy suficie dziurę w ścianie. Wspięła się po ścianie najciszej jak mogła, a w środku schowała się pod zepsutym łóżkiem i patrzyła na nich. Siedzieli w trójkącie. Rozmawiali o jakimś kawale, który planują. W pewnym momencie Remus poprosił ich żeby wyszli na chwilę, co zrobili bez sprzeciwu. Sophie nie chciała wychodzić bo mogliby ją zobaczyć, więc tylko schowała się głębiej pod łóżkiem. Widziała tylko nogi Remusa, ale już po nich zrozumiała co się działo. Nie wierzyła jakim cudem była taka głupia. Mogła się domyślić. Znikał akurat w okolicach pełni, a na dodatek był cały w zadrapaniach. Jej myśli przerwał czarny pies i jeleń wchodzący do pokoju. Gdy oni byli bliżej Remusa, Sophie podeszła do komody obok rozwalonego łóżka i teraz tam się ukryła.

•••

Koło drugiej w nocy chłopcy ją zauważyli, jednak gdy nie udało im się jej przegonić postanowili ją ignorować. Później dość szybko chodziła między nimi. Na koniec kiedy wszyscy byli zmęczeni zasnęła na Remusie, a obudziła się niewiele przed nimi. Gdy wyszła z pokoju prawie od razu usłyszała ruch w pokoju, z którego wyszła.

Teraz siedziała sobie na śniadaniu jakby nigdy nic. Nie było po niej widać, aby nie spała w nocy, a nawet wręcz przeciwnie - wyglądała na niesamowicie wypoczętą. Tego nie można było jednak powiedzieć o Syriuszu i Jamesie, którzy wyglądali jakby przeżyli potyczkę z trolem. Lub nawet z dementorem. Sophie nawet nie potrafiła na nich popatrzeć. Powody były dwa. Z jednej strony miała wyrzuty sumienia, bo na siłę dowiedziała się czegoś czego i tak miała dowiedzieć się po pełni, z drugiej zaś strony wyglądali na tyle okropnie, że nie mogła wytrzymać ich widoku. Gorsza była myśl co z Remusem. W końcu to on przeżywa taką noc co miesiąc na dodatek robiąc sobie krzywdę.

-Sophie nie usiądziesz z nimi? Patrzysz na nich od jakiś trzech minut - Rose szturchnęła ją lekko, przy okazji wyrywając ją z wiru myśli.

-Nie, jakoś tak wolę chyba dać im spokój.

-Znowu się pokłóciliście? - dziewczyna była ewidentnie zmartwiona. Pettigrew nie zdawała sobie sprawy jak bardzo jej koleżanka martwiła się o jej relacje z Huncwotami.

-Tak właściwie to nie, ale... Czemu tak się tym przejmujesz?

-No bo wiesz - zrobiła pauzę widocznie speszona. -Pamiętam jak płakałaś gdy nie mieliście kontaktu, albo jak byłaś zmęczona wszystkim, no ogólnie chodziłaś przybita, a teraz wyglądasz z nimi na faktycznie szczęśliwą - Sophie nie wiedziała co powiedzieć. Myślała, że w tamtym okresie lepiej udawała. Przytuliła jedynie koleżankę i wstała od stołu.

-Dziekuję, że się martwisz, ale serio nie ma o co. Wszystko jest dobrze, po prostu wiem, że mieli trudną noc - uśmiechnęła się do dziewczyny i wyszła z Wielkiej Sali. Po drodze zastanawiała się jak spojrzy Remusowi w oczy skoro nawet było jej trudno podejść do Syriusza i Jamesa. Później zdała sobie sprawę, że praktycznie cały dzień ma z nimi zajęcia. To miał być bardzo długi dzień.

[1091 słów]

|Siostra Zdrajcy|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz