~28~

88 4 0
                                        

Robienie całego eliksiru zajęło kilka dobrych dni. Przez te, dokładniej trzy dni, Karen i Victoria zauważyły jedną niepokojącą rzecz. A mianowicie, że im dłużej Sophie jest daleko od Bruce'a tym bardziej zachowuje się jakby nie miała w sobie w ogóle energii. Były momenty, gdy nie mogła czegoś pokroić. Widok przyjaciółki w stanie, można powiedzieć, że nawet głębokiej apatii był bolesny, ale bardziej bolało je, że nie mogą jej pomóc. Nie mogły jej puścić do Harpera, a to była jedyna opcja by poczuła się lepiej.

Była też dobra strona - skończyły eliksir. Był w pełni gotowy do użytku i przelany do trzech fiolek. Trzy ponieważ chciały być pewne, że jeśli Bruce przejrzy ich plany to nie będą musiały robić od nowa, dwie miały być schowane w pokoju Huncwotów, a jedna musiała trafić do picia Harpera. Dziewczyny postanowiły same wymyślić plan dodania eliksiru do napoju chłopaka. Teraz miały idealną okazję, ponieważ wiadome było, że Bruce spędzał czas ze znajomymi w wielkiej sali.

-Bruce, Sophie źle się czuje, chodź szybko - Karen od razu pobiegła do Harpera wyglądając jakby serio wierzyła, że on jej pomaga. Od tygodni Bruce mówił, że jej pomaga w sprawie jej ostatniego samopoczucia. Głównie dlatego dziewczyny nabrały poważnych podejrzeń. Właśnie te przekonania popchnęły je do podjęcia próby pomocy Sophie, a rozmowa dwójki huncwotów z Liamem tylko im pomogła.

Bruce od razu pobiegł do Sophie udając bardzo przejętego. Na szczęście dla Karen zaraz za nim poszli jego znajomi. Plusem był też fakt, że w wielkiej sali nie było wiele osób, a ich dom cechował się przychodzeniem na posiłki na samym początku i pustym stołem im bliżej końca posiłków. Dolała eliksir praktycznie od razu i dobrze, bo okazało się, że Sophie sama zaczęła iść do Wielkiej Sali co poskutkowało szybszym dotarciem do stołu krukonów. Louis w ostatnim momencie usiadła trochę dalej. Zaraz po tym podeszła do niej Victoria, która od razu udawała, że nie zauważyła gorszego stanu przyjaciółki. Udawała przed Brucem, ponieważ uważał ją za głupią i dobrze. To szło tylko na jej korzyść. On o nic jej nie mógł podejrzewać. Prawda była taka, że obie obserwowały kiedy Bruce napije się soku z dyni z małym dodatkiem. Trwało to dla nich w nieskończoność, aż w końcu chłopak złapał za pucharek z napojem i przechylił. W moment zaczął się krztusić, trząść, a koniuszki palców delikatnie poczerniały. To były potwierdzenia kim tak naprawdę był.

W tym samym momencie Huncwoci szukali Louis i Pevensi nie wiedząc nic o ich planie, który notabene właśnie się kończył. Po półgodzinnym szukaniu pomyśleli w końcu by iść do Wielkiej Sali. Przecież trwał obiad. Jednak nawet nie zdążyli tam wejść, a zostali odciągnięci od gigantycznych drzwi.

-Nie idźcie tam bo nabierze podejrzeń - zaczęła Victoria kiedy byli odpowiednio daleko.

-Kto?

-Później wam powiemy, chodźmy jak najdalej, Harper dostał jakiejś furii - zaczęli szybko zmierzać w stronę dormitorium chłopaków. Peter i tak ciągle znikał z pokoju więc nie obawiali się, że dowie się o ich planach i na przykład rozpowie Harperowi.

Gdy weszli już do pokoju chłopaków dziewczyny wygłuszyły pokój zaklęciem, zamknęły szczelnie drzwi i odetchnęły z ulgą.

-Wytłumaczycie nam łaskawie co się stało? - Syriuszowi nie podobało się zachowanie nowych koleżanek.

-Dałyśmy mu do wypicia eliksir.

-I co się stało? - Remus wyprzedził swoich przyjaciół zanim zdążyli zrozumieć co zrobiły.

-Zaczął się krztusić, zbladł, palce mu poczerniały. Tak jak było opisane w księdze, ale później zaczął wszystkich przekonywać, że nie wie co to i dopiero się zaczęło jak Sophie próbowała go uspokoić - Victoria w końcu usiadła na łóżku, a Karen obok niej. -Wtedy zaczął panikować, chciał wyjść z sali, ale Sophie zemdlała i grał na zwłokę, żeby nadal udawać kochającego chłopaka. Więc wziął ją na ręce i nagle wyszedł. Myślałyśmy, że jest daleko i możemy wyjść, ale on był jeszcze na korytarzu więc schowałyśmy się, ale później nagle słyszymy jak gada coś o tym, że jak ona zniknie to zajmie się wami.

-Jesteśmy prawie pewne, że "ona" to Sophie.

-To na co my czekamy? Jak było w tej książce? Jak można się go pozbyć? - Syriuszem targało wiele emocji. Był wściekły, że Bruce chciał skrzywdzić Sophie. Był smutny, bo zareagowali według niego za późno. No i był przerażony, że nie uda im się jej uratować przed tym potworem.

-Spokojnie, najpierw musimy zdobyć kilka składników - cały zapał Syriusza opadł. Oczywiście mogli by znowu ukraść składniki, ale Remus wspominał, że Slughorn zauważył braki i trudno będzie cokolwiek zabrać z jego spiżarni.

-Jakie? - spytał Remus wiedząc, że zależnie od tego co powie Karen albo się uda albo nie.

-Same podstawowe suszona pokrzywa, imbir, kolce jeżowca - odpowiedziała sprawdzając pergamin, na którym wszystko było spisane. -Jedyny kłopot może sprawić kamień księżycowy.

-Jaki eliksir z tego ma niby powstać? Jak to wszystko zmieszamy to wybuchnie całe pomieszczenie - Remus był zdezorientowany słysząc absurdalną listę składników.

-Jeśli zrobilibyśmy z tego eliksir to tak, ale musimy jedynie zmielić i ewentualnie wysuszyć składniki, potem zawinąć to w woreczek albo jakąś tkaninę i podłożyć pod poduszkę Sophie - Remus wydawał się nie być do końca przekonany do tego pomysłu, jednak nie wpadł na nic innego, a musiał pomóc swojej przyjaciółce. O ile nadal będzie chciała być jego przyjaciółką.

•••

Składniki, które były im potrzebne, ogarnęli dość szybko. Długo kombinowali jak zakraść się do składnika Slughorna, ale ostatecznie pomogła im Lily. Namawiali ja równie długo co wymyślali plan. Jednak po rozmowie tylko z Karen, Victorią i Remusem zaczęła zauważać wszystko co się działo odkąd Sophie była z Brucem. Było jej niesamowicie głupio. Cały czas usprawiedliwiała jej brak czasu nowym związkiem, a nawet nie próbowała się z nią spotkać nawet na głupi spacer. Nie zauważyła, że traciła przyjaciółkę. Gdy to wszystko do niej dotarło czuła się zobowiązana by pomóc Sophie.

Plan opierał się na zajęciu Slughorna rozmową. Po lekcji więc Lily podeszła z pytaniem o Klub Ślimaka. Nawet eliksiry tak go nie zajmowały jak jego kochany klub dla ulubieńców. W tym samym czasie Remus i Karen zakradli się pod peleryną niewidką do składzika Slughorna. Szybko znaleźli wszystko czego potrzebowali. Największą trudność sprawiło im znalezienie kamienia księżycowego jednak z tym też poradzili sobie szybciej niż obstawiali. Karen chciała jeszcze sprawdzić czy wszystko mają, ale Remus złapał ją szybko za rękę i zaczął kierować się do wyjścia najszybciej jak potrafił. Nie rozumiała o co mu chodzi, jednak dopiero jak wyszli i odeszli odpowiednio daleko od sali postanowiła zapytać:

-Czemu tak nagle chciałeś wyjść? Nie jestem pewna czy wszystko mamy.

-Profesor mówił, że chce zdążyć na kolację i pospieszał Lily, żeby już wyszli - w tym momencie usłyszeli zamykanie drzwi i rozmowę. Niemo ustalili, że zaczną iść jakby nigdy nic do Wielkiej Sali. Próbowali wyglądać na przejętych rozmową, którą udawali.po chwili Lily do nich podbiegła.

-Już się bałam, że nie zdążycie - szepnęła do nich, aby nauczyciel idący za nimi nie usłyszał.

-Gdyby nie Remus to tak by było.

-Nie przesadzaj, po prostu byłem czujny - dalej już się nie odzywali.

•••

-Soph! - Lily zawołała mając nadzieję, że jej przyjaciółka ją usłyszy. Ku jej uldze Pettigrew odwróciła się do niej.

-Coś się stało Lily?

-Dawno się nie widziałyśmy... Chciałam dać Ci mały prezent - w tym momencie Evans wyciągnęła małe zawiniątko i dała dziewczynie. -Pomaga zasnąć, sama zrobiłam.

-Dziękuje Lily - przytuliła lekko rudowłosą.

-Trzeba to położyć pod poduszką żeby działało, tylko tak żeby nie spadło z łóżka.

-Dobrze, już dzisiaj z tego skorzystam, prawdę mówiąc ostatnio gorzej mi się zasypia, a jeszcze gorzej śpi - mówiła co raz ciszej jakby nie chciała, aby Lily słyszała co się dzieje. Nie dała Evans nawet odpowiedzieć i zaczęła iść w stronę piwnicy. Zostało czekać.

[1231 słów]

|Siostra Zdrajcy|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz