~37~

58 3 0
                                    

-No tak, a co? - wtedy zrozumiał czemu nie wiedziała. Może nie znał się z Huncwotami za blisko, ale wiedział co potrafili dla niej zrobić. I to go trochę martwiło.

-No tak, to już rozumiem. Słuchaj, powiem Ci ale nie mów im, że wiesz ode mnie, ok?

-No dobra, ale mów - dziewczyna zadawała się być co raz bardziej poddenerwowana.

-Harper jest inkubem.

-Czym? - Sophie już nie pierwszy raz słyszała taką nazwę. Była pewna, że już o czymś takim czytała. Nie pamiętała jednak gdzie i jaką to miało definicję.

-Demonem, który ma na celu wyssanie sił życiowych ze swojej ofiary. Czytałem, że demon może mieszkać w rodzinie nawet kilka pokoleń. Harper raczej nie jest jednym z pierwszych. Jest dość słaby jak na demona.

-Skąd o tym wiesz? - Sophie była przerażona. Każdy jej kontakt z Brucem mógł skończyć się katastrofą. Gdyby dalej nie była świadoma z kim ma do czynienia pewnie dalej byłaby w większym niebezpieczeństwie.

-Cóż... Demony nie patrzą na płeć.

-Czyli ty i on... - nie potrafiła dokończyć. Nie brzydziła się, ale nie codziennie spotykała się z takimi osobami.

-Prawie, gdybym zgodził się na związek to pewnie byłbym na twoim miejscu - Seun rozglądał się na wszystkie strony byle by nie patrzeć na przyjaciółkę. -Nie mów tylko nikomu, ok? Szczególnie, że... Wolę chłopaków - drugą część zdania wypowiedział znacznie ciszej.

-Jeśli nie chcesz to nie powiem nikomu - uśmiechnęła się do przyjaciela. -Idziemy już? Jak tu zostaniemy to nie zdążymy na kolację - zleciała na dół i od razu poszła do szatni. To samo uczynił Opara.

•••

Następny dzień zapowiadał się bardzo dobrze. Szczególnie, że Roy i Harper nie pojawili odkąd Dumbledore zabrał ich na rozmowę do siebie. Sophie jednak zdała sobie sprawę, że nie ma wymówki by nadal unikać trójki przyjaciół. Chociaż na razie dwójki póki Remus nie wyjdzie ze Skrzydła Szpitalnego. W każdym razie i tak nie miała już czasu się zastanawiać. Była w jednym miejscu na tyle długo, że James ją znalazł. Mimo, że nie było to trudne.

-Soph, myśleliśmy że zapadłaś się pod ziemię - przytulił Sophie ramieniem. -Teraz ty nas unikasz? Ja wiem, że słabo wyszło w tamtym tygodniu, ale masz od wszystkich obietnice, że przestaniemy.

-Nie o to chodzi, po prostu były małe kłopoty w drużynie - uśmiechnęła się niemrawo i szła dalej z przyjacielem u boku.

-Ale wyglądasz na przybitą, o co chodzi?

-To tylko kłopot w drużynie, ale poradzę sobie - próbowała brzmieć na przekonującą, jednak James nie chciał wierzyć w jej wersję.

-Widzę, że potrzebujesz się wygadać, wyrzuć to z siebie, bez szczegółów, sama sytuacja - zachęcał ją. Przemyślała to chwilę, ale uznała, że mógłby się domyślić o co chodzi.

-Wolę teraz o tym nie gadać, może później wam powiem - chciała pójść jak najszybciej do dormitorium, jednak zanim zdążyła uciec Potter ją przytrzymał.

-Soph, nawet jak nie chcesz mówić to chociaż idź do Lunia, chciał z tobą pogadać.

-O czym? - chciała brzmieć naturalnie, ale James od razu zrozumiał, że jego przyjaciółka była zdenerwowana czymś co dotyczyło albo Remusa albo całej ich trójki.

|Siostra Zdrajcy|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz