Ariel
Przeciągnęłam dłonią po włosach. Jeden, sterczący kosmyk powodował we mnie chęć wyrwania go. Oplotłam go wokół palca, i ponownie nawinęłam na lokówkę. Ciepło otuliło włos dokładnie trzy sekundy. Ani chwili dłużej.
Odłożyłam rzecz trzymaną w dłoni na stolik. Odłączyłam kabelek i wyprostowałam się.
Zamknęłam powieki i wzięłam kilka wdechów. Musiałam uspokoić swoją głowę, przytłaczająca myśl o odrzuceniu nie dawała mi spokoju, od chwili, gdy wyszłam z restauracji po spotkaniu z Gabrielem Moretti. Na pożegnanie również nie wykonał żadnego gestu w moją stronę. W dalszym ciągu czułam się jak odrzutek.
Wychyliłam gotowa głowę zza drzwi i zawołałam swojego ochroniarza - Gerarda. Był starszy ode mnie o czternaście lat, i miał pośród ciemnych pasm włosów siwe plamki przebijające się na pierwszy plan. Nie zadawał nigdy zbędnych pytań, ponieważ doskonale znał cały plan poszczególnych dni które ustaliłam, w tym przypadku jednak było inaczej. Pilnie potrzebowałam konsultacji z doktorem Green.
- Panienko? - zaskoczony stanął obok mnie i zerknął na zegarek, a po chwili uniósł na mnie swoje ciekawskie spojrzenie - jest dziesiąta, mamy piątek, co za tym idzie powinna być panienka jeszcze zajęta obowiązkami w swojej sypialni.
Właśnie, powinnam.
- Owszem - przytaknęłam - dziś, jednak w moim planie zmieni się dość sporo aktywności, począwszy od pierwszej. Zamiast spędzania czasu w swojej sypialni, przesunęłam spotkanie z doktorem na godzinę jedenastą dnia dzisiejszego.
- Nie wiem czy panienki ojciec...
- Gerardzie - podeszłam do niego powolnymi krokami - jestem już dorosła, co do moich obowiązków... to mój ojciec jasno zadeklarował, że prócz zakazanych rzeczy mogę wszystko.
- Dobrze - przełknął ślinę, a ja zobaczyłam jak jego jabłko Adama podskakuje - w takim razie zawiozę panienkę. O której wyjeżdżamy?
- Za piętnaście minut zejdę na dół. Wyruszymy o w pół do jedenastej. Oszacowując poprzedni czas dojazdu będziemy tam nawet z niewielkimi krokami pięć minut przed czasem.
- W takim razie - uśmiechnął się delikatnie - czekam na dole.
Jedynie posłałam mu delikatnie wykrzywione usta i odeszłam do swojego pokoju po to by wziąć szkicownik w którym zawsze rysowałam podczas wizyt - to dodawało mi większej pewności siebie, i mogłam skupić dosadnie na tym co chciałam przekazać doktorowi. Przez to, że nigdy nie pracowałam pod presją spokojnie rozejrzałam się w poszukiwaniu złotych kolczyków które dała mi babcia na osiemnaste urodziny.
Założyłam małe kółka, i powolnie zeszłam trzymając się barierki po schodach na parter. W rezydencji nikogo prócz rodziców nie było. Cudowna cisza przebijała się przez kremowe ściany powodując pewnego rodzaju ulgę.
Nie znosiłam hałasu, przy nim traciłam kontrolę i czasami potrafiłam zrobić rzeczy których potem żałowałam.
Wyszłam z domu, już z oddali widziałam Gerarda który dopalał papierosa. Nie znosiłam tego odoru, ale nauczyłam się chować grymas szczelnie pod maską, aby nie urazić tym swojego ojca, jak i braci którzy robili to natarczywie.
- Możemy jechać - odparłam wzdychając.
***
- Więc... - doktor Green rozpoczął pierwszy, kiedy położyłam notatnik przed sobą i zaczęłam powoli szkicować małe drzewko - Dzwoniąc do mnie byłaś roztrzęsiona. Ariel, co zadziało się w twoim życiu przez ostatnie kilka dni?
CZYTASZ
Ariel. La mia speranza |18+
RomanceCzwarta część serii: La nostre speranze. Ariel Ranches Garcia jest dziewczyną która potrzebuje bliskości. Jest uzależniona od czynienia dobra drugiemu człowiekowi. Zrobi wszystko by zadowolić drugą osobę, nawet kosztem swojej duszy. Na jej drodze...