Ariel
- Dwie tabletki - wymamrotałam sama do siebie biorąc buteleczkę z której wysypałam dwie kapsułki na otwartą część dłoni. Wychyliłam wszystko do gardła i popiłam szklanką wody. Kiedy odstawiłam szkło na blat i spojrzałam na swoje odbicie przyjrzałam się sobie bardzo uważnie. Zbladłam i o dziwo zrzuciłam z wagi ponad dziesięć kilo, przez co ważyłam ledwie ponad pięćdziesiąt jeden. Zaniepokojona obserwowałam jak moja twarz stała się o dużo ostrzejsza, a obojczyki wybijały się na pierwszy plan w mojej stylizacji którą była zwiewna sukienka.
To był wyrazisty rezultat nieprzespanych nocy i stresu który dotrzymywał mi towarzystwa w dalszym ciągu. Wiedziałam, że nie mogę się bać, wiedziałam, że to będzie miało chorobliwy wpływ na to czy uda mi się zajść w ciąże, ale mimo wszystko obawiałam się dalej choć minął już ponad rok.
Przeciągnęłam jasną szminką po wargach zapełniając miejsce które "zostało zjedzone razem z posiłkiem" i wymknęłam się z łazienki gotowa, aby zejść na dół i świętować rocznicę ślubu - tym razem nie moją i Gabriela - Jose i Valentino. Byli ze sobą już dwa lata, co na moją kuzynkę wydawało się być zaskoczeniem, ale kochała swojego męża... widać to było z daleka.
Na korytarzu napotkałam mnóstwo zabawek bliźniaków Riley. Oliver, i Christopher to były dwa diabły mające cztery miesiące. Nie można było opuścić ich na krok, ponieważ kiedy nawet sama brunetka wydostała się z miejsca zbrodni swoich dzieci robiły jeszcze gorsze rzeczy. I nie chciałam wspominać o rozbitym wazonie w moim domu w Bogocie, to było najmniejsze zło które wyczynili siedząc w bliźniaczym wózku!
Zebrałam samochody i pluszaki, zeszłam krętymi schodami na dół słysząc gdzieś z boku szmery mężczyzn.
- Linie do Hiszpanii są całkowicie bezpieczne - dotarł do mnie ściszony głos Raphaela - Ale to nie znaczy, że w spokoju można przetransportować leki dla uczestników walk, Valentino.
Och... Chciałam wywrócić oczami. W ich towarzystwie nie można było usłyszeć nić innego jak prowadzą prawdziwą batalię słów o jakieś dostawy, wyniki walk, czy nawet o wynik meczu koszykówki i baseball, tym akurat zaraził ich młodszy Moretti który był dopingowany przez ich grupę na każdym spotkaniu gdzie grał w koszykówkę.
- Dołączysz do nas? - rodzicielka zagadała chwytając mnie niespodziewanie za łokieć - Zmizerniałaś.
Już cisnęło mi się na usta odpowiedzenie jej, ale nie zdołałam, ponieważ ktoś wpadł i to dosłownie prosto w mój krok. Biegaczem nie okazał się kto inny niż Freddie. Mały szaleniec który zapragnął dobrać się do córki mojego brata. To było zbyt skomplikowane, aby jakkolwiek wyjaśniać.
- Soly - wyseplenił. Miał prawie trzy lata, a wyglądał już prawie na pięć! To był absurd, ale słodki absurd.
- Freddie - Jose skarciła syna - Mówi się przepraszam, a nie sorry - wydęła oburzona wargi na odzywkę chłopca.
Machnął ręką i pobiegł ponownie do dziewczynki zabierając jej od razu lalkę, na co zareagowała szlochem. Do całego przedstawienia dołączyła dwójka rozbójników Diaz, i wiedziałam, że spokój już skończył się nam wszystkim raz na dobre.
***
- Chyba dobrze, że Parker ma już czternaście lat, a Bleer sześć - Gabriel zaczął, gdy znaleźliśmy się w sypialni, wreszcie sami. Leżał oparty o łokieć na łóżku i mi się przyglądał, kiedy nakładałam krem na twarz. Widziałam go w odbiciu lustra toaletki.
- No wiesz... - zaczęłam ciszej - Może kiedyś, i... - nie wiedziałam dlaczego miałam lekką rezerwę, kiedy mówiłam o naszym dziecku które miało szansę bycia.
- Chodzi ci o nasze dziecko, tak?
- Można tak powiedzieć - spuściłam prędko wzrok na wieczko kremu i okrężnymi ruchami niczym robot masowałam skórę dalej.
- Wątpię, że będzie aż tak szurnięte. Bliźniaki Diaz mają popieprzonych rodziców, na czele z dupkiem Raphaelem, więc nic dziwnego, że płaczą kiedy zabierze im się coś sprzed nosa. Ciekawe, czy kiedyś będą zabierać sobie wzajemnie cipki sprzed nosa - chyba nie chciał, bym usłyszała koniec zdania.
Jednak stało się i doskonale usłyszałam przez co zmrużyłam powieki i zawiązałam oburzona poły szlafroka. Poderwałam się z fotela i obeszłam łóżko stając obok niego z założonymi na biodrach rękoma.
- Gabrielu, nie myśl, że tego nie usłyszałam - rzuciłam poduszką w stronę którą chwyciłam z materaca.
- Kochanie, droczę się tylko - złapał mnie za biodra i pchnął na siebie, z impetem uderzyłam o twardy tors i zaszokowana uniosłam wzrok na jego szare źrenice - A może... - przejechał palcem po odsłoniętym udzie na co drgnęłam - Zaczniemy produkcję małego Moretti już dziś? - cmoknął mnie w policzek, a nosem przejechał po żuchwie.
Westchnęłam łapiąc kurczowo za silne barki. Jego oliwkowa skóra błyszczała, gdy zataczałam łuki na wyrzeźbionym ciele pozostawiając po sobie lśnienie kremu.
- No nie wiem - zaczęłam się z nim droczyć wiedząc, że i tak polegnę jeśli dalej będzie mnie tak rozpalał swoim dotykiem.
- Wiem, że chcesz tego tak samo jak ja. Rozpoczynamy dzień pierwszy produkcji! - i nim się obejrzałam przerzucił mnie tak, że wisiał nade mną i penetrował moje wargi swoimi.
Myślałam, że odpłynę. Chciałam coraz to więcej, i przez to, że robiliśmy to częściej udało mi się zapanować nad szalejącym sercem, kiedy byliśmy w zamkniętym pomieszczeniu.
Gabriel otworzył mnie jak prezent. Przyssał się od razu do nabrzmiałych sutków szczypiąc je i gryząc. Wyginałam się pod nim ocierając się kobiecością o zdumiewający wzwód. Nie miałam zastrzeżeń do męża, był zawsze w gotowości.
Zachłannie lizał mnie i pieścił również tam na dole. Kiedy włożył pierwszy palec poczułam przeciągły dreszcz powodujący zaciśnięcie się moich stóp na pościeli. Chuchał i wykonywał pewne ruchy, a ja była jak w transie.
- G...Gabrielu! - doszłam. Przeszłam przez orgazm który zmiótł mnie z planszy już do samego końca.
- O tak kochanie! - zdjął z siebie bokserki i zaczął nimi machać nas swoją głową jak kowboj. Uniósł moje pośladki odrzucając bieliznę na sam koniec pokoju i wszedł we mnie. Jednym płynnym ruchem zanurzył się aż do samego końca, jak zwykle miał to w zwyczaju.
Wszystko było piękne...wręcz idealne.
Ale... dlaczego miałam wrażenie, że Gabriel ukrywał coś przede mną i nie była to byle błahostka?
CZYTASZ
Ariel. La mia speranza |18+
RomanceCzwarta część serii: La nostre speranze. Ariel Ranches Garcia jest dziewczyną która potrzebuje bliskości. Jest uzależniona od czynienia dobra drugiemu człowiekowi. Zrobi wszystko by zadowolić drugą osobę, nawet kosztem swojej duszy. Na jej drodze...