Ariel
Bryson został otoczony z każdej strony. Faceci łącznie z Jose i Riley celowali do niego lufami w czasie, kiedy on to samo robił do biednej Bleer która nie wykonała żadnego ruchu, a minęło przecież już tyle czasu...
- Zapierdole was wszystkich! - żyła na czole Brysona zaczęła boleśnie pulsować, a on sam poczerwieniał ze złości.
- Puść moje dziecko! - Gabriel wydarł się na całe gardło - Tracę cierpliwość!
- Nas jest cała zgraja, ty jesteś sam. Gdybyś był bardziej rozsądny wiedziałbyś, że już za chwilę pozbawimy cię życia, spierdoleńcu - Valentino bez patyczkowania się już chciał nacisnąć na spust, nie myśląc co się stanie z Bleer.
Musiałam zareagować, nim coś się jej stało.
- Bryson - chciałam, żeby mój głos był bardziej groźniejszy, ale wydałam z siebie tylko głuchy szept, który na całe szczęście dotarł do nich - Proszę... puść Bleer. Ona nie zawiniła, jeśli tak bardzo chcesz kogoś wziąć za zakładnika, weź mnie - pokazałam na siebie, a obraz przed oczami zaczął robić się jak z mgły.
- Ariel... - szepnął zmieniając się nagle łagodniejąc. Co dziwne ułożył delikatnie Bleer na trawie i wyciągnął do mnie ręce - Kochanie, tak bardzo cię przepraszam, za to co powiedziałem, przy Nico. Nie sądzę tak, kocham cię, a to uderzenie... - dotknął mojego policzka.
- Zostaw ją, kurwa w tym, pierdolonym momencie! - nawet nie zdiagnozowałam chwili, kiedy przez nieuwagę Brysona, Gabriel złapał za jego nadgarstki i wykręcił do tyłu. Załkałam nie ukrywając swojej rozpaczy, to co się działo było jak istny koszmar, wyrwany prosto z jakiegoś mało znanego, cholernie mrocznego horroru.
- Kochanie - przez nacisk upał na kolana - Zabrali mi najpierw Jose, a teraz ciebie... - po jego bladym policzku spłynęła łza - Zabrali mi wszystko co miałem, nawet Michaello.
Kucnęłam przed nim i dłonią musnęłam rozgrzaną skórę. Przechyliłam lekko głowę w bok, by przyjrzeć mu się uważniej.
Posiadałam za kruche serce jak na takie widoki. Przełknęłam gulę w gardle i uchyliłam lekko opuchnięte wargi.
- Brysonie, nikt mnie nie zabrał, to ty mnie odtrąciłeś swingując swoją śmierć - przyznałam cichutko - Zniszczyłeś wszystko łącznie ze mną i moim sercem które się w tobie zauroczyło.
- Kochasz mnie! - uniósł głos - Kurwa, kochasz! - desperacko zaczął szukać ratunku.
- Brysonie, ja nigdy cię nie kochałam. To było zauroczenie, jestem tego pewna. Wykorzystałeś mnie tylko po to by dopiec Jose, która nie jest winna niczym. Zakochała się, miała do tego prawo. Niszczysz siebie, niszczysz szczęście ludzi którzy przeszli przez istne piekło. Czy nie wystarczy ci już tych krzywd?
Zawarczał, a jego oczy płonęły z furii. Otarłam policzki i uniosłam się z kucek. Spojrzałam na Gabriela który już czyhał na to, by skręcić mu kark. Mimo bólu serca skinęłam głową. Tylko dzięki temu mogłam uratować rodzinę.
Ciało opadło pod moje stopy. Wpatrywałam się w wyszczerzone oczy które były nieobecne. Jego dusza lewitowała już między ziemią, a piekłem, byłam tego pewna. Trafił do miejsca które było dla niego idealne, każdy z jego towarzyszy tam był identyczny jak on...
W wyobraźni zobaczyłam jak staje w czarnym garniturze i podaje dłoń szatanowi.
- Chodź - Gabriel musnął dłonią moje knykcie i pozwolił wtulić się w twardy tors. Zaskakująco poczułam się w jego ramionach bezpieczna - Nie będę cię oceniał, przysięgam, ale... Naprawdę zależało ci kiedyś na takim skurwielu? - odgarnął zbłąkane kosmyki włosów z mojego policzka.
- Kiedyś, kiedy zaćmił mnie swoimi wargami i czułymi słówkami? Tak - odpowiedziałam zamykając powieki - Co z Bleer? - puściłam jego silny tułów wiedząc, że zostaliśmy sami z denatem tuż obok.
- Fabiano zaniósł ją do pokoju. Nic jej nie jest, podał jej środek nasenny. Mam nadzieję, że nie wyniknie z tego nic więcej - westchnął przecierając twarz.
Zamilkliśmy. Obydwoje wpatrywaliśmy się w siebie jakby zaraz miało wydarzyć się coś zupełnie sprzecznego do wcześniejszej sytuacji.
- Odpowiesz mi na jedno pytanie? - zapytałam ochrypnięta.
- Mhm - wydusił z siebie pomruk oznaczający zgodę.
- Zależy ci na Parkerze i Bleer? Odpowiedz mi szczerze. Podobnie jak ty, nie będę cię oceniać. Zrozumiem jeśli...
Przerwał mi chowając twarz w dłoniach. Wiedziałam, że był zdruzgotany. Znaleźliśmy się w pieprzonym dole, tym razem nie byłam sama, miałam obok siebie Gabriela równie zniszczonego jak ja.
- Nie wiem - wybrzmiało znienacka - Ich matka... to przez nią mam uraz do czegokolwiek. Wiem, trudno jest sobie wyobrazić to, że kiedyś byłem czułym, zatroskanym facetem który chciał jedynie miłości swojej kobiety i syna u boku - oparł się o korę drzewa.
Ludzie którzy mieli za zadanie zabranie ciała Brysona zrobili to pospiesznie ciągnąc je w stronę zaparkowanego SUV- a na parkingu. Widziałam jak jego martwa głowa uderza o kamienie, i nie czułam nic prócz ulgi.
- Nie możesz obwiniać ich za to, że ktoś zniszczył twoją dobrą stronę. Gabrielu, pamiętaj, że to tylko dzieci, mają tylko ciebie i mają w sobie twoje cząstki. Ich większość - niepewnie uniosłam dłoń do jego barku - Bleer jest cudowna, już pierwszego dnia mnie urzekła, a Parkerk? Jest mniejszą wersją ciebie.
***
Wpatrywałam się w okno, dopiero, gdy błysk pioruna rozdzielił nocne niebo na dwie części zasłoniłam zasłony i zapaliłam lampkę.
- Możemy wracać do Bogoty - usłyszałam donośny głos z łazienki, kiedy woda przestała zagłuszać resztę - Mam swoje interesy, i... - Gabriel zamilkł wynurzając się z łazienki w czarnych spodenkach koszykarskich, i granatowej koszulce - i dzieciaki muszą wznowić naukę w szkole.
Moje usta uformowały się w smutnym uśmiechu. Wiedziałam, jak im zależało na tym, aby powrócić do placówki i spotkać się z dawnymi kolegami, i koleżankami.
- Dziękuję - spojrzałam na niego łagodnie - Wiem, że nie zrobiłeś tego z powodu...
- Ariel, kiedyś powiem ci całą prawdę. A teraz, muszę oswoić się z faktem, że tak naprawdę na własne życzenie straciłem dzieci.
Zabolał mnie fakt, że sądził, iż one go nie darzą niczym innym niż nienawiścią. Sam Parker wyznał mi, że dalej kocha ojca i ma nadzieje, że gorszy okres minie.
- Zapewniam cię, że one dalej chcą lgnąć do ciebie.
Nie odpowiedział, tylko podszedł do mnie. Pochylił się i wziął policzki między dłonie. Złożył pocałunek na moim czole pozwalając poczuć pierwszy raz w życiu motylki w brzuchu. Zamknęłam powieki czując błogość.
Dla mnie pocałunek w czoło był intymniejszy niż samo zbliżenie.
- Jesteś zbyt dobra dla mnie, dla mojego popierdolonego świata.
***
Niedługo będzie bardzooo długa przerwa, spowodowana moim wyjazdem. O wszystkim dokładniej dam znać na insta.
Trzymajcie się <3
CZYTASZ
Ariel. La mia speranza |18+
RomanceCzwarta część serii: La nostre speranze. Ariel Ranches Garcia jest dziewczyną która potrzebuje bliskości. Jest uzależniona od czynienia dobra drugiemu człowiekowi. Zrobi wszystko by zadowolić drugą osobę, nawet kosztem swojej duszy. Na jej drodze...