2. Rozdział 7

1.8K 85 4
                                    

Gabriel

- Natrafiliśmy na trop Ediego Lamberta przy kurorcie na Majorce. 

Raphael krążył przede mną mając wsunięte dłonie do kieszeni spodni garniturowych. 

- Co? - oszołomiony spojrzałem na bruneta który w dalszym ciągu chodził po moim salonie mając rozgniewany wyraz twarzy - Lambert zaginął ponad rok temu, oficjalnie uznaliśmy, że Mikael go zapierdolił - kusiło mnie, by splunąć na podłogę. 

- I właśnie tu, kurwa zaczynają się, pierdolone schody - wreszcie zatrzymał się w miejscu - Uderzyli w chwili, kiedy sądziliśmy, że już odpuścił i nie wpierdoli się znowu w interesy. Stany są pod władzą Michaela, i Octavio, a co za tym idzie u nich też musi być zaradny kret, który donosi od nas i od nich prosto do paszczy pierdolonego Jonesa.

- Ja pierdole! - przetarłem twarz.

Chciałem wrzeszczeć. Ponownie wszystko wracało do punktu, w chwili, kiedy coś dobrego działo się w moim życiu. Ariel spodziewała się dziecka, a ja musiałem chronić ich wszystkich...

- Musimy znaleźć wąsaczy. W końcu rozliczymy się z wrogiem. Zadzwoniłem do Valentino, ma zwołać ludzi ze Stanów z oddziału Garcia, na czele z Octavio, aby zwołać ostateczne zebranie i zawrzeć z nimi unię. 

- Warunki? 

- Wszystko do ustalenia, ale musimy działać. Nie narażę mojej żony i dzieci na niebezpieczeństwo. 

- Ja też nie. 

***

Siedziałem w otoczeniu facetów z której większością nie miałem do czynienia nigdy wcześniej. Nie mogłem nawet dyskutować, musiałem zgodzić się na warunki które zostały postawione natychmiastowo. Działo się to wszystko w zabójczym tempie, i nim się obejrzałem składałem podpis spisując na pierdoloną mafijną grozę własne dzieci. 

Razem z Raphaelem podjęliśmy raptowną decyzję. Dzięki niej jeśli w łonie Ariel znajdowałą się córka będzie musiała wyjść za jednego z bliźniaków Diaz, zaś jeśli chłopak będzie miał już przy sobie przypisaną jedną z córek sojusznika. 

- To koniec... - Raphael trzymając w dłoni szklankę whisky wpatrywał się w nią pusto - Riley zapierdoli mnie żywcem, nie mówię już tu o chłopcach, kiedy będą dorośli i dowiedzą się o tej całej farsie. 

- A co ja mam powiedzieć? - parsknąłem bez ani cienia rozbawienia - Zesłałem swoje nienarodzone dziecko na straty, do kurwy! Mikael mnie zniszczył. Wiedział do czego doprowadzi... i to zrobił. Nigdy z nim nie wygramy, Raphael, nawet jeśli jesteś moim przyjacielem i najsilniejszym w przeróżne moce przywódcą.

- Stary - Diaz przysunął się do mnie bliżej i poklepał po barku - Obydwaj jesteśmy w tym dole, i obydwaj z tego wyjdziemy. Póki nie mamy pewności co do płci twojego bąbla musimy siedzieć cicho. Doskonale pamiętam, że wspominałeś o tym, że jeśli Ariel będzie się stresować dla niej to może się też dobrze nie skończyć. 

- Kurwa...

Byłem zrozpaczony.

Szczerze? Powrotu do domu nie pamiętałem. Film odciął mi się w chwili, kiedy razem z przyjacielem zdecydowaliśmy pójść do piwnic i tam zapijać smutki przy stoliku w rogu. Nie pamiętałem zupełnie nic, i kiedy się rano obudziłem a obok nie poczułem ciała żony przez moje wnętrze przepłynęła fala paniki. 

- Ariel! - krzyknąłem mimo ogromnego bólu głowy. 

Zerknąłem odruchowo na swoje ciało. Byłem rozebrany, tak jakbym normalnie położył się do łóżka. Złapałem się za końce włosów i pociągnąłem je do góry. Kurwa mać! Kurwa, kurwa, kurwa...

- Ariel! - omal nie spadłem z łóżka zaplątując się w jasną pościel. Opadłem tyłkiem na podłogę sycząc. Przymknąłem powieki, i dopiero wtedy usłyszałem obok ten anielski głos. 

- Gabriel - moja żona stała w wejściu i patrzyła na mnie uśmiechając się zadziornie - Chyba przesadziłeś, i wypiłeś o jednego szota więcej niż zamierzałeś - podeszła powoli do mnie, a ja nie potrafiłem oderwać od niej wzroku. 

Ulżyło mi jak nigdy wcześniej. 

- Przepraszam, jeśli palnąłem czy zrobiłem cokolwiek wczoraj, po prostu... - zacząłem się jej tłumaczyć jak dziecko przed rodzicem, ale czułem, że muszę. 

- Nie - usiadła na rogu materaca dalej mając promienną minę. Dotknęła delikatnie moje włosy mierzwiąc je - Tak właściwie to, nie powiedziałeś prawie nic. No może prócz kilku drobnostek. 

- Drobnostek? - uniosłem zaskoczony brwi, i chwiejąc się na nogach wstałem - Ariel powiedz mi co ja wczoraj zrobiłem. 

- Cóż... - zrobiła dziubek z ust i rozpoczęła opowiadanie historii: - W środku nocy zadzwoniła do mnie Riley z informacją, że jej kochany mąż razem ze swoim uroczym przyjacielem zawitali w barze na dole, w miejscu gdzie odbywali jakieś zebranie. Była już tam na miejscu, i próbowała cię przekonać, że zawiezie cię do domu, ale uparłeś się, że nie wrócisz póki nie przyjadę sama po ciebie. No i cóż... - stłumiła śmiech dłonią. 

- Czy ty mi chcesz powiedzieć, że jechałaś w środku nocy, i to jeszcze sama!? Ja pierdole, Ariel, jeśli...

- Tak, jechałam w środku nocy po takiego matoła jakim jesteś ty. Kontynuując - jakby pominęła dalszą dyskusję i kontynuowała - Jak weszłam tam do środka zastałam cię w prawie rozpiętej koszuli i krawacie który miałeś odwiązany i zawieszony na karku jak prawdziwy starzec po ciężkim dniu pracy - puściła mi oczko szczerząc się. 

Czułem, że odpowiedzenie jej na to nie będzie dobrym ruchem, i się nie myliłem. 

- Miałeś zmrużone oczy, i obok siebie jakąś landarę która nawet nie zwracała na mnie uwagi - na chwilę znieruchomiałem - Ale kiedy cię dotknęła powiedziałeś, że masz żonę, i troje dzieci, a poza tym przy plastiku nie staje ci maszyna - omal nie zakrztusiłem się śliną - Odeszła w oka mgnieniu i nawet nie musiałam interweniować. Zaciągnęłam cię do samochodu w aprobacie twoich cudownych komentarzy na temat mojego wyglądu. Jednak mimo, że kilka razy sprawdzałeś moją autentyczność dopiero kiedy mnie pocałowałeś durniu odpuściłeś. Ochroniarz wtoczył cię na górę, rozebrałam cię i położyłam do łóżka jak dziecko. 

Spuściła na moment wzrok, a ja jak zaczarowany chciałem słuchać jeszcze więcej. Coś mi mówiło, że to nie koniec tego wszystkiego. 

- Ariel? Wydarzyło się coś jeszcze? Powiedz mi, proszę - lekko musnąłem jej dłoń palcami. 

Zauważyłem szkarłaty rumieniec na jej piegowatych policzkach. 

- Powiedziałeś, że... że mnie kochasz. 

Ariel. La mia speranza |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz